[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Wieszasz je według kolorów. Mal przesunął palcem po strefie białychbluzek. A nawet, jak to się nazywa, według odcieni. Tak jest bardziej praktycznie.Ty nie segregujesz swoich narzędzi? Myślałem, że tak.Tu jest telefon. To domowa linia. Wyjęła komórkę z torebki i położyła na komodzie. Musisz zadzwonić? Muszę go naładować.Mogłaby oprowadzać wycieczki po tej garderobie, pomyślał, zostając wniej na chwilę sam.Urządzać tu przyjęcia.I zebrania zarządu.Kiedy wszedł do sypialni, Parker ustawiała telefon na ładowarce leżącejna nocnym stoliku.I ku niesłabnącemu zachwytowi Malcolma, zaczęłastarannie zwijać narzutę  kołdrę czy cokolwiek to było.Oparł się o ścianę i obserwował, jak zdecydowanymi i pełnymi gracjiruchami odsuwała, zwijała, wygładzała przykrycie.Parker Brown nigdy by poprostu nie opadła na łóżko.Nic dziwnego, że nigdy do żadnej kobiety nie czuł tego, co do niej.Nieistniała żadna inna kobieta choć odrobinę do niej podobna. Nie robię tego codziennie. Położyła złożoną narzutę na ławie stojącejw nogach łóżka. Nie zwijasz narzuty? Nie zapraszam tu mężczyzn.Jeśli już.205RLT  Interesujesz mnie teraz tylko ty.Denerwujesz się.Parker podeszła dotoaletki i ich oczy spotkały się w lustrze, gdy zaczęła odpinać kolczyki. A ty nie? Za bardzo cię pragnę, żeby się denerwować. Podszedł do niej.Skończyłaś? Co? Wahania, domysły. Prawie. Pozwól, że ci pomogę.Złapał ją za ramiona i przyciągnął do siebie.Gorące, bezwzględneżądanie jego ust poskutkowało.Nawet bardzo.Wyciągnęła ręce, żeby objąć go za szyję, ale on uniósł i zdjął jej sweterjednym niecierpliwym ruchem.Rzucił ubranie na krzesło. Potem go powiesisz. Swetrów się nie wiesza. Dlaczego nie? Ponieważ. Zabrakło jej tchu, kiedy przesunął palcami po cienkim Tshircie, po jej ciele. Tracą kształt. Mnie się twój kształt podoba. Zciągnął z niej T shirt i rzucił nasweter. Aadny. Musnął palcami koronkowe miseczki stanika w kolorześliwki. Popieram taki rodzaj zgodności kolorów.Jej śmiech przeszedł w jęk, kiedy jego dłonie, usta, zsunęły się w dół.Kiedy uklęknął. Malcolm. Lepiej zdejmij te buty. Rozpiął suwak po wewnętrznej stronie jejbotka. Nie chciałbym, abyś się zapomniała i poszła w nich do łóżka.206RLT  %7łartujesz ze mnie czy mnie uwodzisz? Mogę robić obie te rzeczy naraz.Nie tylko ty masz podzielną uwagę.Zdjął jej buty i przesunął dłońmi po nogach Parker. A oto główny punkt. Widziałeś już moje nogi. Ale nie w ten sposób. Rozpiął guzik jej spodni, rozsunął zamek, poczym ściągnął nogawki w dół. Nie, nie w ten sposób. Uniósł jej stopy, żebywyzwolić je z nogawek.Przesunął dłońmi od łydki po udo, aż do brzegów śliwkowej koronki.Zadzwonił telefon Parker.Mal popatrzył na nią zielonymi, niemal dzikimi oczami. Nie tym razem. Nie tym razem  powtórzyła zgodnie.Ruchy miał tak szybkie, że ani oczy Parker, ani jej umysł nie potrafiły ichdostrzec.Jego usta zawładnęły jej wargami, a te mocne dłonie były wszędziena jej ciele, wywołując pod skórą małe spięcia elektryczne.Jej wszystkienerwy eksplodowały czystym, pierwotnym pożądaniem.Niemal rozerwała guziki jego koszuli.Jej dłonie też pragnęły jego skóry,chciała jej dotykać, czuć ją.Gdy już ją miała, jego mięśnie, ciało, gładkość iszorstkość przemieniły pożądanie w zwierzęcy głód.Mal mógł ją wziąć tu i teraz, szybko i mocno.Chciała, żeby to zrobił,usłyszała samą siebie, jak mu to mówi, jak każe mu zaspokoić ten głód, zanimją zniszczy.Mal wziął ją na ręce.Czuła się tak, jakby nie niósł jej do łóżka, leczciągnął do jaskini, i było to rozkoszne doznanie.Gdy już leżała pod nim, wygięła się i przycisnęła do niego niecierpliwie. Teraz.Teraz, teraz, teraz.207RLT Mal z wysiłkiem potrząsnął głową. Jeszcze nie.Nie mógł tak bardzo tego pragnąć, a teraz zakończyć, zanim taknaprawdę się zaczęło.Ale pożądanie smagało go brutalnie, a ona była niczymrozszalała burza, pod nim, nad nim, wokół niego.Jej ciało, takie jędrne, takpodniecające, ta gładka niczym jedwab skóra okrywająca twarde mięśnie,wszystko to sprawiało, że tracił kontrolę.Musiał wziąć więcej, zanim to onanim zawładnie.Te idealne piersi wreszcie w zasięgu jego rąk i ust, jej paznokciewbijające się w jego plecy, biodra.Te niewiarygodne nogi, owijające się wokółniego, drżące mięśnie jej ud, gdy robił z nią to, co chciał.Wszystko, co chciał.I ta twarz, chłodna, klasycznie piękna, teraz zarumieniona, rozgrzana,głębokie, niebieskie oczy, oszalałe i gorące usta.Doprowadził ją na szczyt bezwzględnymi, twardymi dłońmi dla niej, dlasamego siebie.Chciał patrzeć, jak eksploduje dla niego, unosi się i rozsypujena kawałki.Krzyknęła i wbiła paznokcie jeszcze głębiej w jego plecy.A gdyopadła, wbił się w nią gwałtownie.Krzyknęła jeszcze raz, stłumiony jęk rozkoszy.Ta rozkosz, dzika iniepowstrzymana, przetaczała się przez nią jak huragan, znowu, znowu ijeszcze raz, aż nic innego nie pozostało.On uderzał głęboko, ona wznosiła się jeszcze wyżej, ich ciała lśniły zwysiłku i pożądania.Zobaczyła nad sobą jego twarz otoczoną potarganymi,ciemnymi włosami, te mroczne oczy wbite w nią.Próbowała się odezwać, powiedzieć mu.coś.Ale udało jej sięwyszeptać tylko jego imię.208RLT Zadzwonił telefon, ale Parker słyszała jedynie szalone bicie własnegoserca.Leżała pod nim oszołomiona, pozbawiona tchu, a jego ciężarprzygwozdził ją jak kamień.Rozerwali się nawzajem na strzępy, pomyślała, chociaż nie popłynęła anijedna kropla krwi.Zawsze uważała się za otwartą i chętną kochankę  zodpowiednim partnerem  ale to było jak bitwa, w której obie strony miaływspólny cel.Daj mi wszystko, co masz, a potem jeszcze więcej.Co, uznała, tłumaczyło ogarniające ją uczucie lekkiego szoku i słodkiegozaspokojenia.Pomyślała, że albo Mal czuł to samo, albo zapadł w śpiączkę.Przynajmniej nie miał zawału, ponieważ słyszała jego łomoczące serce.Mruknął, kiedy musnęła palcami jego włosy.A zatem nie zapadł w śpiączkę, tylko. Opadasz  powiedziała, a Malcolm poderwał głowę. Co? Opadasz i dlatego. Wyraz czystej urazy na jego twarzy rozjaśnił jejw głowie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki