[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Z różnorodności mundurów i uzbrojenia można było wnioskować,że członkowie portowych sił bezpieczeństwa rekrutowali się ze wszystkich siedmiuorganizacji. Cóż to wszystko ma znaczyć?  warknął przywódca. Kim jesteś? Co się tam wgórze wydarzyło?  Ostatniemu zdaniu towarzyszyło uniesienie ręki i wskazanie lufąpistoletu na rozciągające się nad Ammuudem niebo.Han zeskoczył na pas startowy i uspokajającym gestem uniósł ręce. Byliśmy pasażerami  Pani Mindoru.Statek został zaatakowany przez piratów, którzywdarli się na pokład.Nam udało się zbiec, ale nie wiem, co się wydarzyło po naszejucieczce. Zgodnie z doniesieniami, piraci opuścili pokład liniowca i odlecieli w nieznanymkierunku.Czy mógłbym zobaczyć pańską kartę identyfikacyjną?  mężczyzna wyciągnąłrękę. Nie mieliśmy czasu na spakowanie walizek  odparł Han. Wskoczyliśmy dopierwszej z brzegu kapsuły ratowniczej i uciekaliśmy gdzie pieprz rośnie. Dosłownie w ostatniej chwili  dodała Fiolla opartao właz. Czy mógłbyś mi pomóc zeskoczyć, kochanie?Kilku policjantów podbiegło i wyciągnęło pomocne dłonie.Fiolla wyglądała bardzoatrakcyjnie, mimo podartej i mocno zabrudzonej sukni.Stanowiła przekonywującepotwierdzenie opowieści Hana.Solo uprzedził wszystkich i ująwszy ją w talii, postawiłna ziemi.Oficer w zamyśleniu potarł czoło. Wygląda na to, że będę was musiał zaprowadzić do kwatery głównej Reesbonów nadalsze przesłuchanie.Jeden z towarzyszących mu ludzi gwałtownie zaprotestował. Dlaczego akurat do Reesbonów? Dlaczego niby nie do kwatery Glayydów? Jest naswięcej niż was.Reesbonowie i Glayydowie były to dwa spośród siedmiu rządzących Ammuudem klanów.Mor Glayyd, patriarcha swego klanu, był właśnie człowiekiem, z którym Han i Fiollamusieli się zobaczyć.Spojrzenie dookoła utwierdziło Hana w podejrzeniu, iż  Sokół nieznajdował się na lądowisku.Pilot z trudem oparł się chęci zapytania o swój statek, wolałjednak nie wplątywać Chewbacci w to, co się wydarzyło.Problemem chwili była konieczność wyboru kwatery któregoś z klanów na dalszeprzesłuchania.Han nie wiedział jeszcze, co powie przywódcy Glayydów, ale niezbytpragnął znalezć się w kwaterze Reesbonów. Jeżeli chodzi o ścisłość, mam pewną sprawę do pana Mora Glayyda  oświadczył.Jego słowa wywołały grozne zmarszczenie czoła u oficera dyżurnego, a także podejrzliwespojrzenia mężczyzn z plemienia Glayyd. No i co na to powiecie?  rozległ się głos jednego z Glayydańczyków  Czyzaprzeczycie, że sprawa ta w równej mierze leży w kompetencji Mora Glayyda jak i MoraReesbona?Przedstawiciel Reesbonów i jego ludzie byli w znacznej mniejszości.Oficer mocnozacisnął wargi i obrażonym głosem oświadczył:65 Zemsta Hana Solo Wezwę pojazd naziemny, wszystkie pojazdy wojskowe muszą pozostać na terenieportu.Właśnie wtedy, tuż za plecami Hana, rozległ się głos: Proszę pana, czy życzy pan sobie, abym mu towarzyszył? A może chce pan, bympozostał na pokładzie?Mimo największych starań, Han nie zdołał ukryć zdumienia.Oczekujący rozkazów Bolluxstał jak posąg przy włazie kapsuły. Sądziłem, że jest was tylko dwoje  zirytował się jeden z oficerów.Tym razem Fiolla wykazała się większą od Hana przytomnością umysłu. Tylko my dwoje i nasz osobisty robot  rzekła. Czy na Ammuudzie robotytraktowane są na równi z ludzmi?Han nie mógł oderwać wzroku od Bolluxa i przez dłuższą chwilę nie był w stanieuporządkować myśli.Wreszcie udało mu się jakoś zapanować nad sobą. Możesz udać się z nami  rzekł.Bollux posłusznie wygramolił się z włazu.Oficer dyżurny, rzuciwszy parę zdań domikrofonu komunikatora, oświadczył: Wkrótce przybędzie po was ślizgacz. Zwracając się ku Glayydańczykom rzekł: Mam nadzieję, że Mor Glayyd niezwłocznie poinformuje pozostałe klany o przebieguśledztwa.O ile się orientuję, ma on przecież na głowie.inne, nie cierpiące zwłokisprawy.Glayydańczycy, wyraznie rozwścieczeni uwagą oficera, unieśli lufy karabinów, jakby słowaReesbończyka były wyrazną prowokacją.Oficer, widząc, że nieco przeholował, wskoczyłdo swego pojazdu i wraz z obstawą oddalił się w kierunku zabudowań portowych.Glayydańczycy pragnęli jednak dowiedzieć się czegoś więcej o sprawie, z jaką Hanprzybywał do Mora Glayyda. Nie, on mnie nie oczekuje  odparł zgodnie z prawdą Han. Ale jest to bardzoistotna sprawa [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki