[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czy dziecko krzyczałoby z bólu, gdybymogło krzyczeć i gdyby nie miało plastikowej rurki w gardle?259RS 21Czwartego dnia po porodzie Julia wyszła ze szpitala.Dostałażelazo, ale nie zrobiono jej transfuzji, mimo że miała ciężką anemię.Szpik kostny był w normie, a po podaniu żelaza organizm szybkonadrabiał utratę krwi.Prawdopodobnie lekarze przetoczyliby Julii krew, gdyby jejcóreczkę również wypisano ze szpitala.Ale dziecko mogło nigdy zniego nie wyjść.Dlatego Julia powinna była zrobić to, czego samanajbardziej potrzebowała, a czego do tej pory sobie odmawiała -odpoczywać.I spać.Tak, więz matki i dzieckiem była bardzo ważna i widać byłowyraznie, że Josie reaguje na obecność Julii.Wiedziała, że matka jestprzy niej nawet wtedy, kiedy nie szeptała do niej przez otwory wprzezroczystym kokonie, w którym znajdował się wcześniak, ani niedotykała go przez rękawicę ochronną.Cudownie było być rozpoznawaną przez Josie.Między nią iJulią wytworzyła się szczególna więz.Ale miało to również swoje złestrony.Dziecko nie spało, kiedy matka znajdowała się w pobliżu, a jegopuls jeszcze bardziej przyśpieszał, dodatkowo obciążając jej i tak jużzbyt szybko bijące serce.Oddech Josie stawał się szybszy, zmuszającpłuca do jeszcze większego wysiłku.Josie powinna jak najwięcej spać.Julię zwolniono do domu nacałą noc.Oczywiście może wrócić rano i być przy dziecku cały dzień.260RS Lekarze obiecali zadzwonić do niej, gdyby coś siedziało.Ona teżmogła dzwonić o każdej porze.Julia wróciła do domu taksówką.Podróż trwała dziesięć minut,mimo że było wpół do szóstej po południu w powszedni dzień.Aleczy położyła się do łóżka, tak jak powinna, kiedy tylko znalazła się wdomu?Nie.Przebrała się do sprzątania, nie do spania.Musiałaposprzątać.Włożyła dżinsy, których nie nosiła przez wiele miesięcy, ateraz wisiały na niej, i bluzę, która zrobiła się obcisła, ponieważ piersiJulii powiększyły się i zaokrągliły z powodu Josie.Julia miała nadal pokarm i stosowała się do zaleceń lekarzy,żeby go nie stracić.Mimo to jej piersi kurczyły się i więdły, podobnie jak po śmierciWinnie szybko znikła jej płodność.Po Julii nie było już widać oznak ciąży.Jakby nigdy nie była wciąży.Sprzątała zapamiętale, tak samo jak po śmierci Winnie robiła to,żeby dom lśnił na powrót Winnie i Babci.Teraz jednak jest inaczej, mówiła sobie Julia, kiedy zorientowałasię, co robi.Josie w końcu pojawi się w domu.Poza tym naprawdętrzeba było posprzątać.Na przykład zmyć krew z podłogi w łazience.Podłogę umyła bez problemu, ale ręczniki nadawały się dowyrzucenia.Julia złożyła je starannie i włożyła do plastikowej torbyrazem z pościelą i powłoczką na materac.Aóżko kupione specjalniedla niej przez Wilsonów było czyste.Potem pościeliła łóżko, ale nie położyła się.261RS Musiała jeszcze posprzątać w kuchni.Nie zamierzała słuchaćprzy tym wieczornych wiadomości.Wystarczyło jej to, co usłyszała wszpitalu.Lekarze w Londynie przyznali, że Jace niesłychanie szybkowraca do zdrowia po tak ciężkich przeżyciach.Alexis Allen też miała coś powiedzenia.Zrobiła to w programieLarry King Live.Nie wybiera się do Londynu, ponieważ musi być naplanie Windy City.Zresztą Jace wcale by tego nie chciał.Wyznała, że Jace i ona potrzebują trochę czasu.Miesiące, którespędził w niewoli, były trudnym okresem dla obojga i może w ogólenie będą już razem.Poczuła jednak ulgę, kiedy dowiedziała się, żemężczyzna, którego nigdy nie przestanie kochać, jest już bezpieczny.Julia w ciszy sprzątała kuchnię.Zabrała ze stołu namalowaneostatnio akwarele i całe mnóstwo farb.Kusiło ją, żeby to wszystkowyrzucić.Ale to były obrazy Josie, jej sztuka.Josie była jej muzą wSeattle, tak jak Winnie w Kansas.Pomyślała, że to chyba jednak niefarby spowodowały zaburzenia oddechowe u Josie.Julia nie mówiła lekarzom, że jej zdaniem Josie jest takawyziębiona i ma złe wyniki, bo towarzyszyła jej w sennych podróżachdo Jace'a.Medycyna nie zna przecież antidotum na sny.Nie istniejecudowny lek, który mógłby cofnąć krzywdę wyrządzoną dzieckuprzez sny Julii.Julia wiedziała, że jedynym lekarstwem na sny może być tylkojasne światło dnia.262RS Być może jednak istnieje antidotum na szkodliwe wyziewy, naktórych działanie wystawiona była Josie.Jakieś skuteczne lekarstwo,które usunie pozostałości trucizny w jej organizmie.Zaraz po urodzeniu Josie Julia powiedziała lekarzom, że wczasie ciąży malowała akwarelami.Lekarze poważnie potraktowali jejobawy, jednak po dokładnych badaniach zapewnili ją, że farby niemogły zaszkodzić dziecku.Aagodnie, ale stanowczo powiedzieli jej,że to nie jej wina.Julia schowała obrazy i farby do szafki, wyszorowała dokładniestół, wszystkie blaty, kuchenkę i okna.Zamierzała siedzieć z Josieprzy oknie, jak to robiły przez wiele miesięcy przed jej urodzeniem.Będą też siedzieć w fotelu Babci w salonie, tak jak do tej pory, ipatrzeć na drzewa, chmury, góry i jezioro.Trzeba więc było umyć również okna w pokoju.Od razu.Dzisiejszego wieczoru.Płyn do mycia okien spływał po szybie.Jak łzy.Jak rozpacz wduszy Julii.Po chwili jednak, jakby za sprawą magii, wszystko się zmieniło.Wieczorne niebo przybrało cudowny, rzadko spotykany różowy kolor-jak skóra niemowlęcia - a łzy zmieniły się w krople deszczu -ożywczą, różową mgiełkę.Nagle świat Julii nabrał różowych barw i stał się przytulny iciepły jak deszcz w Seattle.Julię ogarnęło ciepłe, miłe uczucieprzyjemnego zmęczenia, które nieraz odczuwały z Josie, kiedy podkoniec dnia kładły się do łóżka i zapadały w sen.%7łeby śnić.263RS Julia wtuliła się w wygodny fotel Babci i patrzyła na różoweniebo, a kiedy zamknęły się jej powieki, nadal widziała jego różowąbarwę.Zasnęła w tej różowej poświacie.Spała głęboko i śniły jej się sny we wszystkich kolorach tęczy.Były jak delikatne akwarele.Jak przepełnione radością letnie chmury.Nie śniły jej się żadne obrazy.Wypełniała ją tylko nadzieja,szczęście i miłość.W jej akwarelowych snach nie było też żadnych dzwięków.Jedynie na samym ich końcu rozległ się dzwięk dzwoneczków.Kiedysię obudziła, wokół nadal było różowo i dzwoniły dzwoneczki.Był różowy świt.Julia przespała całą noc w fotelu Babci, śniąc radosne, pastelowesny.Musiała chyba być jeszcze pogrążona we śnie, bo nieprzestraszył jej dzwonek do drzwi.Gdyby nie spała, na pewno by sięprzeraziła.Któż inny mógł dzwonić do jej drzwi o świcie jak nie lekarze ipielęgniarki, którzy przyszli, żeby osobiście, tak delikatnie, jak totylko możliwe, przekazać jej tę straszną wiadomość.Julia nie czuła lęku.Pastelowe sny napełniły ją nadzieją; Płynęłado drzwi jak na pastelowej chmurce.Kiedy tak unosiła się na tęczy, wydawało jej się, że głosdzwonka brzmi niesłychanie srebrzyście.Magicznie i czysto.Pomyślała, że przypomina głos dzwonków przy saniach.264RS 22Jace'owi również przyszły na myśl dzwoneczki przy saniach,kiedy usłyszał delikatny dzwięk dzwonka.A raczej złudzeniedzwonków, poprawił się.Doktor Colton dobrze wiedział, dlaczegojego umysł ulegał iluzji, uciekał w świat snów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki