[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Co wiesz o Crystal LaRue? - Zapytał.- Wiem, że nie żyje.- A co wiesz o niej z czasów, kiedy jeszcze żyła?- Nic.- Nawet gdyby była najbliższą przyjaciółką tamtej dziewczyny, itak nic więcej by mu nie powiedziała.Ale tym razem tak się przypadkiemzłożyło, że mówiła szczerą prawdę.- Nigdy jej nie widziałam.Podobno byłanowa.Nawet nie miała jeszcze swojego faceta.- Już to słyszałem - powiedział Aleksij takim tonem, jakby odbywaliprzyjacielską pogawędkę.- Podobno Bobby chciał, żeby została jedną z jegożon.- Możliwe.Bobby lubi, żeby jego dziewczyny wcześnie zaczynały.Aleksij nie krył obrzydzenia.Crystal LaRue miała zaledwie siedemnaścielat.Zamordowano ją, nim zdążyła poznać reguły rządzące życiem ulicy.Nawet tego bagna nigdy nie pozna, pomyślał.Zresztą, może to i lepiej.- Czy Bobby ją do czegoś zmuszał?- Nie wiem.- Nie wiesz czy nie chcesz powiedzieć?- Nie wiem, co porabia Bobby.- Rosalie niecierpliwie bębniła palcami ozamknięte już drzwi windy.- Ostatnio trzymam się od niego z daleka.Aleksij w milczeniu przyglądał się jej twarzy.Siniaki prawie całkiemzniknęły. - Zdaje mi się, że Bess sporo ci płaci.Nie mogłabyś już zawsze trzymaćsię od niego z daleka?- To moja sprawa.- Jej też.Nic chcę, żeby Bobby dowiedział się o tym aspekcie twojegożycia, żeby przypadkiem nie zaczął za nią łazić - mówił obojętnie, bezjakichkolwiek emocji.- Jeśli do tego dojdzie, będę musiał go zabić.- Uważasz, że mogłabym nasłać na nią Bobby'ego? - Rosalie się wściekła.- Nie masz pojęcia, ile jej zawdzięczam!- Ciekawym, co takiego?- Szacunek - odparła z godnością, która zmusiła Aleksija do spuszczenia ztonu.- Pozwoliła mi jeść przy swoim stole, zaproponowała mi nawet, żebym uniej zamieszkała.W gościnnym pokoju.Jak najprawdziwszy gość.- Czy ona zwariowała?Rosalie wybuchnęła śmiechem na widok miny Aleksija.- Nic denerwuj się, kochasiu, nie przyjęłam zaproszenia.Ale masz rację,ona rzeczywiście mi płaci.Dużo.Ty sobie myślisz, że mnie to bez różnicy, czybiorę od niej, czy od jakiegoś dupka na ulicy, ale.Ona mnie traktuje, jakbymbyła kimś.Kimś, a nie czymś, rozumiesz? - Zakłopotana własnymi słowami,wzruszyła ramionami.- Nie wiem, dlaczego to robi.Może straciła rozum.- Nic straciła.Ten jej rozum nie jest całkiem w porządku, ale na pewno goma.- Aleksij uśmiechnął się lekko.Rosalie zresztą też.- Nie myślę się do waswtrącać.Ja się tylko boję, żeby jej ktoś nic skrzywdził.- Ja też.- Rosalie wycelowała szkarłatny paznokieć w pierś Aleksija.-Ciebie to też dotyczy, glino.Oczy jej błyszczą, jakby znalazła skarb.Każdygłupi by zauważył, że jest zakochana.Jak byś ją kiedyś skrzywdził, będzieszmiał ze mną do czynienia. Aleksij uśmiechnął się szeroko.Wcale tego nie chciał, ale nic potrafił sięopanować.Mało brakowało, żeby Rosalie zmieniła zdanie o policjantach.Tylkoprzez ten jeden czarujący uśmiech.- Tak jest.- Aleksij, tak samo jak Bess, chciał powiedzieć coś, co by jąpowstrzymało od wyjścia na ulicę.Jednak, w przeciwieństwie do Bess, wiedziałna pewno, że żadne słowo nie mogłoby tu pomóc.Odsunął się od windy.Rosalie mogła wreszcie do niej wsiąść.- Chyba wreszcie rozumiem, dlaczego się w tobie zakochała -powiedziała, nim drzwi się za nią zamknęły.- Bądz dla niej dobry, Stanislaski.Ona na to zasługuje.Aleksij gapił się jak cielę, tyle że nie na malowane wrota, ale nazamknięte drzwi windy.Dopiero po chwili odwrócił się i poszedł długimkorytarzem do pokoiku Bess.Siedziała na podkurczonych nogach, plecy miała zgarbione, palce szybkoprzesuwały się po klawiszach, lecz oczy były niezbyt przytomne.Myślami byław Millbrook.Aleksij obawiał się, że kiedy wróci na ziemię, wszystkie mięśnie będą jąbolały.Znowu miała na sobie spódniczkę.Tym razem skórzaną, niebieską,podciągniętą wysoko, aż do połowy uda.Różowa bluzeczka teoretyczniepowinna się gryzć z włosami Bess, ale jakimś cudem się nie gryzła.Z pół tuzinazłotych bransoletek pobrzękiwało radośnie na jej ręce, gdy pracowała.Spodpotarganych włosów wystawały olbrzymie złote koła cygańskich kolczyków.Serce go bolało z miłości do niej.Nie tylko serce.Musiał się zatrzymać,kilka razy głęboko odetchnąć, bo inaczej by ją po prostu zjadł.Kawałek pokawałeczku.Co ja zrobię, jak jej się znudzę i znajdzie sobie kogoś innego, pomyślał przerażony.Tylu przede mną próbowało, a żaden jej nie zdobył.Dlaczegoakurat ja miałbym być wyjątkiem?Zamknę ją na klucz, postanowił.Będę błagał albo postraszę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki