[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wiói od Ardenów biegnącychtrzyóieści niedzwieói.Wszystkie mówią jak luóie; powiadają mu:  Panie, oddajgo nam! Nie goói się, abyś go przetrzymywał dłużej.To nasz krewniak, winni mujesteśmy pomoc.Aż z pałacu nadbiega chart.Na zielonej murawie, przed innymi,rzuca się na największego niedzwieóia.Wtedy król patrzy na cudowną walkę.Alenie wie, kto zwycięzcą, kto zwyciężonym.Oto co anioł z nieba pokazał rycerzowi.Karol śpi aż do nazajutrz, do białego dnia.l iiKlęska, Religia, Bóg,Król Marsyl uciekł do Saragossy.Pod drzewem oliwnym zsiadł z konia w cieniu.ZemstaOddał sługom swój miecz, swój hełm i nęónie się ułożył na zielonej trawie.Postradałprawą rękę, ucięto mu ją gładko; z powodu krwi, którą stracił, omdlewa z lęku.Przynim żona jego, Bramimonda, płacze i krzyczy, i głośno zawoói.Z nią więcej niżdwaóieścia tysięcy luói, którzy przeklinają Karola i słodką Francję.Biegną do grotyApollina, pomstują nań, odkazują się szpetnie:  Ha! zły Boże! Czemuś nam uczyniłtaki wstyd? Czemuś ścierpiał zgubę naszego króla? Złą dajesz zapłatę tym, co ci dobrzesłużą.Potem odbierają mu berło i koronę, walą go na ziemię do swoich nóg, b3ą goi kruszą k3ami.Potem Terwaganowi wyóierają jego karbunkuł; Mahometa rzucajądo rowu, aż świnie i psy gryzą go i depcą.l iiiMarsyl ocknął się z omdlenia.Każe się zanieść do swej komnaty: są tam wymalowanei wyrysowane znaki rozmaitymi kolorami.A królowa Bramimonda płacze nad nim,wyóiera sobie włosy:  Ja, nęóna woła; i potem głośno wykrzykuje:  Ha! Saragosso,jakaś ty zeszpecona, kiedyś stradała miłego króla, który cię miał w swym ręku.Zdrajcesą nasze bogi, że mu chybiły pomocy w óisiejszej bitwie.Emir bęóie tchórzem, jeślinie przyjóie zwalczyć tego zuchwałego plemienia, tych junaków tak hardych, że niedbają o własne życie.Cesarz o siwej broóie óielny jest i pełen pychy: jeśli emir wydaim bitwę, nie ucieknie.Co za rozpacz, że nie ma nikogo, kto by go zabił!.l iWojna, ReligiaSiedem pełnych lat cesarz został przemocą w Hiszpanii.Zdobywa tam liczne zamkii miasta.Król Marsyl sili mu się oprzeć.Zaraz w pierwszym roku rozesłał swojegońce: z Babilonu wezwał Baliganta: był to emir, starzec brzemienny laty, który żyłdłużej od Wergilego i Homera.Niechaj przybywa do Saragossy na pomoc: jeśli tegonie uczyni, Marsyl zaprze się swoich bogów i wszystkich bożków, których uwielbia;przyjmie wiarę chrześc3ańską, bęóie szukał pokoju z Karolem Wielkim.Ale emirjest daleko, zapóznił się wielce.Z czteróiestu królestw zwołuje ludy; każe gotowaćwielkie statki, okręty i galary, barki i łoóie.Pod Aleksandrią jest wielki port nadmorzem; zbiera tam całą swoją flotę.Było to w maju, w pierwszy óień lata: rzuci namorze wszystkie swoje wojska.Wielkie jest wojsko tego podłego nasienia.Poganie pęóą wszystkimi żaglami, wio-słują, sterują.Na szczycie masztów i na wysokich óiobach błyszczą karbunkułyauto iez a y Pieśń o Rolanóie 41 i mnogie latarnie; z góry rzucają przed siebie taką jasność, że w nocy morze jestjeszcze piękniejsze.I kiedy zbliżają się do ziemi hiszpańskiej, brzeg rozświetla się całyi błyszczy.Wieść o tym dochoói aż do Marsyla.iPlemię pogańskie nie myśli o spoczynku.Opuszczają morze, wpływają na słodkiewody.Przebywają Marbryzę, przebywają Marbrozę, płyną w górę Ebru z wszystkimistatkami.Latarnie i karbunkuły błyszczą bez liku i całą noc świecą wielkim światłem.Rankiem przybywają do Saragossy.iiień jest jasny i słońce błyszczące.Emir wysiadł ze swego statku.Po jego prawicykroczy Espanelis; siedemnastu królów tworzy jego świtę; potem idą hrabiowie i diuki,których nie znam liczby.Pod laurem, w szczerym polu, rzucają na zieloną trawędywan z białego jedwabiu: wznosi się tron, cały z kości słoniowej.Tam sieói poganinBaligant; wszyscy inni stoją przed nim.Ich pan pierwszy przemówił:  Słuchajcie,zacni i óielni rycerze! Król Karol, cesarz Francuzów, nie ma prawa jeść, o ile ja niekażę.W całej Hiszpanii wydał mi wielką wojnę; wzajem pójdę go szukać w słodkiejFrancji.Nie spocznę w życiu, póki go nie ub3ę lub póki nie uzna się zwyciężonym.Jako zakład swoich słów uderza się prawą rękawicą w kolano.iiiSkoro tak rzekł, zaklina się mocno, że za wszystko złoto, jakie jest na ziemi, nie ponie-cha wyprawy do Akwizgranu, góie Karol odbywa swoje roki.Luóie jego chwalą muto, dają mu swoje rady.Wówczas woła dwóch swoich rycerzy; jeden Klaryfan, drugiKlarian. Jesteś synem króla Maltrajana, który miał obyczaj chętnie nosić poselstwa.Nakazuję ci, abyś poszedł do Saragossy.Oznajm ode mnie Marsylowi: przyszedłemmu pomagać przeciw Francuzom.Jeśli znajdę sposobność, bęóie wielka bitwa.Jakozakład daj mu tę zwiniętą rękawicę haowaną złotem i niechaj ją wóieje na prawąrękę.I zanieś mu tę laskę ze szczerego złota, i niechaj przyjóie tutaj uznać się mymlennikiem.Pójdę do Francji wojować z Karolem.Jeśli nie bęóie błagał zmiłowania,leżąc u moich stóp, i jeśli nie zaprze się wiary chrześc3ańskiej, zedrę mu z głowykoronę.Poganie odpowiadają:  Dobrze rzekłeś, panie.iBaligant powiada:  Baronowie, na koń! Niech jeden niesie rękawiczkę, drugi laskę.Odpowiadają:  Miły królu, tak uczynimy.Tak długo jadą, aż przybyli do Saragossy.Przebywają óiesięć bram, przebywają cztery mosty, jadą ulicami, góie przygląda-ją się im mieszczanie.Kiedy się zbliżają, słyszą w górze wielki zgiełk pochoóącyz pałacu.Tam zbiera się plemię pogan, którzy płaczą, krzyczą, święcą wielką żałobę:opłakują swoich bogów, Terwagana i Mahometa, i Apollina, których już nie mają [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki