[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.A może jednak było? Moc Onego buchała w nim falami w rytmieuderzeń serca.Jak to się stało, że ostatni spiżowy posąg stracił głowę i błyskawicznie zmienił się wognistą kałużę? Nieważne! Ważne, że Ksin znów na mgnienie oka znalazł się sam na sam zeZwietlistym  i ciął z rozmachem w to samo miejsce.Kawałek wydzielającej śmiercionośneświatło zbroi poleciał w dymiącą trawę.Buchająca jaskrawoczerwonym żarem żeliwna statuanatychmiast zasłoniła Zwietlistego swym korpusem, ale kotołak nie zamierzał zadawaćdrugiego ciosu.Skoczył za odpadającym kawałkiem blachy i chwycił go w zęby.Dotykelektryzował, ale nie parzył.Zawrócił i pobiegł do Najszy.Gońcie go!, zadudniło w głowie Ksina.To był sam Zwietlisty.W końcu przestał upajać się nienawiścią, kontemplować czyste złoi wreszcie przemówił.Ze strachem.%7łeliwne posągi pobiegły za kotołakiem, podpalając zarośla, przez które się przedzierały.Nie mogły go jednak dogonić.Karyjka bawiła się kamykami z może trzyletnim chłopczykiem.Na widok Ksina,rozjarzonego od pełzających po nim zielonych błyskawic, wystraszone dziecko schowało sięza kobietę.Kotołak upuścił przed nią odłamek zbroi i cofnął się.Instynkt podpowiadał mu, bynie wracać teraz do ludzkiej postaci, bo skończy się to ciężkimi poparzeniami.Najszauspokoiła dziecko, głaszcząc je z roztargnieniem po głowie, po czym wzięła do ręki świecącymetal.Natychmiast zmieniła się na twarzy, jej usta rozciągnął upiorny grymas.Poderwała sięna równe nogi, brutalnie odtrącając małego Hamnisza, który zapłakał głośno.Nie bacząc już na dziecko gwałtownym ruchem rozdarła suknię, odsłaniając lewą pierś, iwcisnęła sobie świecący metal prosto w ranę na sercu.Konwulsyjnie wygięła się do tyłu, agdy się znów wyprostowała, była już całkowicie przemieniona w modliszkołaczkę. Ksin odruchowo zasłonił Hamnisza, ale nie było potrzeby.Wszystko szło jak przewidziałAssis.Najsza przejęła całą żądzę zemsty Zwietlistego i zwróciła ją przeciw niemu.Była terazodbitym złym urokiem, powracającym do tego, kto go rzucił.Sama wszakże nie musiałanigdzie iść, bo właśnie z zarośli wypadły w burzy ognia trzy posągi żeliwne oraz samZwietlisty, podążający za swą eskortą.Najsza skoczyła wysoko w górę, przelatując wysoko nad głową zdezorientowanegożeliwnego i runęła prosto na napierśnik znacznie wyższego Zwietlistego.Miała teraz całą jegomagiczną moc i własny gniew, zwielokrotniające jej siłę.Podwójne cięcie zmienionych wszable rąk rozchlastało Zwietlistego od czubka głowy do połowy torsu.Najsza nie spadła naziemię, ale wczepiona w naramiennik jednym odnóżem, drugim kontynuowała dziełozniszczenia, krojąc rozpalony metal jak papier.Najbliższy posąg spróbował ją ściągnąć nadół, ale z łatwością odrąbała mu rękę.Sam Zwietlisty bronił się nieporadnie, niezdolnywykonywać nadnaturalnie szybkich ruchów.Modliszkołaczka uniknęła zadawanych na oślepciosów, zwinnie przełażąc na jego plecy.Za moment oderwała mu całe ramię, a zaraz potem zrozłupanego głęboko korpusu wyleciały fragmenty jakiejś maszynerii.Wśród nich coś okrągłego.Ksin chciał krzyknąć, ale Najsza też miała zmysł Obecności.Porzuciła rozprutą machinę idługim owadzim susem skoczyła w ślad za sprawcą swej śmierci i Przemiany, będącym jużtylko głową, umykającą w panice na pajęczych nóżkach.Pająkołak nie miał żadnych szans.Dopadła go w drugim skoku, uderzyła z góry i nadziała na swą szablę.Dokonało się!Posągi zamarły, zamieniając się w zwykłe bryły rozpalonego żeliwa, których jedynymprzeznaczeniem było ostygnąć i powoli obrócić się w rdzę.Potrzaskana skorupa ześmiercionośnego metalu, jakiej Zwietlisty zawdzięczał swe imię, zachwiała się i runęła złoskotem.Nie straciła jednak swych zabójczych własności.Przez całe tysiąclecia nic żywegonie zdołało wyrosnąć bliżej niż pięć kroków od niej.To, co wyrosło dalej, budziło zdumieniei lęk.Najsza powoli zbliżyła się do Ksina.Nadziany na jej odnóże pająkołak jeszczepodrygiwał niemrawo.Modliszkołaczka i kotołak spojrzeli sobie w oczy.Powiedz Hamniszowi, że umarłam szczęśliwa, bo wcześniej należałam do niego.Powiem.przekazał Ksin.Chwili z tobą nie żałuję też, bo dzięki niej mogłam zostać kobietą Hamnisza.Odejdz w pokoju!Odchodzę.Uderzyła drugim odnóżem, rozrywając pająkołaka na dwa kawałki, które natychmiaststrawił niewidzialny ogień.Potem Najsza poczuła dotyk nadchodzącej śmierci.Wzdrygnęłasię, skuliła i powoli położyła na boku.Umierała niczym pasikonik rzucony na gorącą blachę kurczyła się i wysychała w oczach.W trakcie tego procesu, jakby mimochodem, stała się znów człowiekiem, a na koniec była już tylko drobną, kobiecą mumią, skuloną w pozieembrionu.Wówczas nadeszła niewielka fala czasu i na chwilę zamieniła ją w małą, śpiącądziewczynkę.Choć może tak Ksinowi tylko się zdawało, bo chciał, aby tak było. Pochowam ją. powiedział cicho Hamnisz.Odzyskał już swój właściwy wiek.Znajdę dla niej jakieś piękne miejsce, pełne kwiatów.Kotołak nie odpowiedział.Nie mógł wrócić do ludzkiej postaci, gdyż ta niewytrzymałaby mocy Onego, jaką wyzwolił z siebie w walce z posągami, a która nadal się wnim kłębiła.%7łar rozpalonego metalu także wciąż trwał w jego ciele.Ronijczyk troskliwie zawinął Najszę we własny płaszcz, wziął na ręce i gdzieś odszedł.Ksin znowu czekał cierpliwie.* * *Przez pół roku wódz koczowników prowadził plemię przez Pustynię Zmian, wskazującdrogę z niezachwianą pewnością.Fale czasu były dla nich łaskawe, nie przynosiłynieodwracalnych zmian, a Ampeker panował nad nimi coraz lepiej.Nauczył ludzi prostychzaklęć, pozwalających odróżniać stany chwilowe od rzeczywistych, dzięki czemu myśliwimogli zacząć polować, a kobiety zbierać jadalne rośliny.Okazało się, że kamienie szlachetne szczególnie diamenty  powstrzymują zafalowania czasu w najbliższym sąsiedztwie, więcwszyscy zaczęli je nosić.Stopniowo odszedł lęk i Pustynia Zmian stała się ich domem.Dar Drogi opuścił Ksina dopiero wtedy, gdy zobaczyli opuszczone, bezimienne miasto [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki