[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Więc wyjechała bez uprzedzenia.Zabrała rzeczy? Miała ich niewiele.Spakowała trochę ciuchów, wybrała pieniądze zkonta i ulotniła się swoim starym fordem bronco. Lubiła naturę? Wędrować, jezdzić na obozy? Co, do cholery? Szukasz pan jej czy jego? Teraz? Obojga.Bender westchnął głośno. Tak, przypominam sobie, że lubiła wyrwać się na świeże powietrze.Tobyła fajna, silna dziewczyna.Chodziła do parku, gdy miała wolne, robiłazdjęcia.Chciała być fotografem.Dorabiała sobie, sprzedając zdjęcia turystom.Pewnie gdzieś stanęła na nogi.Coop nie był tego taki pewien.Wypytał Bendera o dalsze szczegóły,porobił notatki.Kiedy spisał wszystko, opadł na oparcie fotela, zamknął oczy i zacząłanalizować zdobyte informacje.Schemat  pomyślał.Schemat działania,prawidłowości, punkty styczne.Jeśli się szuka, to się je znajdzie.Wyłączył komputer, zamknął biuro i poszedł zobaczyć się z Willym.349RLT Szeryf miał bladą ze zmęczenia twarz, przekrwione oczy i zachrypniętygłos. Coś złapałem. Kichnął potężnie w czerwoną bandanę. Cholernawiosna.Wróciłem z poszukiwań pół godziny temu. Podniósł ciężki białykubek. Zupka z proszku.Nie czuję smaku, ale moja mama zawsze mówiła,że nie ma to jak rosół z kury na przeziębienie.Jestem wykończony. Nie znalezliście go.Willy pokręcił głową. Człowiek przy tej pogodzie z trudem może znalezć własnego wacka.Podobno jutro ma się poprawić.Jeśli ten biedak żyje, współczuję mu. Wypiłłyk zupy i się skrzywił. Gardło boli mnie tak, jakby ktoś przetarł mi migdałkipapierem ściernym.Minął dopiero jeden dzień.Może nic mu się nie stało,może żyje i ukrywa się gdzieś przed deszczem.Poradzi sobie.Ma jedzenie.Wziął prowiant na drogę, batoniki, wodę i tak dalej.Nie umrze z głodu.Alemartwimy się tym, że mogła go porwać powódz i utonął. Nie potrzebujecie pomocy? Mam dość ludzi.Niepokoję się, że ktoś z nich się utopi albo spadnie zjakiegoś cholernego urwiska.Dwóch już musiałem wycofać.Złamana noga wkostce i podejrzenie ataku serca.Ale okazało się, że to tylko niestrawność.Jeślijutro też będziemy musieli prowadzić poszukiwania, przydadzą się wypoczętekonie. Dostaniesz je.Willy.Coop urwał, gdy jakaś kobieta podeszła do drzwi. Szeryfie?350RLT  Pani Tyler.Proszę wejść i usiąść. Oddychając przez zatkany nos,Willy wstał i podprowadził ją do krzesła. Nie powinna była pani wychodzićw taką pogodę. Nie mogę tak po prostu siedzieć w pokoju hotelowym.Odchodzę odzmysłów.Muszę wiedzieć, co się dzieje.Muszę wiedzieć cokolwiek. Robimy wszystko, co możemy.Wysłaliśmy wielu ludzi naposzukiwania pani męża, pani Tyler.Ludzi, którzy znają szlaki, którzy jużwcześniej wiele razy uczestniczyli w akcjach poszukiwawczo ratunkowych.Powiedziała mi pani, że mąż był rozsądnym człowiekiem. Generalnie tak.Przetarła dłonią zaczerwienione od łez oczy.Sądząc z ich wyglądu, Coopwątpił, aby zmrużyła je na więcej niż godzinę od czasu zaginięcia męża. Powinien mieć więcej rozsądku i nie upierać się, że pokona tę trasę.Kiwała się na krześle, jakby ten ruch pomagał jej zachować spokój. W ciąguostatnich lat chodził prawie wyłącznie na bieżni mechanicznej. Był w dobrej formie, mówiła pani. Tak.Powinnam była pójść z nim. Przygryzła wargę i zakołysała siętrochę mocniej, trochę szybciej. Nie powinnam była go puścić samego.Tylkonie chciałam spędzić całego dnia na łazędze.Wolałam, żebyśmy wypożyczylikonie, ale Jim się ich boi.Myślałam, że nakłonię go do powrotu razem ze mną,gdy dotarliśmy do tej krzyżówki.Byłam zła, gdy odmówił.Warknęłam naniego.Na koniec na niego warknęłam.O mój Boże.Willy pozwolił kobiecie się wypłakać; dał znak Coopowi, żeby został, asam przysunął się z krzesłem do pani Tyler i poklepał ją po ramieniu. Wiem, że się pani boi, i chciałbym powiedzieć coś więcej, coś, co bypanią uspokoiło.351RLT  Telefon.Powiedział pan, że spróbują zlokalizować jego telefon. Owszem.I próbowali.Ale nie znalezli sygnału.Pewnie bateria sięrozładowała. Zadzwoniłby.Na pewno próbowałby zadzwonić. Głos jej drżał; otarłaoczy chusteczką jednorazową. Nie chciałby, żebym się martwiła.Tego ranaprzed wyruszeniem oboje naładowaliśmy telefony.Słyszałam, że jest powódz.Mówili o tym w wiadomościach. To rozsądny człowiek.A rozsądny człowiek trzyma się wyżejpołożonych terenów.Nie znalezliśmy go, pani Tyler, ale też nie dostrzegliśmyżadnych śladów, które by wskazywały, że coś mu się stało.Trzymajmy siętego na razie. Staram się. Poproszę, żeby odprowadzono panią do hotelu.Ktoś też może zostać zpanią, jeśli nie chce pani być sama. Nie, nie, nic mi nie będzie.Na razie nie dzwoniłam do chłopców.naszych synów.Byłam przekonana, że James dziś rano wróci, a już minęłydwadzieścia cztery godziny, odkąd powinien być z powrotem.Chyba muszęich zawiadomić. Pani wie najlepiej. Jim wbił sobie do głowy, że musi odbyć tę wycieczkę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki