[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy nie widział we dworze rosyjskich żołnierzyAni jarmułek, ani czerwonych kołnierzy,Wtenczas, kim był, wyznawał: był legijonistą,Przynosił kości stare na ziemię ojczystą,Której już bronić nie mógł.Jak go wtenczas całaRodzina pańska, jak go czeladka ściskała,Zanosząc się od płaczu! On za stołem siadałNASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG27I dziwniejsze od baśni historyje gadał.On opowiadał, jako jenerał DąbrowskiZ ziemi włoskiej stara się przyciągnąć do Polski,Jak on rodaków zbiera na Lombardzkiem polu;Jak Kniaziewicz rozkazy daje z KapitoluI zwycięzca, wydartych potomkom CezarówRzucił w oczy Francuzów sto krwawych sztandarów;Jak Jabłonowski zabiegł, aż kędy pieprz rośnie,Gdzie się cukier wytapia i gdzie w wiecznej wiośniePachnące kwitną lasy; z legiją DunajuTam wódz Murzyny gromi, a wzdycha do kraju.Mowy starca krążyły we wsi po kryjomu;Chłopiec, co je posłyszał, znikał nagle z domu,Lasami i bagnami skradał się tajemnie,Zcigany od Moskali, skakał kryć się w NiemnieI nurkiem płynął na brzeg Księstwa Warszawskiego,Gdzie usłyszał głos miły:  Witaj nam, kolego!Lecz nim odszedł, wyskoczył na wzgórek z kamieniaI Moskalom przez Niemen rzekł:  Do zobaczenia!Tak przekradł się Gorecki, Pac i Obuchowicz,Piotrowski, Obolewski, Rożycki, Janowicz,Mirzejewscy, Brochocki i Bernatowicze,Kupść, Gedymin i inni, których nie policzę;Opuszczali rodziców i ziemię kochaną,I dobra, które na skarb carski zabierano.Czasem do Litwy kwestarz z obcego klasztoruPrzyszedł, i kiedy bliżej poznał panów dworu,Gazetę im pokazał wyprutą z szkaplerza;Tam stała wypisana i liczba żołnierza,I nazwisko każdego wodza legijonu,I każdego z nich opis zwycięstwa lub zgonu.Po wielu latach pierwszy raz miała rodzinaWieść o życiu, o chwale i o śmierci syna;Brał dom żałobę, ale powiedzieć nie śmiano,Po kim była żałoba, tylko zgadywanoW okolicy; i tylko cichy smutek panówLub cicha radość była gazetą ziemianów.Takim kwestarzem tajnym był Robak podobno:Często on z panem Sędzią rozmawiał osobno;NASK IFP UG Ze zbiorów  Wirtualnej Biblioteki Literatury Polskiej Instytutu Filologii Polskiej UG28Po tych rozmowach zawsze jakowaś nowinaRozeszła się w sąsiedztwie.Postać BernardynaWydawała, że mnich ten nie zawsze w kapturzeChodził i nie w klasztornym zestarzał się murze.Miał on nad prawym uchem, nieco wyżej skroni,Bliznę wyciętej skóry na szerokość dłoniI w brodzie ślad niedawny lancy lub postrzału;Ran tych nie dostał pewnie przy czytaniu mszału.Ale nie tylko grozne wejrzenie i blizny,Lecz sam ruch i głos jego miał coś żołnierszczyzny.Przy mszy, gdy z wzniesionymi zwracał się rękamiOd ołtarza do ludu, by mówić:  Pan z wami ,To nieraz tak się zręcznie skręcił jednym razem,Jakby  prawo w tył robił za wodza rozkazem,I słowa liturgiji takim wyrzekł tonemDo ludu, jak oficer stojąc przed szwadronem;Postrzegali to chłopcy służący mu do mszy.Spraw także politycznych był Robak świadomszyNizli żywotów świętych, a jeżdżąc po kweście,Często zastanawiał się w powiatowem mieście;Miał pełno interesów: to listy odbierał,Których nigdy przy obcych ludziach nie otwierał,To wysyłał posłańców, ale gdzie i po co,Nie powiadał; częstokroć wymykał się nocąDo dworów pańskich, z szlachtą ustawicznie szeptałI okoliczne wioski dokoła wydeptał,I w karczmach z wieśniakami rozprawiał niemało,A zawsze o tem, co się w cudzych krajach działo.Teraz Sędziego, który już spał od godziny,Przychodzi budzić; pewnie ma jakieś nowiny [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki