[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Steve obrócił się i spojrzał na przyjaciela.- Czyżbyś coś sugerował?Curt wzruszył ramionami.- Nigdy nic nie wiadomo.Chodz, złożymy naszemu rosyjskiemukoleżce wizytę.Otworzyli furtkę w metalowym płocie, który biegł wzdłuż frontudomu.Ruszyli popękanym betonowym podejściem ledwo widocznymprzez warstwę zeschłych liści.Malutki skrawek trawnika porastałychwasty.Curt rozejrzał się za dzwonkiem, ale nie znalazł go.Otworzyłpodartą siatkę na drzwiach i już miał zapukać, gdy nagle z wnętrzadobiegł głuchy łomot.Strażacy popatrzyli na siebie zdziwieni.- Co to było, do diabła? - zapytał Steve.- Skąd mam wiedzieć? - odparł Curt.Miał zamiar znów zapukać,lecz huk powtórzył się.Tym razem towarzyszył mu odgłos tłuczonegoszkła.Mężczyzni usłyszeli też Jurija przeklinającego głośno po rosyjsku.- Wygląda na to, że nasz znajomy komuszek demoluje dom -odezwał się Steve.- Lepiej, żeby nie tykał przy tym laboratorium - stwierdził Curt.Zastukał mocno do drzwi.Chciał mieć pewność, że Jurij go usłyszy.Odczekali kilka minut w głuchej ciszy, po czym Curt zapukałponownie.Tym razem rozległy się czyjeś kroki i szarpnięte drzwiotworzyły się z impetem.- Masz towarzystwo - powiedział Curt.Próbował ominąć wzrokiemJurija, aby ocenić rozmiar szkód.Na twarzy Jurija najpierw malowała się złość, która stopniowoprzechodziła w zdumienie i nie skrywaną radość, gdy tylko rozpoznałswoich przyjaciół.Mimo że nadal miał na policzkach rumieńce, uśmiechnął się od ucha do ucha.- Cześć, chłopcy! - zawołał ochrypniętym głosem.- Przejeżdżaliśmy w pobliżu - wyjaśnił Curt.- Postanowiliśmywpaść i zobaczyć, co u ciebie.- Cieszę się, żeście przyjechali - odparł Jurij.- Słyszeliśmy, że pytałeś o nas w remizie - rzekł Steve.Jurij przytaknął z entuzjazmem.- Szukałem was, chłopcy, żeby.- Słyszeliśmy - wpadł mu w słowo Curt.- Miałeś się nie pokazywać w remizie - dodał Steve.- Dlaczego?- Jeśli trzeba ci to tłumaczyć, to znaczy, że jesteś dla nas ciężarem -stwierdził Steve.- W operacji, którą planujemy, bezpieczeństwo to podstawowywymóg - wyjaśnił Curt.- Im mniej ludzi kojarzy nas ze sobą, tymjesteśmy bezpieczniejsi, zwłaszcza że ty jesteś obcokrajowcem.Mamyniewielu przyjaciół mówiących z rosyjskim akcentem.Jak zaczniesz onas rozpytywać, nasi koledzy zaczną coś podejrzewać.- Przepraszam - powiedział Jurij.- Nie sądziłem, że to może byćjakiś problem.Przecież sami wspomnieliście, że wielu waszych kolegówmyśli tak samo jak wy, chłopcy.- Są wśród nas patrioci - potwierdził Curt.- Ale nikt nie dorównujenam siłą patriotyzmu.Może rzeczywiście nie wyraziliśmy się dośćjasno.W każdym razie teraz wiesz, że nigdy więcej nie masz siępokazywać w remizie.- Okay - przyrzekł Jurij.- Więcej się tam nie pokażę.- Nie zaprosisz nas do środka? - zapytał Curt.Jurij zerknął przez ramię w stronę sypialni Connie.Drzwi byłyuchylone.- A, jasne, wchodzcie.- Odstąpił od wejścia i wykonał gestzapraszający.Zamknąwszy drzwi, zaprowadził swoich gości do pokojudziennego, gdzie stała niska, wytarta kanapa i dwa proste drewniane krzesła.Zabrał stertę gazet z sofy i położył ją na Podłodze.Curt usiadł na kanapie, a Steve usadowił swój umięśniony korpusna jednym z krzeseł.- Czy mogę wam, chłopcy, zaproponować mrożoną wódkę? -zapytał Jurij.- Ja wolę piwo - odparł Curt.- Ja też.- Niestety - rzekł Jurij.- Mam tylko wódkę.Steve przewrócił oczami.- Niech będzie wódka - zgodził się Curt.Gdy Jurij poszedł do lodówki, aby zrobić drinki, Steve wychylił sięna krześle i oznajmił:- Teraz wiesz, czemu się niepokoję.Ten facet to półgłówek.W ogólenie skumał, że nie wolno mu się zjawiać w remizie.Nawet mu to do łbanie przyszło.- Spokojnie - odparł Curt.- On nie ma za sobą szkoleniawojskowego.Mając do czynienia z amatorem, powinniśmy być bardziejjednoznaczni.Musimy wziąć na niego poprawkę.Poza tym niezapominajmy, że wyświadcza nam niemałą przysługę, zaopatrując nasw broń biologiczną.- Jeżeli nie nawali - skontrował Steve.Przez otwarte drzwi do sypialni Connie wpadł szum spuszczanej wtoalecie wody.Curt nastroszył brwi.- Czy ja słyszałem wodę w łazience? - zapytał.- Ja też słyszałem - potwierdził Steve.- Nie jestem tylko pewny skąd.Te domy stoją tak cholernie blisko siebie, że mogło to być u sąsiada.Jurij wrócił do pokoju gościnnego, niosąc trzy kubki wypełnione dopołowy mrożoną wódką.- Mam dla was, chłopcy, dobrą wiadomość - oświadczył, stawiając jena stoliku do kawy.- Przed chwilą usłyszeliśmy wodę w toalecie - stwierdził Curt.Wziąłswojego drinka.- Wydawało nam się, że dzwięk pochodzi z tego domu.- Bardzo możliwe - potwierdził Jurij i z odrazą wzruszył ramionami. - W pokoju obok jest moja żona, Connie.Curt i Steve wymienili zlęknione spojrzenia.- Przyjechałem do remizy, dlatego że.- Wolnego! - przerwał mu Curt.- Nie mówiłeś nam, że masz żonę.- Po co miałbym o tym mówić? - zdziwił się Jurij.Spoglądał to naSteve a, to na Curta.Widział, że zaniepokoiło ich to tak samo, jak jegowizyta w remizie.- Nam powiedziałeś co innego - zauważył rozdrażnionym tonemCurt.- %7łe żyjesz sam i że nie masz żadnych przyjaciół.- Prawda - przyznał Jurij.- Jestem sam, nie mam przyjaciół.- Ale w tamtym pokoju siedzi twoja żona - stwierdził Curt.Spojrzałna Steve a, który wbił wzrok w sufit na znak, że chyba się przesłyszał.- W angielskim jest takie powiedzenie o mijających się nocą statkach- wyjaśnił Jurij.- My, Rosjanie, mamy to samo wyrażenie w naszymjęzyku.Ja i Connie jesteśmy jak dwa statki w nocy.Nie rozmawiamy zesobą.Do czorta, prawie w ogóle się nie widujemy.Curt oparł łokcie na kolanach i pomasował sobie skronie.Nie mógłuwierzyć, że dowiaduje się o tym wszystkim tak pózno, po tyluprzygotowaniach.Czuł, że za moment rozboli go głowa.- Myślisz, że twoja słyszy to, co tutaj mówimy? - Steve zwrócił się doJurija.- Wątpię.Poza tym ma w nosie, o czym gadamy.Ona potrafi tylkojeść i oglądać telewizję.- Nie słyszę telewizora - powiedział Steve.- Zgadza się - przytaknął Jurij.- To dlatego, że przed chwilą gorozwaliłem.Doprowadzał mnie do obłędu.Te sztuczne wybuchyśmiechu, które mają dawać do zrozumienia, że życie w Stanach jest niewiadomo jak zabawne i cudowne.- Może byś tak przynajmniej zamknął drzwi - wycedził Curt przezzaciśnięte zęby.- Okay, nie ma sprawy - odparł Jurij i ruszył do drzwi.- No więc chyba już pojmujesz, o co mi chodziło - wyszeptał Steve.-Zaraz ci mówiłem: ten facet jest szurnięty! - Zamknij się - odszczeknął Curt.Jurij wrócił na swoje krzesło i popił wódki ze swego kubka.- Czy twoja żona wie, w jakim charakterze pracowałeś w ZwiązkuRadzieckim? - zapytał Curt ściszonym głosem.Bał się usłyszećodpowiedz i żachnął się, kiedy Jurij potwierdził.- A co z twoim laboratorium? - odezwał się Steve.- Czy ona wie otym laboratorium, które rzekomo wybudowałeś w piwnicy?- Co rozumiesz przez  rzekomo? - spytał Jurij.Podejrzenia Steve auraziły go.- To, że nigdy go nie widzieliśmy - odrzekł Steve.- Na razie nic namnie pokazałeś, choć my nie szczędziliśmy wysiłków, aby skombinowaćmateriały, które podobno były ci potrzebne.- Mogliście zobaczyć moje laboratorium w każdej chwili - obruszyłsię Jurij [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki