[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.I taki był, tenAndrosiuk, potrafił pracować w pocie czoła całymi tygodniami, ale potem musiałsię, że tak powiem, napić.Znikał na kilka dni i nic go nie obchodziło. Przyszliśmy do pracy w sztabie w tym samym dniu - on, pułkownik z dużymdoświadczeniem, i ja, zielony major, tuż po Akademii Sztabu Generalnego.Któregoś dnia wzywają mnie do szefa.Wchodzę, w jego gabinecie jest jużpułkownik Androsiuk, na biurku rozłożona wielka mapa sztabowa.71Szef mówi do mnie:- Majorze, popatrzcie na tę mapę, czy wy coś z tego rozumiecie?- Prawdę mówiąc, nie bardzo - odpowiadam.Na co odzywa się Androsiuk:- To może ja tę mapę odwrócę do góry nogami? Szef zrobił się purpurowy natwarzy, ale odpowiedział spokojnie:- Dziękuję wam, pułkowniku, jesteście wolni.Kiedy zostaliśmy sami, potarłczoło, był wyrazniezakłopotany.- Pułkownik Androsiuk to doświadczony oficer, ale widocznie nie ma serca dotego zadania.Wy to za niego dokończycie.I tak oto zostałem głównym specjalistą od opracowywania wielkich ćwiczeń.Chociaż wtedy, wychodząc z gabinetu szefa ze zwojem map pod pachą, byłemprzerażony.Nie miałem pojęcia, jak się do tego zabrać.Aby opracować takiećwiczenie, trzeba było mieć ogromną wiedzę, przede wszystkim znać potencjałjednej i drugiej strony, metody walki.Tą drugą stroną było oczywiście NATO.Toprzeciw niemu ustawiałem na papierze swoje armaty i tworzyłem scenariuszeprzyszłej wojny.Za pierwszym razem pomogli mi koledzy, dobrymi radami służył miteż sam Androsiuk.W głębi duszy go podziwiałem, ja musiałem dochodzić mrówcząpracą do tego, co jemu przychodziło tak łatwo.Gdyby tylko chciał, mógłby zrobićwielką karierę.Jakie były jego dalsze losy? Po kolejnej aferze alkoholowej awansował na attachewojskowego przy jednej z ambasad.72SztabJVLoja praca w Sztabie Generalnym to była droga krzyżowa.Wierz mi, powolidocierało do mnie, w czym uczestniczymy, jaką rolę w rzeczywistości odgrywaWojsko Polskie, ale dojdziemy do tego.Wydaje mi się, że to, iż zostałemwybrany do pracy w sztabie, zawdzięczałem wyjątkowym zdolnościom graficznegoprzedstawiania decyzji i przebiegu operacji wojennych na mapach.Miałem teżbardzo dobrą pamięć do danych, liczb, dat, nazwisk, więc kiedy ci z górypotrzebowali natychmiast jakichś szczegółowych informacji, zwracali się z tym domnie.Co powiedziałaś? %7łe to przydatne w pracy szpiega? I mnie miałaś na myśli?Ja nie byłem szpiegiem!!! Nawiązałem wojskową współpracę z Amerykanami dla dobramojego narodu! I Amerykanie to zrozumieli, i docenili, nigdy nie wyskoczyli zjakąś propozycją finansową, bo wiedzieli, że mogliby mnie tym obrazić.Przepraszam, że podniosłem głos, ale chciałbym, żeby to było jasne, przynajmniejdla ciebie.%7łebyś to lepiej zrozumiała, żebyś jakoś to zobaczyła, opowiem ci o początkachmojej pracy.Moim bezpośrednim przełożonym był pułkownik Szczepaniak.Posiadałdużą wiedzę, trzeba mu przyznać, ale był człowiekiem niepozbieranym, słabymorganizatorem, a to u wojskowego wada, bo w wojsku trzeba wyrażać się i działaćprecyzyjnie, żeby nie wyniknęło z tego jakieś nieszczęście.Miało się odbyć ćwiczenie operacyjno-strategicz-ne  Wrzesień 65" czy 66.muszępomyśleć, Jaruzel-ski został wtedy mianowany szefem sztabu.to był73chyba sześćdziesiąty szósty rok, o ile się nie mylę.Chodziło o ćwiczeniefrontowe z udziałem właściwie wszystkich sił zbrojnych, a także sztabu jednejarmii z Białoruskiego Okręgu Wojskowego.Na pewne odcinki tego ćwiczenia mielizostać zaproszeni wybrani przedstawiciele ataszatów wojskowych, rozumiesz, żebyim pokazać, że my się tylko obroną zajmujemy.Miało to być bardzo ważnećwiczenie i miał je osobiście opracować mój szef, ale jak to on, zaczął coś, nieskończył, gdzieś poszedł.Wszystko spadło na mnie, a ja byłem zupełnie bezradny,bo nic mi nie wytłumaczył.W zadaniu miały uczestniczyć tylko poszczególnesztaby z ośrodkami łączności w terenie.Włączono w to jednak jedną dywizję, abyna niej sprawdzić, jak te wysmażone przez generałów rozkazy są realizowane wpraktyce.I, prawdę powiedziawszy, ja to ćwiczenie sam zrobiłem od początku do końca, bo on narysował dwie kreski i się zmył.Musiałem dokomponować sytuację w skalicałego teatru wojennego, musiałem zrobić do tego założenia.Powiem ci, żemerytorycznie to zadanie było przygotowane dobrze, ale kompletnie położono je wsensie organizacyjnym.Polegało ono na tym, że dowódcy otrzymywali jakieśzałożenia, podejmowali decyzje i na podstawie ich decyzji trzeba byłoprzygotować rozjemców.Kim byli rozjemcy? To byli oficerowie reprezentującykierownictwo ćwiczenia przy dowództwach i sztabach.Zgodnie z tradycją sowieckąoni  podgrywali", jak te działania przebiegały w rzeczywistości.Ale, jak wspomniałem, Szczepaniak organizacyjnie kładł wszystko na łopatki.Jezdził sobie z marszałkiem74Spychalskim wysłuchiwać ustaleń wszystkich generałów, dowódców frontów, okręgówwojskowych, potem rodzajów sił zbrojnych, lotnictwa, marynarki i tak dalej, a jamiałem przygotować na podstawie decyzji, których nie słyszałem, przebiegoperacji kolejnego dnia i instruować rozjemców.Tylko że mój szef towarzyszyłmarszałkowi prawie do samego rana, a rano przyszedł i powiedział mi dwa słowaalbo i nie powiedział.Może nie zapamiętał.I nie wiedziałem, jakie decyzjezostały podjęte! Ci rozjemcy czekali zdenerwowani.Nie było żartów, oni z tegocentrum dowodzenia czasami musieli pojechać czy polecieć helikopterem sto,dwieście kilometrów.Wyobraz sobie, jak się czułem, będąc w tym całymzamieszaniu centralną postacią.Mapa operacji, naprawdę ogromna, dwadzieścia natrzydzieści metrów, i ja przy niej kompletnie zdezorientowany.Miałem oczywiściedo pomocy oficerów, personel techniczny, kreślarki, które wypinały zgrabnetyłeczki, ciągnąc tuszem to, co ja rysowałem ołówkiem.Ale co tak naprawdęmogłem rysować, tylko swoje domysły! W tym ćwiczeniu brał także udział słynnypilot z Zachodu, Stanisław Skalski, wtedy był chyba podpułkownikiem, potemzostał generałem.Mieliśmy dowodzony przez niego dywizjon poderwać w powietrze,powinien był nadlecieć w momencie, kiedy marszałek Spychalski, generałowiesowieccy i ci z atasza-tów zbliżą się do umówionego rejonu.I wskutek jakiegośprzekłamania, pewnie maczał w tym palce mój słynny szef, dywizjon zostałpodniesiony o czterdzieści minut za wcześnie.A musisz wiedzieć, że piloci mieliograniczony czas lotu, czas przebywania w powietrzu.Patrzę, sunie całydywizjon, niebo pociemniało od75skrzydeł.Co teraz robić.Kazaliśmy im krążyć i czekać na rozkazy.W końcunadjechała generalicja i pokaz się odbył, dosłownie na ostatnich kroplachpaliwa.Ale piloci popisali się, trzeba im przyznać, lecieli lotem koszącymprawie przy samej ziemi, to robiło wrażenie.Tym obserwatorom zachodnimudowodniliśmy, że my się tylko bronimy i umiemy to robić, a po zakończeniupokazu ćwiczenie potoczyło się dalej.Ofensywa poszła na Zachód i aplikacyjniemyśmy już opanowali Danię i operację zaczepną rozwinęliśmy w kierunku naHolandię.Ale wyniknęły trudności z opanowaniem Norwegii od północy [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki