[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wskutek właśnie tego budowniczowienie ukończyli pracy, siedli bowiem na kanoe iuciekli.Wreszcie jak wytłumaczyć - jeśli Atlantydynie było -przedziwną zbieżność między legendąPlatona a tym, co rzeczywiście istnieje wprzyrodzie? Platon zapewnia, że Atlantydzibudowali mury forteczne z bloków i płytciosanych z białego, czarnego i czerwonegokamienia.Skały o podobnych barwach występująna Wyspach Azorskich.Platon w swoim podaniuwspomina o istnieniu w państwie Atlantydówgorących i zimnych zródeł.yródła takiewytryskają właśnie znowu na Azorach.Czyżzatem Azory nie stanowią szczątkówolbrzymiego, kiedyś rozciągającego się w tymrejonie Atlantyku lądu? I czyż nie tu należyszukać śladów dawnych ludów?Na dnie oceanuPo opuszczeniu bazy na Azorach  Mewa"znalazła się setki mil morskich na zachód od ichwybrzeży.Bielica uważnie śledził czarną linięwykresu radiosondy.Równocześnie wpatrywałsię uważnie w obraz dna, który przesuwał się naekranie telewizora.Radiosonda rejestrowałastale rosnące} głębokość, telewizja natomiastukazywała szarą, zamgloną panoramę znanego,widzianego już kiedyś krajobrazu.Gdyby właśnie nie owa szarość, spowodowana obecnościąwody, obraz można by uważać za normalnezdjęcie podgórskiej okolicy.- Profesorze! - zawołał jeden z asystentówBielicy.- Ten krajobraz przypomina do złudzeniagóry!- Tak jest.I nic w tym dziwnego.Dno Atlantykumogło się przecież po prostu osunąć, niezmieniając przy tym zupełnie swegoukształtowania, swej rzezby.Jeżelibyśmy zaśprzyjęli, że dno to wystawało kiedyś ponadpowierzchnię wody i że zapadając się w otchłańnie zmieniło swej powierzchni, to znalezć tampowinniśmy również pozostałości dzieł człowieka,których woda nie zdążyła jeszcze zniszczyć.Ipozostałości te, jestem pewny - musimy znalezć.Oto dlaczego przydzielony profesorów Bielicystatek oceanograficzny  Mewa" znajdował się oddłuższego czasuna wodach Atlantyku.Uczony otrzymał go doswej dyspozycji zaraz po przyjezdzie z Ameryki.Profesor promieniał z zadowolenia.Statek byłbowiem nowocześnie wyposażony, posiadał wkabinach i na -pokładzie wszystko, czego możesobie życzyć najbardziej wymagający kapitan:sprawnie pracujące maszyny, komfortowe iwygodne pomieszczenia, doskonałą aparaturę.Bielica szczególnie jednak cieszył się z potężnej,zdalnie sterowanej batysfery-robota.Była to wielka kula o własnym napędzie, zwysuwanymi łapami, które mogły unosić ciężary,drążyć doły, usuwać rumowiska, piasek i muł.Podobna była do olbrzymiej meduzy, z której cochwila wysuwają się na dowolną długośćchwytliwe macki.Rozmieszczone pośrodkuwielkie ślepia -* lampy reflektorów - błyskałypolerowanym szkłem.W batysferze Bielicapokładał, jeśli chodzi o poszukiwania na dnieoceanu, wielkie nadzieje.Była ona bowiemurządzeniem nadzwyczaj pomysłowym.Obserwując na ekranie telewizora jej ruch po zanurzeniu, można było kierować ją zarówno nadowolną głębokość, jak też dowolne miejsce,ponadto polecać wykonywanienajprzeróżniejszych czynności.Poszukiwaniapostanowił uczony przeprowadzić w rejonie WyspAzorskich.Okrążył je już dwukrotnie, otrzymującna podstawie radiosondażu kilka interesującychwykresów dna.Nie dawały one wszakże takplastycznego obrazu rejonów podwodnych jakobrazy telewizyjne naniesione na taśmęmagnetyczną, dzięki której profesor mógłodtwarzać dowolną ilość razy obraz uzyskany wkamerze telewizyjnej i dokładnie badaćposzczególne wycinki dna morskiego.Początkowo przedstawiało ono zniżającą siępochyłość w kierunku zachodnim, pózniej jednaknastąpił gwałtowny spad, postrzępione złomamiskał zbocze i obszerna -wydawałoby się - jakokiem sięgnąć płaszczyzna.Rejon ten wzbudziłżywe zainteresowanie profesora.Po stromychszczytach, rozpadlinach, wąwozach, żlebach iuskokach, tworzących typowo górski obraz dna,nagle rozpostarła się olbrzymia równina.Jednakże o ile dno oceanu w innych okolicachrysowało się na ekranie dość wyrazną linią, o tyletu było szarawe i jak gdyby porosłe gęstąchwiejącą się na wietrze turzycą.Profesor zwypiekami na twarzy wpatrywał się w ten smutny,a zarazem tak tajemniczy krajobraz.Raptemspostrzegł na mglistym tle ciemniejsze kręgi.Widziane z wysokości dwóch kilometrów dnopodobne było do olbrzymiej tarczy strzeleckiej zszeregiem białych i czarnych koncentrycznychkół.- Proszę dokładnie określić współrzędne tegorejonu -polecił Bielica, w którego głosie drżałopodniecenie - potem zmieniamy kurs.Trzebaposzukać również w kierunku południowo-zachodnim. Profesor spodziewał się odszukać podobnychmiejsc więcej.Rzeczywiście w odległości kilkusetmil morskich od linii brzegowej Azorów, prawierównolegle do niej.znaleziono jeszczekilkanaście płaszczyzn dna morskiego, na którymwidoczne były owe charakterystyczne ciemne ijasne koliste smugi wodne.Różniły się onejedynie rozmiarami lub regularnością.Rzeczcharakterystyczna, że rozmieszczone były wokółWysp Azorskich również pierścieniowato.- Sądzę - powiedział profesor do otaczających goasystentów i załogi statku - że rozrzucone wokółAzorów koła zdradzają system budowy osiedliatlantyckich [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki