[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Mac-Guffog potrząsnął niedowierzająco głową. Słuchaj, przyjacielu, nie przypuszczasz chyba, że ja naprawdęjestem złoczyńcą?  spytał Bertram. Ja tam nie wiem  odparł strażnik  ale jeśli masz coś wspólnegoz kontrabandą, to nie najsprytniejszy z ciebie szmugler. Czemu, powiadasz, nie jestem sprytny? Bo tylko pomylony żółtodziób pozwoliłby im zatrzymać te grubepieniądze, które zostawiłeś ,,Pod Lordem Gordonem"  odparłkonstabl. Niech mnie diabli! Ja wyciągnąłbym im to nawet zbrzucha.Nie mieli prawa obdzierać cię z twojej własności i posyłaćdo więzienia bez jednego pensa na opłaty.Mogli zatrzymać resztętych rzeczy jako dowód.Ale dlaczego, do stu fur kartaczy, niezażądałeś swoich gwinei? Przez cały czas mrugałem do ciebie irobiłem ci znaki głową, a ty, przeklęty diable, ani razu nie spojrzałeśw moją stronę. Jeśli  odparł Bertram  będę miał tytuł, na podstawie któregowłasność ta winna mi zostać oddana, upomnę się o nią, a więcej tamjest, niż mógłbyś ode mnie tutaj zażądać. Nie wiem  odparł Mac-Guffog. Możesz tu długo posiedzieć.Ale można by ten kredyt wliczyć w opłaty.Bo widać, żeś niepierwszy lepszy, i chociaż żona mówi, że tracę przez moje dobreserce, to jeśli mi dasz zlecenie na wypłatę mojej należności z tychpieniędzy  a Glossin już się postara, żeby był łatwy do nich dostęp wiem coś o pewnej ucieczce z Ellangowan  tak, tak, chętnie mipomoże i będzie przy tym nawet grzeczny.  Dobrze  zgodził się Bertram. Jeśli nie otrzymam przesyłki zadzień lub dwa, otrzymasz takie zlecenie. Jeśli tak  oświadczył Mac-Guffog  to urządzimy cię, kapitanie,jak księcia.Ale pamiętaj, przyjacielu, żeby nie było potem żadnychtargów  takie ceny biorę zawsze od paniczyków, co muszą miećoddzielną izbę dla siebie.Trzydzieści szylingów tygodniowo zamieszkanie i gwineę dla starych więzniów na wkup.Pół gwineitygodniowo za pojedyncze łóżko  a nie biorę wszystkiego dlasiebie, bo pół korony z tych pieniędzy muszę dać Donaldowi Laider,co tutaj siedzi za kradzież owiec, a powinien spać z tobą wedługprzepisów i zażąda za to świeżej słomy i może jeszcze whisky.Więcto wcale niedrogo. No i co jeszcze? Potem jadło i napitek  możesz, kapitanie, mieć wszystko, conajlepsze, a ja za taką przysługę dla dżentelmena nie biorę więcej niżdwadzieścia centów powyżej ceny w gospodzie  to wcale niedrogo,bo trzeba ci posyłać jedzenie i myć talerze, a moja dziewucha butyzdziera tym lataniem.A jak ci będzie smutno, to posiedzę z tobąwieczorem i pomogę ci wysuszyć butelkę.Niejedną wypiłem zGlossinem, tym, co cię tu wpakował, chociaż to dzisiaj sędzia pokoju.A poza tym w chłodne wieczory będziesz miał ogień na kominku idostaniesz świeczkę, jeśli zechcesz, a to kosztuje, bo jest sprzeczne zregulaminem.To już chyba wszystkie najważniejsze opłaty, a niewydaje mi się, żeby ich było dużo więcej, chociaż dojdą na pewnojeszcze jakieś dodatkowe koszty. Cóż, mój panie, muszę pokładać nadzieję w twoim sumieniu, jeślizdarzyło ci się słyszeć kiedykolwiek o czymś takim  sam tu nic nieporadzę. Nie, panie  odparł przezorny strażnik  nie wolno ci tak mówić.Do niczego cię nie zmuszam.Jak ci nie odpowiada cena, to niepotrzebujesz brać towaru.Tłumaczyłem tylko, co to jest uprzejmość,ale jeśli chcesz żyć jak wszyscy inni tutaj, to mnie wszystko jedno.Będę miał tylko mniej kłopotu. Nie, przyjacielu, domyślasz się zapewne bez trudu, że nie mamnajmniejszej ochoty dyskutować z tobą warunków pod grozbą takiejkary  odparł Bertram. Chodzmy, pokaż mi, gdzie mamprzebywać, bo pragnę choć na chwilę zostać sam.  Dobrze, chodz więc, kapitanie  odparł jegomość wykrzywiającgębę, co miało oznaczać uśmiech. Coś ci teraz powiem, żeby cidowieść, iż mam, jak to nazwałeś, sumienie  niech mnie kule biją,jeśli policzę ci więcej jak sześć pensów dziennie za to, że będzieszmógł chodzić po dziedzińcu prawie trzy godziny każdego dnia i graćw piłkę, w cetno i licho i w co tam będziesz chciał.Po tej łaskawej obietnicy wprowadził Bertrama do domu i zawiódł powąskich, stromych schodkach kamiennych na górę, gdzie znalezliokute, nabijane gwozdziami drzwi opatrzone żelazną sztabą.Za tymidrzwiami znajdował się wąski korytarz czy galeryjka, a po każdej jegostronie  trzy cele, nędzne nisze z żelaznymi łóżkami i siennikami zesłomą.Lecz przy końcu tego korytarza znajdowało się małepomieszczenie wyglądające nieco przyzwoiciej, to znaczy nieprzypominające tak bardzo więzienia, ponieważ  jeśli nie brać poduwagę wielkiego zamka i łańcucha przy drzwiach oraz potężnychsztab w oknie  przypominało raczej ,,najpodlejszą izbę wnajpodlejszej gospodzie".Służyło za coś w rodzaju infirmerii dlawięzniów, których stan zdrowia wymagał pewnego polepszeniawarunków, i rzeczywiście, właśnie wyciągano z jednego z dwóchznajdujących się tam łóżek Donalda Laider, przewidzianegotowarzysza Bertrama, aby sprawdzić, czy świeża słoma i whisky nieokażą się lepszym lekarstwem na jego nawracające ataki gorączki.Eksmisja dokonywana była przemocą przez panią Mac-Guffog,podczas gdy mąż jej rozmawiał z Bertramem na dziedzińcu, dama tabowiem najwyrazniej przeczuła, czym zakończy się ta rozmowa.Nieobeszło się przy tym bez użycia siły, albowiem jeden z filarów,podtrzymujących coś w rodzaju baldachimu nad łóżkiem, byłzłamany, tak że baldachim i zasłony opadały ukosem na środekwąskiego pokoju jak chorągiew wodza chyląca się ku ziemi pośródbitewnego zgiełku. Nie przejmuj się, kapitanie, że to zepsute  oświadczyła paniMac-Guffog wchodząc za nim do pokoju.Potem odwróciła się odwięznia, zdjęła  tak delikatnie, jak na to pozwalała podobnaczynność  swą bawełnianą podwiązkę i przy jej pomocy związała iumocowała złamaną podpórkę.Potem użyła więcej szpilek, niż jejstrój mógł na to bez szkody pozwolić  do podpięcia w festonyzasłon przy łóżku, strzepnęła pościel i ułożyła ją mniej więcejporządnie, na to wszystko narzuciła podartą, zszywaną z kawałków kołdrę i uznała, że teraz wszystko wygląda ,,dorzecznie". Oto jesttwoje łóżko, kapitanie oznajmiła wskazując na wielkie, ciężkiepudło z czterema słupkami.Aoże to, ze względu na obsuniętą wjednym miejscu podłogę, stało na trzech nogach, a czwartą trzymało wgórze, jakby uderzało łapą powietrze  podobnie jak kroczący słoń wklejnocie na drzwiczkach powozu. Oto twoje łóżko i koce, leczjeśli chcesz mieć prześcieradła, materacyk czy poduszkę albo jakieśserwety na stół czy też ręcznik, musisz o tym ze mną pomówić, bo tonie należy do mojego starego (Mac-Guffog tymczasem opuścił pokój,chcąc zapewne uniknąć wszelkich reklamacji, jakie mogłybywyniknąć z tego nowego wymuszania pieniędzy) i on się nigdy o takierzeczy nie umawia, Na litość Boską  odparł więzień  dajcie mi to, co trzeba, iżądajcie za to, ile chcecie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki