[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wyprowadził z pogorszenia.Sławawypisała się tydzień wcześniej: prześladujące ją niegodziwe głosy, namawiające do samobójstwa,zostawiły ją w spokoju.Prawie zbratane pacjentki doktora %7łuczylina spotykały się z rzadka w kawiarni  Praga", zjadałytam po czekoladowo*maślanym ciasteczku, wypijały kawę.Swietłana podarowała Sławie swój bez,oprawiony w ramkę, Sława * zbiorek przekładów z perskiego, w którym były czteryprzetłumaczone przez nią wiersze.Jednak drugi prezent, jaki Sława zrobiła swojej nowejprzyjaciółce, był absolutnie bajkowy: Sława zaprosiła ją na urodziny swojej matki.Zaproszonychbyło niewielu: brat matki, emeryt wojskowy z żoną, bratanica i dwie przyjaciółki.Jedną z tychprzyjaciółek * była Wiera Korn.Zwykle Wierze towarzyszył Szurik.To było właśnie to, o czymmarzyła Swietłana: spotkać Szurika nie na ulicy, jakby przypadkiem, a na proszonym wieczorze, wszacownym domu, niechcący.Zadzwonić wprost nie mogła: kobieca godność.A spotykając go ottak, w porządnym domu, może zarzucić jakiś stosowny haczyk.Przerabiała dziesiątki wariantów, póki nie wymyśliła zadowalającego pretekstu: dostała od swojejznajomej, pracującej w aptece, opis nowego francuskiego lekarstwa.To było właśnie to, copotrzeba.Teraz wiedziała, w jakim celu zaprosi go do siebie do domu * przetłumaczyć ulotkę.Spotkali się przy stole u Kiry Wasiljewny.Szurik od razu poznał Swietłanę, chociaż minęło ponadpół roku od tego ostatniego, anginowego spotkania.Przedstawił ją matce, przypomniał o zębiemamuta, upuszczonym mu na nogę właśnie przez tę miłą Swietłanę.Przy stole siedzieli obok siebie, a on dbał o obie.Nalewał wino, podawał półmisek z rybą.Ich wcześniejsza znajomość z tym diabelskim zębem była nieprawidłowa, jak marsz nie z tej nogi.Idiotyczna, przypadkowa, po prostu uliczna znajomość.Anginowe spotkanie zawisło w próżni zniewiadomej przyczyny.Obecnie cała ich znajomość jakby na nowo się zaczynała: w szanowanymdomu, przy godnym stole, w obecności matki, i teraz wszystko powinno pójść całkiem inaczej.Zwietlana należała do tego grona: przyjazniła się z córką przyjaciółki jego matki.Jej babcia,nawiasem mówiąc, też skończyła gimnazjum, jak i babcia Szurika.W mieście Kijowie.I dziadek.Imama pracowała w kulturalnej pracy, kierowała klubem.I ojciec był wojskowym.Zwietlana nienawidziła matki: opuściła rodzinę dla naczelnika ojca, zostawiając ją z ojcem, azabierając młodszego brata.Ojciec po kilku latach zastrzelił się, a ona trafiła do babci, z którąstosunki układały się dziwnie: przeszkadzały sobie nawzajem, ale nie mogły się bez siebie obejść.Ale teraz zmarła babcia, złośliwa skąpa starucha, wzbudziła w Swietłanie uczucie wdzięczności,była jakby jej pokojówką * wprowadzała ją w krąg szanowanych ludzi.Swietłanie wydawało się,że wywiera na wszystkich korzystne wrażenie,więc do wszystkich grzecznie się uśmiechała, a Szurikowi powiedziała:* Byłam dość długo chora i nie mogłam do pana zadzwonić, podziękować za lekarstwo.A teraz pojawiła się nowa potrzeba.Widzi pan, przysłano mi z Francji lekarstwo, ale opis jest pofrancusku.Czy pan nie mógłby mi go przetłumaczyć.* Oczywiście, Swietłano.Zdarzało mi się tłumaczyć farmakologiczne teksty.Mam nadzieję, żesobie poradzę.I wtedy Swietłana wyjęła z torebki wcześniej przygotowaną karteczkę z telefonem:* Proszę do mnie zadzwonić, umówimy się.Ta strategia z lekarstwem, wykorzystywana już nie po raz pierwszy, znów dobrze zadziałała.Szurikzadzwonił.Przyszedł.Przetłumaczył.Wypił herbatę.I znowu musiała go nieco pobudzać. Cała rzecz w tym, że on jest strasznie nieśmiały" * tak stwierdziła Swietłana.A kiedy tozrozumiała, zrobiło się jej lżej: dzwoniła do niego sama i zapraszała, a on przychodził.Odmawiałrzadko i zawsze z ważnych powodów: pilna praca albo mama nie najlepiej się czuje.A WieraAleksandrowna zawsze przekazywała jej pozdrowienia.43.Zimę osiemdziesiątego pierwszego zapamiętała Wiera z powodu bólów skrzywionego palucha iwzruszającej korespondencji z Marią.Dziewczynka pisała dość drobnymi drukowanymi literami irobiła zadziwiająco mało błędów.Jeszcze bardziej zadziwiająca była filozoficzna treść dziecięcychlistów:Dń i.o\j*y Vi ero AiekSaiurje i S*zmriKa *S^yScy M^ie inni po~j t [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki