[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przez nastÄ™pnych parÄ™ dni posuwaliÅ›my siÄ™, to pÅ‚ynÄ…c,to brodzÄ…c i przeciÄ…gajÄ…c pirogi po kamieniach.Jorge, któryodbyÅ‚ już parÄ™ podobnych ekspedycji, obiecywaÅ‚ doprowa­dzić mnie do celu, a celem byÅ‚ oryginalny szaman jednegoz tych nielicznych plemion, które kontakty z cywilizacjÄ… bia­Å‚ych ludzi ograniczaÅ‚y do niezbÄ™dnego minimum.Nie jestembezkrytyczny  do podaÅ„, mitów i fantastycznych konfa­bulacji mam stosunek ostrożny.Atoli w przeciwieÅ„stwie dowielu utytuÅ‚owanych kolegów nie dezawuujÄ™ ich z góry i niepotÄ™piam ich bez zastanowienia w czambuÅ‚.WiÄ™cej powiem!Uważam, że w każdej legendzie kryje siÄ™ jakieÅ› jÄ…dro praw­dy.(A czasami nawet dwa  to moje BP).O tubylczych nar­kotykach wiedziaÅ‚em sporo.Egzotyczna do niedawna kokazalewaÅ‚a wÅ‚aÅ›nie rynek amerykaÅ„ski, wypierajÄ…c marihuanÄ™i rywalizujÄ…c z najnowszym cudem farmakologii  LSD.Odpewnego czasu znany byÅ‚ także skÅ‚ad chemiczny legendarnejkurary i innych trujÄ…cych alkaloidów.Czego wiÄ™c szukaÅ‚em w tych niegoÅ›cinnych ostÄ™pach, wspinajÄ…c siÄ™ dwa dni po urwisku peÅ‚nym jadowitych węży,wielkich pajÄ…ków ptaszników i wszelkiego robactwa? Uczci­wie muszÄ™ przyznać, im wdrapywaliÅ›my siÄ™ wyżej, byÅ‚o gomniej.ChciaÅ‚em dokonać weryfikacji pewnej legendy, któranie dawaÅ‚a mi spokoju.Sporo sÅ‚yszaÅ‚em o stanach, w jakiewprawiali siÄ™ tubylczy szamani, i o niezwykÅ‚ych doznaniach,jakie stawaÅ‚y siÄ™ ich udziaÅ‚em.Czy byÅ‚o to sprytne oszustwo,czy też naprawdÄ™ udawaÅ‚o im siÄ™ podróżować w czasie, do­cierać do wÅ‚asnej przeszÅ‚oÅ›ci, wykorzystujÄ…c mapy zawartew ich kodzie genetycznym? Traktowanie wszystkiego, cowymyka siÄ™ oficjalnej nauce, jako bajek jest bardzo wygod­ne.Ale czy twórcze?NocowaliÅ›my w hamakach z moskitierami, wsÅ‚uchujÄ…csiÄ™ w muzykÄ™ nocy, wÅ›ciekÅ‚e wrzaski wyjców i szataÅ„ców,maÅ‚pek ponoć maleÅ„kich, ale wydajÄ…cych dzwiÄ™ki godne ty-ranozaura (podobnie bywa z niedużymi kobietkami).Dużorzadziej docieraÅ‚ do naszych uszu ryk jaguara.OsiÄ…gnÄ…wszy wreszcie szczyt  równinÄ™ poroÅ›niÄ™tÄ… dużorzadszÄ… roÅ›linnoÅ›ciÄ…, zwanÄ… przez miejscowych sabanÄ…,z niewielkim zapadliskiem w Å›rodku, wypeÅ‚nionym przezmaÅ‚y stawek otoczony przez skaÅ‚y o dziwacznych ksztaÅ‚tach,przypominajÄ…cych skamieniaÅ‚e potwory  rozglÄ…dać siÄ™ po­czÄ…Å‚em za tubylcami.JakimiÅ› chaÅ‚upami, choćby Å›cieżkÄ….W koÅ„cu nie Å›ciÄ…gnęły nas tu osobliwoÅ›ci przyrody.Jednaknie dostrzegÅ‚em nawet najmniejszego Å›ladu ludzi.José wskazaÅ‚ miejsce, w którym mieliÅ›my zÅ‚ożyć przy­gotowane dary z obowiÄ…zkowymi lusterkami, siekierkamii tkaninÄ….Potem nakazaÅ‚ wycofać siÄ™ do obozu zaÅ‚ożonegow pobliżu krawÄ™dzi tepui.Kiedy rano wróciliÅ›my na miejsce  dary zniknęły.NiezdążyÅ‚em ucieszyć siÄ™ tym faktem, kiedy nagle, jak spodziemi, otoczyÅ‚ nas krÄ…g dzikich, prawie nagich ludzi z dmu­chawkami w rÄ™kach, o groznych, pomalowanych twarzach,wydajÄ…cych jeszcze grozniejsze okrzyki, które, jak utrzymy­ waÅ‚ José, a tÅ‚umaczyÅ‚ mi Jorge, Å›wiadczyÅ‚y o daleko posuniÄ™­tej życzliwoÅ›ci.Daj Boże!Jak siÄ™ pózniej dowiedziaÅ‚em, bractwo mieszkaÅ‚o w jaski­niach i przybywaÅ‚o tu okresowo na jakieÅ› obchody zwiÄ…zanez inicjacjÄ… i pÅ‚odnoÅ›ciÄ….José twierdziÅ‚, że mamy szczęście,ponieważ autochtoni gotowi sÄ… dopuÅ›cić nas do swych obrzÄ™­dów (duchy przodków wyraziÅ‚y ponoć zgodÄ™), a nawet po­dzielić siÄ™ z nami tym, co majÄ…, z kobietami wÅ‚Ä…cznie.ByÅ‚emwzruszony, choć prawdÄ™ powiedziawszy, żadna z krÄ™pychi okrutnie brudnych Indianek nie przypadÅ‚a mi do gustu.Co do szamana, suchy i pokrÄ™cony jak faworek, wydawaÅ‚siÄ™ mieć tysiÄ…c lat.Z hakiem.José twierdziÅ‚, że jest wyjÄ…tko­wym fachowcem w swej dziedzinie.PotrafiÅ‚ leczyć choro­by, sprowadzać deszcz, przepowiadać przyszÅ‚ość, ale takżewspominać przeszÅ‚ość. WiedziaÅ‚, że przybÄ™dziesz  poinformowaÅ‚ José pokrótkiej wymianie zdaÅ„ z czarownikiem. I co w zwiÄ…zku z tym? Zgodnie z wolÄ… bogów otworzy przed tobÄ… to, co za­zwyczaj jest zamkniÄ™te. BÄ™dÄ™ mu wielce zobowiÄ…zany.Wieczorem zaczęła siÄ™ uczta  w jadÅ‚ospisie byÅ‚a maÅ‚pi-na (podobno lepsze jest jedynie miÄ™sko ludzkie ze Å›wieżegouboju) i pieczony tapir.Prawdziwa ceremonia zaczęła siÄ™ do­piero z zapadniÄ™ciem zmierzchu.Posmarowano mnie osobli­wie Å›mierdzÄ…cym paskudztwem i wdmuchniÄ™to do nosa jakiÅ›proszek, który bÅ‚yskawicznie zaparÅ‚ mi dech.Potem podanomi tykwÄ™ z napojem, niewÄ…tpliwie alkoholowym, w smakuprzypominajÄ…cym sfermentowanÄ… cziczÄ™.Szaman wrÄ™czyÅ‚mi fajkÄ™  jednak to, co siÄ™ w niej tliÅ‚o, nie miaÅ‚o zapachutytoniu.Raczej starych skarpetek. Nie zaciÄ…gaj siÄ™!  usÅ‚yszaÅ‚em ostrzegawczy szeptJorge.Nie miaÅ‚em zamiaru.Już wczeÅ›nie José poradziÅ‚ mi, abym niezależnie od tego, co mi zaproponujÄ…, aplikowaÅ‚ sobie naj­wyżej po pół porcji.OszczÄ™dzaÅ‚em siÄ™ wiÄ™c, próbujÄ…c nie tra­cić samokontroli [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki