[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jestem pewien, że znalazłby coś, w co mógłbyś zainwestować.Hrabia uniósł brew.- Dlaczego miałbym jeszcze w coś inwestować?- Najwyrazniej brakuje ci gotówki.Inaczej kazałbyś służbiezbierać gałęzie.- Tradycja każe, żeby lord brał w tym udział - odrzekł hrabia.-Jeśli jesteś zmęczony, możesz wrócić do pałacu i odpocząć przykominku, Reynolds.- Nie kuś mnie.- Ogień na kominku to wspaniała perspektywa, ale żona urwa-łaby mi głowę, gdybym tu nie pomagał - przyznał wicehrabiaCranborne.Mężczyzni się roześmiali.- Uczciwie was ostrzegam, panowie, że uczestniczymy teżw dekorowaniu dworu - odezwał się hrabia.- Moja matka twierdzi,że tej sprawy nie można powierzać służbie.Jest bardzo dumna zeswej kolekcji bogatych i efektownych ozdób.Kilku mężczyzn jęknęło z udawanym przerażeniem.- Panie wybaw nas! - zawołał pan Halloway.- Cały dzień bę-dziemy łazić po drabinach, usiłując rozwiesić zieleń tak, aby sprostaćwymaganiom dam.Gdyby nie twoje dobrze zaopatrzone w winopiwnice, Hampton, wyjechałbym już jutro.- Za kilka dni zabiorę was na polowanie - obiecał hrabia.- Topowinno poprawić wam humor.- Teraz jemioła, panowie! - krzyknęła lady Marion.- Mamy do-syć gałęzi, więc szukamy jemioły.A jak wszyscy wiemy,najładniejsza rośnie na wysokich dębach.- Matka nalegała, żeby zebrać jej jak najwięcej - wyjaśniławszystkim lady Charlotte. - Do całowania - podchwyciła Lily.Odwrócili się wszyscy, żeby na nią spojrzeć, a ona zakryła twarzdłonią i zaczęła chichotać.Rebeka zdała sobie wtedy sprawę, żedziewczynka dokładnie wie, co się dzieje, kiedy ktoś zostanie przy-łapany pod jemiołą.Jeszcze raz hrabia przyjął rolę przewodnika i poprowadził ichprzez las do miejsca, gdzie rosły dęby.Chociaż mężczyzni jęczeli, żełażenie po drzewach uwłacza ich godności i że zniszczą im się ideal-nie wyczyszczone buty, Rebeka odniosła wrażenie, że wykazują dośćdużą zręczność.Najwyrazniej świetnie się też przy tym bawili.Kobiety i dzieci, stojąc pod drzewami, pokrzykiwały zachęcającoi wskazywały szczególnie piękne okazy.Mężczyzni dobrodusznie sięzgadzali, żartując między sobą, jak zabawnie muszą wyglądać.- Kiedy wrócimy, będziemy musieli się zdrzemnąć - stwierdziłalady Marion.- Tyle świeżego powietrza i ruchu bardzo męczy.- Jestem za duża na drzemkę, kuzynko Marion  oświadczyłaLily.- Jeśli nie odpoczniesz, będziesz miała zły humor - ostrzegła ladyCharlotte.Lily gwałtownie pokręciła głową.- Tata obiecał, że zagra dziś ze mną w tryktraka.- To gra dla dorosłych - wtrąciła Rebeka.- Wolę ją od pikiety - powiedziała Lily.- Ale tata zagra w obiegry, jeśli go poproszę.Zaskoczona, Rebeka zwróciła się do Marion, pewna, że zle usły-szała.- Karty? Ależ ona ma dopiero sześć lat!- Jest bardzo pojętna.Gra lepiej niż niejeden dorosły.- Uprawia hazard? - Głos Rebeki załamał się ze zdziwienia.- I jejojciec na to pozwala?Lady Charlotte zarumieniła się i spuściła wzrok.- To on ją tego nauczył.Oczy Rebeki zrobiły się okrągłe ze zdziwienia.Jako córka du-chownego miała wpajane, że należy unikać hazardu, a już zwłaszczadotyczy to kobiet. - Dlaczego miałby to zrobić?Lady Charlotte odchrząknęła i rzuciła szybkie spojrzenie na ladyMarion.- Ze względu na moją matkę - powiedziała po dłuższej chwililady Marion.- Oczywiście była wspaniałą kobietą, ale.Panie świećnad jej duszą.straciła fortunę, grając w karty.Nie zdawaliśmy sobiesprawy z rozmiarów tego nałogu aż do jej śmierci.Ojciec stwierdziłwtedy, że większość jej biżuterii to falsyfikaty.- Nie rozumiem - przyznała Rebeka.- Matka sprzedała prawdziwe klejnoty, żeby spłacić swoje długikarciane.Aby ukryć tę wstydliwą tajemnicę przed ojcem, kazała po-robić tanie kopie.- Ojej!- No właśnie.To jeszcze jeden powód, dla którego konieczniemusiałam wyjść za bogatego mężczyznę.Lady Marion zadarła głowę i krzyknęła do męża:- Pamiętaj, żeby wziąć tę piękną jemiołę z twojej lewej strony,najdroższy! Jest tak pełna i bujna, że wystarczy tylko zawiązać naniej wstążkę i można powiesić ją gdzieś nad drzwiami.- Jeśli jej dosięgnę i nie złamię sobie przy tym karku, pójdzie donaszej sypialni, kochanie - odparł wicehrabia.Rebeka spojrzała na lady Marion.- Czy pani też uprawia hazard?- Och, nie.Skądże.Nawet nigdy nie postawiłam zakładu na wy-ścigach konnych.Wiem aż za dobrze, że takie rzeczy ma się w krwi -powiedziała lady Marion ze smutkiem.- Myślę, że to właśnie dlategoCameron nauczył Lily grać.Dużo lepiej wiedzieć, jak stawiaćzakłady i wygrywać.Koniec końców oszczędzi jej to wielu zgryzot.- A nie lepiej by było nauczyć Lily, żeby w ogóle nie uprawiałahazardu? - zapytała Rebeka, zdziwiona takim rozumowaniem,zwłaszcza że hrabia wiedział aż nazbyt dobrze, że rodzinne uzależ-nienie od hazardu nie mogło przeniknąć nawet do jednej kropli krwiLily. - Pewnie tak zrobi, kiedy będzie starsza - powiedziała ladyCharlotte.- Ja w każdym razie popieram jego wysiłki, żeby uczyć Lily -stanowczo upierała się lady Marion.- A to, że sam się tym zajmuje,jest wręcz nadzwyczajne.Rodzice rzadko otaczają dzieci aż taką tro-ską.Christina i Cameron byli pod tym względem wyjątkowi: zawszeznajdowali czas dla córki.Zamierzam zrobić to samo, kiedy Pan Bógobdarzy nas przychówkiem.Wicehrabia Cranborne, który właśnie schodził z drzewa, niemalz niego nie spadł, kiedy usłyszał koniec rozmowy.- Przychówek, Marion? To znaczy dzieci?Twarz Marion poczerwieniała.- Niestety, jeszcze nie mam nic do zakomunikowania, ale możewkrótce będę miała.- odchrząknęła -.dobrą wiadomość.Wicehrabia Cranborne pobladł z wrażenia i musiał oprzeć sięo drzewo, żeby zachować równowagę.- Nadzwyczajne.- Jeszcze tak się nie ciesz - powiedziała lady Marion z czułymuśmiechem.- My, Sinclairowie mamy niezły temperament.Jesteśmyporywczy rozpieszczeni i co rusz ładujemy się w jakieś tarapaty.Nasze dzieci z pewnością będą wyjątkowo psotne.- Niczego bym bardziej nie pragnął - odparł wicehrabia Cran-borne oszołomiony.Lady Marion poklepała go po ramieniu.- Wystarczy tego.O takich sprawach nie rozmawia się w elegan-ckim towarzystwie.Nie zważając na to, że wszyscy im się przyglądają, wicehrabiaobjął żonę i pocałował ją mocno w usta.Rebeka, patrząc na nich,poczuła ukłucie zazdrości.Jak cudownie, niewyobrażalnie cudowniemusi być dzielić radość oczekiwania na dziecko z mężczyzną,którego się kocha.- Dosyć tego, Cranborne! - zawołał lord Reynolds.- Jeszczetrochę i zużyjesz całą moc do całowania, jaka jest w jemiole.Przestali się całować, ale Rebeka zauważyła, że wicehrabia całyczas obejmuję żonę. - Czy ma już pani wszystko ze swojej listy, lady Marion? -spytał Daniel.- Zostało tylko świąteczne polano na kominek - odpowiedziała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki