[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Pani Anderson wspominała, \e lubibzy, tote\ trzy zwarte krzewy znalazły się pod oknem sypialni, by wiatr niósł ich zapach dośrodka.Teren dokoła domu o\ywał.Nie zwa\ając na ból mięśni, podlała świe\o posadzonerośliny.Na drzewach śpiewały ptaki, gdzieś w pobli\u słychać było warkot kosiarki dotrawników.Oczami wyobrazni widziała ju\, jak świe\o posadzony ró\any \ywopłot rozrośnie się izakryje podtrzymujące go druty, widziała azalie w pełni wiosennego rozkwitu, liście klonuczerwieniejące jesienią, i ogarnęła ją miła świadomość, \e cząstka jej samej pozostanie w tymogrodzie.Nie przyznawała się do tego nikomu, ale bardzo wa\ne dla niej było, by zostawićpo sobie jakiś ślad.Potrzebowała tego, by nigdy ju\ nie czuć się słabą, bezu\yteczną kobietą,z którą mo\na się nie liczyć.Spocona, wzięła do ręki polewaczkę i łopatę i znów poszła na frontowe podwórko.Posadziła jeden migdałowiec i właśnie kopała dół pod drugi, gdy jakiś samochód zatrzymałsię na podjezdzie za jej półcię\arówką.Oparła się na trzonku łopaty i spojrzała w tę stronę zzaciekawieniem.Z samochodu wysiadł Holt.Westchnęła, zirytowana, \e zakłóca jej spokój, i wróciła do kopania.- Wybrałeś się na przeja\d\kę? - zapytała, gdy poczuła na sobie jego cień.- Nie, dziewczyna w kwiaciarni powiedziała mi, gdzie jesteś.Co ty właściwie robisz?- Gram w kanastę - prychnęła.- Czego chcesz?- Odłó\ tę łopatę, bo zaraz się skaleczysz.Nie powinnaś kopać dołów.- Kopanie dołów to moja praca.O co ci chodzi? Przyglądał się jej jeszcze przezdziesięć sekund i w końcu wyrwał łopatę z jej rąk.- Daj mi to i usiądz.Suzanna zawsze uwa\ała się za osobę cierpliwą, ale teraz nerwy zaczynały ją ponosić.Odsunęła czapkę z daszkiem na tył głowy i powiedziała chłodno:- Jestem w pracy i muszę posadzić jeszcze sześć drzew, dwa krzewy ró\ i sześćmetrów kwadratowych bylin.Jeśli masz mi coś do powiedzenia, to mów, a ja będę kopać.Holt odsunął szpadel poza zasięg jej rąk.- Jak głęboki ma być ten dół?- Dwa metry - warknęła.Ku jej zaskoczeniu Holt uśmiechnął się szeroko.- A kiedyś byłaś taka miła.Powiedz mi, kiedy mam przestać - dodał, wbijając szpadelw ziemię.Suzanna zazwyczaj odpowiadała uprzejmością na uprzejmość, tym razem jednakzamierzała zrobić wyjątek od tej zasady.- Mo\esz przestać ju\ teraz.Nie potrzebuję pomocy i nie mam ochoty na towarzystwo.Holt pokiwał głową.- Nie wiedziałem, \e jesteś uparta.Chyba dałem się nabrać na tę ładną twarz.Zauwa\ył jednak teraz na tej ładnej twarzy podkrą\one oczy i inne oznaki wyraznegozmęczenia.Nie wiadomo dlaczego, zirytowało go to.- Myślałem, \e tylko sprzedajesz kwiatki - zdziwił się.- Sprzedaję i sadzę.- Ale nawet ja wiem, \e to tutaj to nie jest kwiatek, tylko drzewo.- Drzewa te\ sadzę - mruknęła Suzanna, wycierając kark chusteczką.- Ten dołekpowinien być szerszy.Na głębokość ju\ wystarczy.- Dlaczego nie zatrudnisz kogoś do cię\szych prac?- Bo mogę to zrobić sama.W tym głosie słychać było wyrazny upór i równie wyrazną nieuprzejmość.Podobałomu się to.- To robota dla dwóch osób - zauwa\ył.- Owszem, ale ten drugi wczoraj porzucił pracę, \eby zostać gwiazdą rocka.Jegokapela gra dzisiaj w Brighton Beach.- Wielka chwila.- Mhm.Ju\ wystarczy - powiedziała.Podniosła z ziemi półtorametrowe drzewko i ostro\nie wsunęła korzenie do dołka.Holt przyglądał się temu ze zmarszczonymi brwiami.- A teraz pewnie trzeba to zasypać - domyślił się.- To ty masz szpadel! - Suzanna wzruszyła ramionami.Przyciągnęła worek z torfem i zaczęła starannie mieszać go z ziemią przy korzeniach.Holt zauwa\ył, \e paznokcie miała krótko obcięte i nie nosiła obrączki.W ogóle nie nosiłabi\uterii, choć dłonie miała piękne, stworzone wręcz do ozdób.Pracowała cierpliwie ispokojnie, z nisko pochyloną głową.Daszek czapki zasłaniał jej oczy.W końcu sięgnęła pową\ i podlała drzewko.- Codziennie robisz takie rzeczy? - zapytał.- Czasem przez dzień czy dwa siedzę w sklepie.Wtedy mogę przyprowadzić ze sobądzieci.Udeptała ziemię dokoła korzeni i rozsypała po wierzchu ściółkę.Jej ruchy byływprawne i zręczne.- Następnej wiosny zakwitnie - stwierdziła, ocierając czoło przegubem.- Posłuchaj,Holt, ja naprawdę mam tu co robić.Muszę jeszcze posadzić za domem sosnę i jałowce, więcjeśli chcesz rozmawiać, to musisz tam ze mną pójść.Holt rozejrzał się dokoła.~ Wszystko to zrobiłaś dzisiaj?- Tak, a bo co?- Uwa\aj, \ebyś nie dostała udaru.- Dziękuję za radę.- Pokiwała głową i wyciągnęła rękę po szpadel, - Daj, będzie mipotrzebny.- Ja zaniosę.- Dobrze.- Suzanna wzruszyła ramionami i załadowała taczkę workami torfu i ściółki.Holt zaklął, wrzucił szpadel na wierzch taczki i sam ją poprowadził.- Gdzie mam to postawić?- Z tyłu, przy płocie - powiedziała, idąc za nim.Za domem Holt zaczął kopać dołek,nie pytając jej o nic, opró\niła więc taczkę i wróciła do samochodu.Podniósł głowę izobaczył, \e Suzanna wiezie jeszcze dwa drzewka, W milczeniu posadzili razem pierwsze znich
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- ebooks pl prawda o kielcach 1946 r jerzy robert nowak historia Ĺźydzi polityka polska rzeczpospolita paĹstwo ojczyzna patriotyzm honor nkwd prowokacja
- Kiyosaki Robert Bogaty Ojciec Biedny Ojciec[cz. 1]
- Robert T. Kiyosaki i Sharon L. Lechter Bogaty ojciec, Biedny ojciec Kwadrant przepływu pieniędzy[Cz. 2]
- Roberto Why Great Leaders Don't Take Yes for an Answer Managing for Conflict and Consensus
- 002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko wiata
- 012. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz2 Czarna Wieża
- 13. Robert Jordan Koło Czasu t7 cz1 Czara Wiatrów
- 011. Robert Jordan Koło Czasu t6 cz1 Triumf Chaosu
- 07. Robert Jordan Koło Czasu t4 cz1 Wschodzšcy Cień
- 001. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz1 Oko wiata
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- elanor-witch.opx.pl