[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Inaczej niżdorośli piszą też literę J.Najłatwiej jednak rozpoznać dziecięce pismo po wychodzeniu za linie.Dzieci mają trudności z równym stawianiem liter.Pisząc, schodzą literkami coraz bardziej w dół.Nie wiedzą także, ile miejsca zostawić na wyraz i dlatego często wychodzą pozamargines.181A list z żądaniem okupu napisany byl bezbłędnie.- Nie pisało go więc dziecko? - zapytał Joe.- Nie.W sercu poczułem dotkliwy ból.Joe usiłuje skupić moją uwagę na sprawie dla niego zasadniczej.- Ile było tych włosów? - pyta.- Siedem.- Czy była jakakolwiek instrukcja dotycząca okupu?- Nie.- Musiało więc być więcej listów.bądź telefonów.- Takie rozumowanie wydaje się rozsądne.Joe nadal rysuje w bloczku, tworząc spirale z czarnym środkiem.- Okup zapakowany był w pojemniki wodoodporne, mogące unosić się napowierzchni wody.Pomarańczowy kolor plastikowego opakowania pozwalał jełatwiej dostrzec w ciemnościach.Dlaczego jednak te cztery opakowania były identycznego kształtu i koloru?- Nie wiem.Może było czterech porywaczy? Ale przecież mogli sami podzielićdiamenty między siebie.- Masz na ten temat jakąś teorię?- Myślę, że kształt i rozmiar paczek musiał do czegoś pasować bądź też paczki te musiały przez coś przepłynąć.- Na przykład przez przewód kanalizacyjny.- TakJestem wyczerpany, lecz zarazem radośnie podniecony.Mam wrażenie, że moje oczy rozwierają się coraz szerzej i coraz wyraźniej wszystko widzę.- Możesz teraz odpocząć - mówi Joe.- Wykonałeś dobrą robotę.- Zapamiętałem tę pocztówkę.- Tak.- W pocztówce jest mowa o skarbonce Mickey.Mowa jest nawet o konkretnej sumie pieniędzy.Tylko ktoś pozostający w bardzo bliskich stosunkach z Mickey bądźRachel mógł o czymś takim wiedzieć.182- To informacja o szczegółach, które możemy sprawdzić.- Ale to nie wystarczy.- Dajmy sobie czas.16W Londynie są trzy prywatne laboratoria, które przeprowadzają testy genetyczne.Największe, Genetech Corporation, mieści się na Harley Street.W holu recepcyjnym stoi granitowa lada, a także skórzane fotele, a na ścianie wisi wielki plakat, głoszący, że „ustalenie ojcostwa zapewnia spokój duszy".Czyż nie jest to nieco ironiczny oksymoron?Recepcjonistka to wysoka dziewczyna o bladej cerze.Ma rozwichrzone włosy i nieco nieobecny wyraz twarzy, nosi zapalniczkę do papierosów w dziwnym miejscu, wbiustonoszu.- Witam w Genetech, czym mogę służyć?- Czy pani mnie pamięta? Powoli zamrugała powiekami.- Hmm, no cóż, chyba nie.Był pan już u nas?- Miałem nadzieję, że pani mi pomoże.Byłem tutaj przed kilkoma tygodniami.- Czy prosił pan o przeprowadzenie testu?- Sądzę, że tak.Nawet nie mrugnęła.Byłem przekonany, że mógłbym poprosić o wyniki badań naustalenie ojcostwa księcia Walii, a ona zachowałaby się tak, jakby codzienniespotykała się z tego rodzaju prośbami.Spytała o nazwisko i zaczęła szukać wkomputerze.- Czy ta sprawa dotyczy policji? - zapytała.- Chodziło o test dotyczący osoby prywatnej.Kliknęła jeszcze kilka razy.- Jest, to test DNA.Poprosił pan o analizę porównawczą z wcześniejszymiwynikami.- Zrobiła przerwę, po czym dziwnie westchnęła.- O co chodzi? - zapytałem.183- Prosił pan również o przeprowadzenie analizy listu i koperty i zapłacił gotówką prawie czterysta pięćdziesiąt funtów.- Jak długo trwał test? - zapytałem.- Analiza laboratoryjna trwała pięć dni.Czasami na przeprowadzenie tego rodzaju badań potrzeba sześciu tygodni.Widocznie zależało panu na szybkimprzeprowadzeniu testów.Czy jest jakiś problem?- Chciałbym jeszcze raz zobaczyć wyniki badań.Nie otrzymałem ich.- Pan osobiście je odebrał.Jest to zapisane.- Pokazuje na monitorze komputera.- Chyba się pani myli - powiedziałem.Patrzy na mnie niepewnie.- Chce pan kopie wyników analizy?- Nie.Chciałbym natomiast porozmawiać z kimś, kto przeprowadzał test.Czekałem dwadzieścia minut.Siedziałem na wygodnej, obitej skórą kanapie i zajętybyłem lekturą broszury poświęconej testom genetycznym.Żyjemy w dziwnych czasach, pełnych przeróżnych podejrzeń; mężowie sprawdzają swoje żony, żonysprawdzają mężów, rodzice sprawdzają, czy ich dzieci nie zażywają narkotyków lub czy nie puszczają się na prawo i lewo.Dlatego w tajemnice pewnych spraw iwydarzeń lepiej nie wnikać.W końcu prowadzą mnie schodami na pierwsze piętro.Potem idę długim sterylnymkorytarzem do białej sali z rzędami mikroskopów i dziwnych urządzeń, które brzęczą i mrugają.Młoda kobieta w białym kitlu zdejmuje gumowe rękawiczki i wita się ze mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki