[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kotołak natychmiast powalił go naziemię, przebił mu piersi pazurami i wyrwał serce.Korathos zdołał jeszcze przeskoczyć w kolejne ciało.Zraniony berylem i szponaminadistoty, nie miał już jednak na tyle siły, by podtrzymać egzystencję swych pozostałych ciał,które padły i zaczęły się rozkładać.Nie był też w stanie utrzymać na nogach swego ostatniegonosiciela. Nie macie już berylu. wycharczał siadając na posadzce. Nawet twoje pazury niewyrwą stąd mojej duszy  rzekł do zbliżającego się Ksina. Zmartwychwstanę! On ma rację  oznajmił głos posępny głos Rodmina. Teraz wiem, że tylko berylowygrot. Niespodzianka!  oznajmił ponuro Hamnisz opuszczając kuszę. Przecież było sześć!  zdumiał się Ksin. yle liczyłem?  Dobrze liczyłeś, kapitanie, ale mam jeszcze coś ze starego zapasu. Ronijczyk zacząłrozpinać kaftan. Trochę mi gorąco. W Suminorze nie ma berylu  odezwał się niewidzialny Rodmin. Chyba że importowany z innych światów  rzekł spokojnie Hamnisz.Zrzucił kaftan izaczął rozwiązywać swój pas ochronny. Miałem kiedyś sprawę z magiem Aldmudochem,który strzelił do mnie grotem z berylu.Przechwycił go mój pas.Korathos zawył i próbował uciekać.Ksin przytrzymał go mocno. Teraz ten pas  kontynuował Ronijczyk  trochę za bardzo grzeje, żeby go dłużej nosić.Znający w kompanii obłożył go takim czarem, żebym wiedział, kiedy puści. pochylił się iz pomocą kotołaka związał Korathosa swoim magicznym pasem. Myślę, że teraz wystarczycałkiem mały kamyk. podniósł z posadzki okruch gruzu. Nieeee!!!!!  zawył mag.Hamnisz lekko, zupełnie od niechcenia, rzucił weń kamykiem.Krzyk urwał się, przerwany chrzęstem ciała rozdzieranego dziesiątkami grotów strzał,bełtów, oszczepów oraz miażdżonego kawałkami stropu sali, które nagle spadły z pustejprzestrzeni. No, sporo się tego uzbierało. podrapał się w głowę Hamnisz.Zmasakrowane ciałoogarnął biały płomień spalającej się duszy.Znieruchomiał ostatni, nadtopiony posąg, któryusiłował wejść do sali. Ale berylowy bełt się nie zgubił. dokończył myśl Ronijczyk. Ksin, to koniec twej misji  oznajmił Rodmin.W przestrzeni tuż obok kotołaka zawisłocoś jakby lustro. Wejdzcie w nie i znajdziecie się w Suminorze, w mojej pracowni.Hamniszowi nie trzeba było dwa razy powtarzać.Wskoczył w taflę i pomachałkotołakowi z drugiej strony.Ksin podszedł do lustra i zawahał się.Pomyślał o Hanti i o Amarelis.Kochał je! Obie.Jednakowo. Ksin, czy coś cię tu trzyma?  ponaglił go Rodmin. Hanti czeka w waszej komnacie.Natomiast Amarelis czeka na spalenie włosów.Ksin stał jak skamieniały, nie mogącpodjąć decyzji.A właściwie to ta decyzja podejmowała się sama, wystarczyło jej tylko nieprzeszkadzać. Ksin, pospiesz się! To jest magiczny portal, a nie zwierciadło! Nie można stać przednim zbyt długo, bo pojawi się twoje odbicie. Niech się pojawi  rzekł powoli Ksin. Ostrzegam, ulegniesz rozdwojeniu. Wiem, dałeś mi tę wiedzę. Ksin, co się stało? Pokochałem kobietę. Drugą?  Tak. Więc. zająknął się Rodmin  powodzenia.W lustrzanej tafli portalu pojawiło się odbicie Ksina.Prawdziwym odbiciem,powtarzającym dokładnie te same ruchy, było jednak tylko przez chwilę.Potem sięuniezależniło i obejrzało na kogoś po drugiej stronie.Ksin poczuł, iż coś z niego spływało istwierdził, że imię Hanti już nic dla niego nie znaczy.Podejrzewał, że imię Amarelis nieznaczy z kolei nic dla Ksina po drugiej stronie portalu.Podzielili się.Podzielili sobą, swymisercami, światami.Podzielili się także złem, które tkwiło w głębi nich, ale odbicie wessało gochyba więcej, jakby kogoś więcej.To nie było już ważne.Ksin zobaczył jeszcze jak jegoodbicie wita się z Rodminem i zwierciadlany portal się zamknął. Co mogę dla ciebie zrobić?  usłyszał w sali swój własny głos. Potrzebny mi klucz, który otworzy moim koczownikom drogę do Pierwszego Zwiata.Nie możemy tu zostać, bo wkrótce ten świat ogranie szaleństwo głodu i wojny. Już gotowe!  zabrzmiała po chwili odpowiedz Rodmina. Uważaj, przesyłam tą samądrogą, co pioruny kuliste. z powietrza wyleciał czerwony kryształ.Ksin złapał go w locie. Działa za pośrednictwem dotyku. Wiem, dziękuję. Bądz szczęśliwy  rzekł znów jego głos. I ty też bądz szczęśliwy.Zapadła cisza.Ksin został sam w pustym, zrujnowanym pałacu martwego maga.Szybkoruszył do wyjścia, mijając sczerniałe szkielety, obalone posągi, zwałowiska gruzu i niewielkiepożary.Na zewnątrz przekonał się, że jęczący na palach nieszczęśnicy zamilkli.Doznaliwreszcie błogosławieństwa śmierci.Naprzeciw, z obozu, wychodziły niezmierne tłumy ludzi z pochodniami.Szczęśliwie nocbyła bezgwiezdna i nikt nie dostrzegł samotnej postaci chyłkiem opuszczającej pałac.Dziękitemu Ksin z łatwością wmieszał się pomiędzy gapiów, którzy wciąż nie rozumieli, co sięstało.W szczególności nie pojmowali, że wielka wyprawa została już odwołana i że nie madość statków, które rozwiozą ich do ojczystych krajów, zanim tutaj skończy się żywność.Magowie-namiestnicy, przerażeni łuną wybuchu, bezskutecznie czekali aż Korathoswezwie ich i wyda nowe rozkazy.Sami bowiem decydować nie umieli.I nikt nie pilnował jużruchu na drogach w tym olbrzymim obozie.Dyscyplina z wolna odchodziła w zapomnienie.Koczowników Ksin napotkał w połowie drogi między kwaterami a pałacem Korathosa.Były z nimi kobiety i dzieci, wzięli swój cały dobytek.Był nawet Saro.Pierwsza wybiegła naspotkanie kotołaka Amarelis i przytuliła się mocno, bez słowa. To nie ja ich wezwałem, kapitanie!  zawołał łotrzyk. Wpadłem na ich jakwracałem.  W nieznane powinniśmy iść wszyscy  stwierdził z prostotą Ampeker. Niesłusznienas pozostawiłeś. Wybacz, czcigodny.Ksin zaprowadził całe plemię na jeden z pustych teraz placów ćwiczeń.Krótko wyjaśniłdokąd i dlaczego chce ich zabrać.Większość starców odmówiła powrotu do PierwszegoZwiata, jednak zdecydowana większość koczowników, w tym Ampeker, chciała jednak tamwrócić.Podzielili się sprawnie, pożegnania trwały krótko.Ci, którzy wybrali kotołaka, zbilisię w ciasną, dotykającą wzajemnie gromadę.Najmocniej zaś uchwyciła się Ksina Amarelis.* * *Jakiś czas potem, gdzieś w Pierwszym Zwiecie, kotołak i Saro, jak kiedyś, znowu zbieralidrewno na ognisko.Tym razem jednak przynosili kolejne naręcza Amarelis, która starannieukładała je w wielki stos.Pomagali jej matka, bracia, ojciec, siostry i dalsi krewni.Dziewczyna błyszczącymi oczami wpatrywała się w Ksina. Powiedz mi, kapitanie  powiedział Saro, kiedy wracali z ostatnią porcją opału.Czemu kazałeś mi zebrać popiół Bertii? Myślałem, że będzie z tego jakaś magiczna broń naKorathosa. Nie.Zrobiłem to ze względu na ciebie. Mnie?  zdziwił się. Tak.Wiem, że popiół strzygi ma pewne szczególne właściwości lecznicze. A co leczy? Męską niemoc.Saro milczał tak długo, że Ksin zaczął się obawiać, czy go przypadkiem nie obraził [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki