[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Jest w nas coś jakby fascynacjaszaleństwem.Każdy, kto choćby raz wychylił się z balkonu wysokiego domu, na pewno poczułdelikatną, lecz przecież morderczą ochotę, by skoczyć.A każdy, kto choćby raz przyłożył sobie lufędo skroni.- Nie, proszę! - %7łona pisarza niemal krzyczała.- Dobrze, oczywiście - zgodził się redaktor.- Chciałem tylko wytłumaczyć wam, że nawetnajnormalniejszy człowiek zaledwie wisi na śliskim sznurze normalności.Obwody normalnościwbudowano w ludzkie zwierzę wyjątkowo niedbale.Kiedy już wszystko wyłączyłem, poszedłem do pracowni, napisałem list do Rega, wsadziłemgo do koperty, nakleiłem znaczek i wysłałem.Zupełnie nie pamiętam, jak to zrobiłem.Byłem zbytpijany, by pamiętać.Wydedukowałem sobie to wszystko rano, bo kiedy już doszedłem do siebie,zobaczyłem przy maszynie do pisania kopię listu, znaczki i paczkę kopert.List był prawie taki,jakiego można się spodziewać po zalanym pijaku.Napisałem w nim mniej więcej tak: Nieprzyjaciółprzyciągają zarówno fornity, jak i elektryczność.Pozbądz się elektryczności, a pozbędziesz sięnieprzyjaciół.Na dole dopisałem: To elektryczność nie pozwala ci myśleć jasno o tych sprawach,Reg.Interferuje z falami mózgowymi.Czy twoja żona ma mikser elektryczny?.- No, to skończyło się na listach do gazet - powiedział pisarz.- Tak.Napisałem ten list w piątek w nocy.Wstałem w sobotę o jedenastej rano, skacowany izaledwie świadomy tego, co wyprawiałem poprzedniego dnia.Włączając wszystko z powrotem,wstydziłem się jak cholera.Wstydziłem się jeszcze bardziej - i bałem się - kiedy przeczytałem to, conapisałem Regowi.Szukałem oryginału listu, miałem nadzieję, że go znajdę.Nie znalazłem.Przeżyłem cały ten dzień, próbując wziąć się w garść jak mężczyzna i obiecując sobie, że nie tknęwięcej whisky.Dotrzymałem słowa.Jak cholera.W środę przyszedł list od Rega.Jedna strona, zapisana ręcznie.Cała upstrzona znaczkami Fornit i fornus.A tekstu tyle: Miałeś rację.Dziękuję.Dziękuję.Dziękuję.Reg.Fornit w porządku.Reg.Dzięki.Reg.- Boże! - westchnęła żona pisarza.- Założę się, że żona Rega dostała szału - dodała żona agenta.- Nie - odparł spokojnie redaktor.- Nie dostała.Podziałało.- Podziałało? - zdziwił się agent.- Podziałało.Dostał mój list w poniedziałek rano.Po południu kazał odciąć sobie moc.JaneThorpe dostała oczywiście szału.Miała kuchenkę elektryczną, mikser, maszynę do szycia, zmywarkędo naczyń z suszarką.no, rozumiecie.Tego wieczora z pewnością ucieszyłaby się, gdyby ktoś podałjej moją głowę na tacy.To zachowanie Rega sprawiło, że zaczęła uważać mnie nie za szaleńca, lecz za cudotwórcę.Reg posadził ją w fotelu i mówił zupełnie do rzeczy.Twierdził, że wie, iż ostatnio dziwnie sięzachowywał.%7łe wie, iż się o niego bała.%7łe bez elektryczności czuje się znacznie lepiej.%7łe jej terazpomoże, żeby nie męczyła się i nie czuła niewygód.A pózniej dodał, że chyba powinni wpaść dosąsiadów na pogawędkę.- Chyba nie do tych agentów KGB z furgonetką wyładowaną radem? - zdziwił się pisarz.- Właśnie do nich.Jane nie wierzyła własnym uszom! Zgodziła się w końcu, ale pózniejpowiedziała mi, że była przygotowana na najgorsze.Oskarżenia, grozby, histeria.zaczęła nawetrozważać możliwość odejścia od Rega, jeśli nie zdecydowałby się na przyjęcie pomocy.Wtedy, abyła to środa rano, powiedziała mi przez telefon, że odcięcie elektryczności to była ostatnia kropla.Była gotowa wrócić do Nowego Jorku.Rozumiecie, po prostu się wystraszyła.Sytuacja pogarszałasię stopniowo, niemal niedostrzegalnie, ale ona ciągle go kochała.Tyle że dotarła już do kresucierpliwości.Postanowiła, że jeśli Reg choć raz powie tym studentom coś dziwnego, to wyprowadzasię natychmiast.Dużo pózniej odkryłem, że bardzo ostrożnie rozpytywała się, jak załatwićprzymusowe leczenie w Nebrasce.- Biedna kobieta - powiedziała cicho żona pisarza.- Ten wieczór okazał się wielkim sukcesem - mówił dalej redaktor.- Reg wypadł wspaniale, a- według Jane - miał wiele wdzięku, jeśli tylko się postarał.Nie widziała go takiego od trzech lat.Posępność i coś w rodzaju skrytości zniknęły, jakby nigdy nie istniały.Tak samo nerwowy tik i tozerknięcie przez ramię, gdy ktoś otwierał drzwi.Popijał piwo i rozmawiał o wszystkim, o czymmówiło się w tamtych ponurych czasach: o wojnie, o możliwości stworzenia ochotniczej armii, orozruchach w miastach, o prawie.Wyszło na jaw, że napisał Postacie z podziemia i ci młodzi ludzie byli. oszołomienisławą , jak to ujęła Jane.Troje czy czworo z nich już je przeczytało i mógłbym założyć się owszystko, że pozostali natychmiast pobiegli do biblioteki.Pisarz roześmiał się i skinął głową.Coś już o tym wiedział.- Więc - mówił dalej redaktor - zostawmy na razie Rega Thorpe i jego żonę, bezelektryczności, lecz szczęśliwych jak nigdy w ciągu ostatnich kilku lat.- Dobrze, że nie miał elektrycznej maszyny do pisania - wtrącił agent.-.i powróćmy do Pana Redaktora.Minęły dwa tygodnie.Lato się kończyło.Pan Redaktor,oczywiście, popijał sobie od czasu do czasu, lecz tak w ogóle funkcjonował bez zgrzytów.Dni mijały,jak mijać miały.Na Przylądku Kennedy'ego przygotowywano się do wysłania człowieka na Księżyc.Nowe wydanie Logan's , z Johnem Lindsayem na okładce, leżało na półkach i sprzedawało sięrównie kiepsko jak poprzednie.Złożyłem zamówienie na zakup praw do jednorazowej publikacjiprasowej dzieła oryginalnego.Opowiadanie: Ballada o celnym strzale.Autor: Reg Thorpe.Pier-wodruk.Wydanie: styczeń 1970.Cena: 800 dolarów; tyle zwykle płaciliśmy za główne opowiadanie.Aż tu nagle wzywa mnie mój szef, Jim Dohegan.Czy mógłbym wpaść do niego na minutkę?Pobiegłem truchcikiem i zgłosiłem się przed dziesiątą, wyglądając i czując się wspaniale.Dopieropózniej dotarło do mnie, że sekretarka Jima, Janey Morrison, wyglądała jak pierwsza falasztormowa.Usiadłem i zapytałem Jima, co mogę dla niego zrobić lub vice versa.Nie twierdzę, że niemyślałem o Regu Thorpie.Mając w garści jego arcydzieło spodziewałem się nawet czegoś w rodzajugratulacji, więc chyba możecie sobie wyobrazić, jak zgłupiałem, kiedy podał mi dwa zamówienia: naopowiadanie Rega Thorpe'a i Johna Updike'a, które planowałem na luty.Na obu przystemplowano Zwrot.Popatrzyłem na zamówienia.Popatrzyłem na Jima.Nic nie pojmowałem.Nie potrafiłemnawet zmusić się, by pomyśleć, co to ma, do cholery, znaczyć! Coś mi się w głowie zablokowało
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Pratchett Terry & Baxter Stephen Długa Ziemia #1 Długa Ziemia
- L Frank Baum Oz 21 Gnome King of Oz
- Lawhead Stephen Piesn Albionu Wezel bez konca
- Stephens Jeanne Najbardziej najlepsze więta
- Carter Stephen L. Biała Nowa Anglia
- Stephens Susan Złote plaże Brazylii
- Stephen Darwall The Second Person Standpoint
- Stephen Ambrose Kompania Braci
- Stephens Susan Włoski temperament
- McKenzie Catherine Idealnie dobrani
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opw.pev.pl