[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.  Szalenie.Czasem  odparła. Nie będąc pewną, czy pozwolą pani wyjść za niego za mąż? O, jaka z pani skrupulantka! Wcale nie mam ochoty wyjść za mąż.Jestem jeszcze zamłoda. Ale, jeśli on panią kocha tak bardzo, jak pani mówi, a w końcu okaże się, że nic z tego niebędzie, unieszczęśliwi go pani przecież. Rozumie się, że złamie mu to serce.Byłabym urażona i rozczarowana, gdyby tak się niestało. Wie pani, myślę, że ten pani Izydor musi być głupi. Tak, jest głupi, jeśli chodzi o miłość.Ale pod każdym innym względem jest mądry, a cequ'on dit1.Pani Cholmondeley uważa go za nadzwyczaj mądrego; mówi, że dzięki swoimuzdolnieniom na pewno wybije się rychło i osiągnie sukces; co się mnie tyczy, wiem tojedynie, że w mojej obecności nie robi nic innego, tylko wzdycha wciąż i wzdycha, iprzewraca oczami.Mogę go sobie owinąć dokoła małego palca.Pragnąc zyskać jakieś bardziej określone pojęcie o tym szale-1 Tak mówią.130jącym z miłości panu Izydorze, którego stanowisko wydawało mi się mocno niepewne,prosiłam pannę Fanshave, aby opisała mi go dokładnie.Nie potrafiła wszelako dać miwyraznego jego obrazu: brakło jej odpowiednich słów i określeń, jak również zdolnościlogicznego ich wiązania, aby się mogły złożyć na plastyczną całość.Opis sprawiał nawettakie wrażenie, jak gdyby nie zdołała należycie przyjrzeć się swojemu wielbicielowi: nic wjego wyglądzie, żaden z jego rysów, nic z wyrazu twarzy nie dotarło do jej serca, niepozostawiło na stałe śladu w jej pamięci.Wszystko, co potrafiła o nim powiedzieć,streszczało się w zapewnieniu, że jest beau, maisplutdt bel homme, ąuejoli garcon1.Mojacierpliwość mogłaby się szybko wyczerpać i zainteresowanie jej opowieściami by osłabło,gdyby nie jeden wzgląd.Wszelkie rzucane przez nią aluzje, wszelkie podawane przez niąszczegóły, nieświadomie może dla niej samej, zdawały się wskazywać, że hołdy, składane jejprzez owego pana Izydora wyrażane były z wielkim szacunkiem i delikatnością.Powiedziałam jej to wręcz, że nie jest go warta i równie szczerze oświadczyłam, że uważamją za pustą zalotnicę.Roześmiała się, potrząsnęła głową, aby odrzucić opadające na oczy złoteloki, i oddaliła się w pląsach, jak gdybym powiedziała jej największy komplement.Studia szkolne panny Ginevry Fanshave były nominalne właściwie.Trzem tylko działomoddawała się poważnie: muzyce, śpiewowi i tańcom, a także haftowaniu cieniutkichbatystowych chusteczek, na jakich kupno nie mogła sobie pozwolić.O drobiazgi takie, jaklekcje historii, geografii, gramatyki i arytmetyki, nie troszczyła się wcale, co najwyżejpozwalając innym odrabiać je za siebie.Bardzo wiele czasu poświęcała na składanie wizyt.Madame, która zdawała sobie jasno sprawę, że jej pobyt na pensji nie potrwa już długo,niezależnie od tego, czy wykaże dostateczne postępy w nauce, czy nie, była dla niejszczególnie wyrozumiała.Młoda dziewczy-1 Piękny, ale jest raczej pięknym mężczyznę niż ładnym chłopcem.131na korzystała z możliwie największej swobody, odwiedzała znajomych i przyjaciół, jak częstosama tego chciała.Pani Cholmondeley,jej chaperon  przyzwoitka__wesoła, wytworna, światowa dama,zapraszała ją, ilekroć spodziewała się gości we własnym domu i często również zabierała jąna zabawy do osób, z którymi była zaprzyjazniona.Ginevra pochwalała wielce ten system,który miał dla niej jedyną tylko ujemną stronę: zmuszał ją do bardzo wykwintnego strojeniasię, na co zupełnie nie miała pieniędzy.Nic więc dziwnego, że cała jej myśl wytężona była wtym kierunku, do jakich sposobów ma się uciec, aby pokonać te trudności.Najwyższy podziw budziła żywość i przedsiębiorczość jej gnuśnego w innych sprawach intelektu, niezwykłaśmiałość i nieustraszoność, z jaką ważyła się na czyny najbardziej ryzykowne, o ile pobudzałają do tego konieczność zdobywania środków na kupno toalet, chęć popisywania się nimi ibłyszczenia.Zuchwale zwracała się z natarczywymi prośbami do pani Cholmondeley  zuchwale,zaznaczam, nie czyniła tego bowiem z uczuciem zażenowania, ale narzucając się bezceremonii. Droga pani! Nie mam nic, ale to nic literalnie, do włożenia na przyjęcie u pani wprzyszłym tygodniu: musi mi pani sprawić muślinową suknię i pasek bleu celeste jasnobłękitny  do tego.Zrobi to pani, prawda? Jest pani przecież taka anielska!. Anielska" pani Cholmondeley ustępowała zrazu, przekonawszy się jednak, że wymaganiapanny Ginevry wzrastały równocześnie z uleganiem jej prośbom, zmuszona była, podobniejak wszyscy przyjaciele panny Fanshave, coraz częściej przeciwstawiać się jej zachłannejnatarczywości.Po pewnym czasie nie słyszałam już nic o prezentach od pani Cholmondeley,mimo to panna Fansha-ve bywała na balach i zebraniach, zdobywając niezbędne w jejmniemaniu, coraz to nowe toalety, jak również kosztowne dodatki do nich: rękawiczki,pantofelki, a nawet biżuterię.Wszystkie te rzeczy  wbrew zwyczajowi, a nawet naturze, nienależała bowiem132do istot skrytych były jak najskrzętniej ukrywane przez jakiś czas przed ludzkim wzrokiem,pewnego wieczoru wszakże, kiedy wybierała się na wielkie przyjęcie, na które należałoustroić się ze szczególną starannością i elegancją, nie mogła oprzeć się chęci popisania sięprzede mną [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki