[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W kamienicy pod numerem 28 przed wojną, a zresztą i wczasie wojny, mieściła się apteka.Magda dobrze pamiętała tenadres, bo często kupowała tam lekarstwa, najpierw dla mamy,gdy ta żyła jeszcze; a pózniej zasypki i witaminy dla dziecka.Teraz stał tu hotel, na sporym placu.Sam hotel, mimo swojej nazwy, wydał się Magdalenieśmiesznie malutki.Zatrzymała się przed wejściem i mimo żeportier czekał już obok, gotowy do odebrania od gościabagażu, Magdalena nie puszczała rączki walizki, ściskając jąkurczowo, i rozglądała się dookoła.To ma być Krucza? W ogóle niepodobna do tej z dawnych lat.Tu był sklep zkapeluszami, a tu księgarnia, przypominało jej się.A zaraz obok, mniej więcej na rogu Wspólnej, stałakamienica, w której w latach osiemdziesiątychdziewiętnastego wieku mieszkał Henryk Sienkiewicz, o czymopowiadała Magdzie pani ze szkolnej biblioteki.Tu był sklep z butami, tam zakład fryzjerski.Przedoczami Magdaleny pojawiła się dawna Krucza, w całej swojejwspaniałości.A zaraz potem oczami duszy ujrzała zwałygruzów, dymiące zgliszcza, pył i kurz - taki widokzapamiętała, opuszczając Warszawę po powstaniu.Ale dużożywsze w tej chwili były wspomnienia Kruczej, jakąwidywała w snach od dnia, w którym zobaczyła tę  starąKruczą" po raz ostatni.Tamtego dnia, zawinięta w stary płaszcz i okutana po uszyjakąś wielką chustą, stała przed domem numer 46, marząc, byz bramy wyszła kobieta z wózkiem, w którym leżało dziecko.Jej, Magdy, córeczka.Zostawiona, oddana obcym ludziom,ale nie dlatego, że niechciana, tylko żeby zapewnić jej życie.Ale choć Magdalena czekała wtedy prawie cały dzień, nikt niewyszedł z wózkiem na spacer.Nie zdecydowała się iść tamjeszcze raz; z determinacją powtarzała sobie w myślach, że todziecko w wózku, nawet gdyby je zobaczyła, już nie jest jejdzieckiem.I tak jest dobrze, przekonywała samą siebiekażdego dnia.Nigdy więcej nie wybrała się na Kruczą, to byłapokuta, którą Maddy sama sobie zadała.Wiedziała od pani Adeli, że córeczka żyje, żezaopiekowali się nią sąsiedzi, i ta świadomość musiała jejwystarczyć.Co roku, nie mówiąc o tym nikomu, w myślachobchodziła urodziny Antosi.Wyobrażała sobie, jak jejdziecko, a potem dziewczynka i młoda kobieta wygląda, comyśli, czuje, robi.Wymarzyła sobie męża dla niej - nie, nie lekarza, tylko statecznego prawnika, kogoś takiego, jakmecenas Malczewski z Kruczej, tylko młodszego oczywiście.W marzeniach Magdaleny jej córka miała już dwoje dzieci,sama nie pracowała, żyła w dobrobycie zapewnionym przezzapobiegliwego i uwielbiającego ją męża.W tych marzeniachnie było żadnych innych rodziców.Była tylko ona,Magdalena, mama i babcia.Wróciła pamięcią do starej kamienicy.Sklepy na parterze,od frontu.Spożywczy, sprzedaż i naprawa maszyn do szycia,warsztat szewski i sklep z materiałami, w którym pracowałajej mama.Brama wejściowa, z pięknymi zdobieniami nawrotach i przycupnięte po obu stronach skulone kamiennefigurki.Na parterze było ich mieszkanie, duże, widne,przestronne.Sześć pokoi, wielka kuchnia - królestwo pannyEdyci, łazienka, dwie toalety.Naprzeciwko mieszkali państwoTarnowscy.A obok nich pani Maria Parzyńska, przed którejdrzwiami panna Edyta miała zostawić malutką Tosię.Tak, teraz pamiętała to wszystko doskonale, umiałabynawet opowiedzieć, jak wyglądał bruk w bramie, jakiejwielkości było podwórko i jak pięknie rzezbione poręczeschodów wiodących na górne piętra.Oczami wyobrazni widziała też kamienicę numer 47,gdzie mieszkał pan Józiek, któremu tak wiele zawdzięczała.Pewnie już nie żyje, westchnęła w duchu.Wędrowała tak w pamięci przez tę swoją ukochaną ulicę,a patrzyła na inne domy, jakby w innym mieście.Dawna Krucza.Nie ma jej już.Ta dzisiejsza Krucza, ulica z rozmachem, z wolnąprzestrzenią między budynkami, rozległa, dwa razy szersza odprzedwojennej.Zaraz, podoba jej się czy nie? Magdalena niemogła się zdecydować.Postanowiła, że obejrzy wszystkodokładnie jeszcze raz.Pózniej, jutro, pojutrze, któregośnastępnego dnia.Najpierw załatwi to, co najważniejsze. Ale nie, nie wytrzymała.Załatwiła szybko, co tam byłotrzeba, w hotelu i wyszła na tę nową Kruczą.Szła terazprędko, rozglądając się dookoła.Wspólna - całkiem inna, %7łurawia także.Nowogrodzka.Magdalena przystanęła i spojrzała w lewo.Kamienicy numer42 nie było widać.Pójdzie tam, za chwilę.Teraz rzut okaprzed siebie, prawa strona Kruczej.coś stoi, jakieś pudełko.Kilkupiętrowe, długie, brzydkie, nie.Na dole sklepjubilerski, duży, poza tym jakieś tabliczki, biura.Podeszłabliżej, ale tablicy z nazwiskiem mecenasa Malczewskiegooczywiście nie było.Stała tam zawiedziona, rozgoryczona izła.Mogła się spodziewać - nie, nie, przecież wiedziała, że ichstary dom już nie istnieje, został zburzony.Ale miała nadzieję,że budynek, który powstał w tym miejscu, będzie podobny,ładny, bardziej stylowy.Cóż, trudno.Zachowa swoje wspomnienia.A w Nowogrodzką już nie weszła.Nie chciała [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki