[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Kiedy zaczynamy kopać, niszczymy teren,dlatego tak szczegółowo zapisujemy ka\dy krok i etap.Robimy pomiary, odczyty,zdjęcia, szkice, przygotowujemy raporty.Jake z daleka obserwował, jak Callie oprowadza Suzanne po terenie.Język ciała Callie podpowiadał mu, jaki jest jej stan emocjonalny.Na widok Suzanne w pierwszejchwili zwarła się w sobie i spięła, potem przyjęła pozycję obronną, następnieneutralną, teraz zaś wyglądała na całkowicie rozluznioną i spokojną.Robi to, w czym jest najlepsza, pomyślał, przyglądając się, jak Callie szkicuje obrazyo\ywionymi gestami.- Miło widzieć je razem - odezwała się Lana, stając za jego plecami.- To dobrze, \epotrafią tak rozmawiać.Nie jest im łatwo, ale starają się znalezć wspólny grunt, nieprzekraczając wytyczonych granic.Musi to być szczególnie trudne dla Callie, bo toona otoczyła się granicami.- Co chcesz przez to powiedzieć?- Och, myślę, \e dobrze wiesz.Ten projekt skupia w sobie wszystko, co jest dla niejwa\ne w \yciu zawodowym, stał się symbolicznym wyzwaniem.Równocześnieusiłuje odkryć tajemnicę swojej przeszłości, co siłą rzeczy musi być traumatycznymprze\yciem, i stara się zbudować taki związek z Suzanne, jakiemu obydwie mogłybysprostać.Istnieje244jeszcze jedna komplikacja - ty, ty w jej \yciu prywatnym i zawodowym.Powiem citak\e, naturalnie je\eli nie masz nic przeciwko temu.- Odnoszę dziwne wra\enie, \e nawet je\eli mam coś przeciwko temu, i tak powieszmi, co ci le\y na sercu - przerwał jej Jake.- Masz rację.Więc powiem ci, \e wyglądasz mi na trudnego mę\czyznę.Zawszepodobali mi się tacy faceci, poniewa\ nigdy nie są nudni.Poza tym bardzo lubięCallie, więc się cieszę, kiedy widzę, \e teraz o wiele lepiej czuje się w towarzystwieSuzanne i cieszę się, \e wy dwoje te\ staracie się znalezć wspólną ście\kę.- Długo trwało, zanim zaczęliśmy się starać.- Jake odwrócił się, bo kątem okazauwa\ył Tylera, który biegł do nich, ściskając zakurzoną kość w brudnej piąstce.- Spójrzcie! Patrzcie, co znalazłem! To prawdziwa kość!Jake roześmiał się, słysząc bardzo kobiecy jęk obrzydzenia, który Lana z trudemstłumiła.Chwycił Tylera na ręce i podniósł chłopca tak, aby mógł podetknąć matcekość pod nos.- Super, prawda, mamo?- Yhmm.Super.- Czy to ludzka kość? - dopytywał się Tyler.- Kość nie\ywego człowieka?- Nie mam pojęcia, skąd u ciebie to niesmaczne zainteresowanie nie\ywymi ludzmi -skrzywiła się Lana.- Nie\ywi ludzie są super - objaśnił trzezwo Jake.- Poka\, Tyler, zobaczymy, co to zakość.- Przeniósł spojrzenie na Callie.-Najlepiej będzie, gdy zapytamy eksperta.- Czy uwodzenie kobiety kością nie jest przypadkiem niesmaczne? - wymamrotałaLana.- Nie w przypadku Callie.Hej, mamy tu ciekawe znalezisko, doktor Dunbrook!- To kość! - zawołał Tyler, wymachując kością jak flagą.Callie podeszła do nich z Suzanne.- Rzeczywiście, kość - powiedziała, uwa\nie oglądając kostkę.- Z nie\ywego człowieka? - Tyler zawisł spojrzeniem na jej ustach, w oczekiwaniu nawyrok.- Nie, z jelenia.- Natychmiast się zorientowała, \e jej ekspertyza bardzo rozczarowałachłopca i pośpieszyła naprawić złe wra\enie. To bardzo wa\ny eksponat oświadczyła z powagą.- Ktoś upolował tego jelenia, \eby jego plemię miało co jeść.Ze skóry i kości zrobili ubrania, narzędzia i broń.Widzisz te lasy, Ty-Rex? -Odgarnęła mu z czoła włosy i szerokim gestem nakreśliła perspektywę.- Ten jeleńprawdopodobnie biegał tu wśród drzew.Całkiem mo\liwe, \e pewnego dnia jakiś chłopiac, niewiele starszy od ciebie, wybrał się na polowanie z ojcem, bratem, mo\estryjem.Na pewno bardzo się denerwował, ale wiedział, \e ma zadanie dowykonania.Wa\ne zadanie.Los jego rodziny i całego plemienia w pewnej mierzezale\ał od niego.Mo\e upolowanie jelenia było245pierwszym takim zadaniem w jego \yciu.Ile razy spojrzysz na kość, pomyślisz otym chłopcu.- Mogę ją sobie wziąć?- Poka\ę ci, jak ją oczyścić i opisać.Tyler wyciągnął ramiona do Callie, a ona wzięła go pod pachy.Przez chwilę trzymalidziecko we dwoje, ona i Jake, i gdy ich oczy się spotkały, serce załopotało jej, szybkoi mocno.- Mo\e mógłbyś opowiedzieć Suzanne, jak wygląda teren z antropologicznego punktuwidzenia - zaproponowała.- Tyler i ja musimy zająć się tą kością.- Oczywiście.- Zwiat jest dziwny, prawda? - odezwała się Suzanne, kiedy Ty i Callie odeszli wkierunku namiotu.- Tak, proszę pani.- No có\, właściwie jesteś moim zięciem, ale nie znam okoliczności towarzyszącychtwojemu związkowi z Callie, więc nie wiem, czy powinnam być na ciebie wściekła,rozczarowana tobą, czy te\ po prostu ci współczuć.- Chyba zasługuję na wszystko po trochu.- Tamtego dnia czekałeś na nią pod biurem Lany, wczoraj poleciałeś z nią doAtlanty.Czy to znaczy, \e starasz się nią opiekować?- Tak.- To dobrze.Jake zastanowił się chwilę, a potem wyciągnął portfel z kieszeni.Obejrzał się przezramię, aby sprawdzić, czy Callie nadal jest zajęta Tylerem, po czym wyjął z portfelazdjęcie.- Nie mogę go pani dać, bo nie mam drugiego - wyjaśnił.- Pomyślałem, \e mo\echciałaby je pani zobaczyć.Nasze zdjęcie ślubne, no, w ka\dym razie coś w tymrodzaju.Pojechaliśmy do Las Yegas i wzięliśmy ślub w jednym z całodobowychbiur stanu cywilnego.Zaraz po ślubie poprosiliśmy jakiegoś faceta, \eby nassfotografował.Zdjęcie było trochę pogięte, ale kolory zachowały wyrazistość.Callie zdecydowała sięna suknię ślubną w wyjątkowo intensywnym odcieniu czerwieni, zresztą określenie suknia"było sporą przesadą w odniesieniu do kusej, sięgającej do pół uda kreacji bezrękawów czy choćby ramiączek.Za ucho zatknęła wielką czerwoną ró\ę, ramionamiobejmowała w pasie Jake'a, ubranego w ciemny garnitur z krawatem ozdobionymwizerunkiem zielono-niebieskiej papugi na czerwonym tle.Jake obejmował Callie.Zciana w tle była jaskraworó\owa, a na purpurowych drzwiach w kształcie sercawidniał napis: MAAśECSKA KARUZELA, ZLUBY PRZEZ CAA DOB.246Oboje państwo młodzi uśmiechali się od ucha do ucha i wyglądali na śmiesznieszczęśliwych.- Callie sama wybrała ten krawat - powiedział Jake. Była to pierwsza i ostatniarzecz, jaką dla mnie wybrała.Widzi pani, to biuro było wystylizowane na karuzelę -stawało się na takim kółku, a dookoła kręciły się drewniane konie w ślubnychstrojach.Zlubu udzielał gość w stroju klowna, zresztą niewa\ne.- Robicie wra\enie przerazliwie zakochanych  rzekła Suzanne.- Idiotycznie zakochanych, je\eli mogę tak powiedzieć.- Tak, to określenie idealnie pasuje do sytuacji.- Nadal jesteś w niej zakochany - zaryzykowała.- Proszę tylko na nią spojrzeć.Jak mo\na wyrzucić kogoś takiego z serca i \ycia?Ona jest taka.- Jake przerwał, wykonał gest do złudzenia przypominającymachnięcie ręką i schował zdjęcie oraz portfel [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki