[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Warstwa lodu pokrywająca jego matkę pękła w talii, eksplodując chmurą miniaturowychkryształów.Vicki szarpnęła się i usiadła w sztucznym lodowym grobowcu.Cała była pokryta lodem,ale kiedy się wyprostowała, powłoka pękła z chrzęstem jak szklana skorupka i opadła z niej wkaskadzie parujących odprysków i drzazg.I zwróciła twarz ku synowi.Teraz Richard zaczął krzyczeć wraz z przerażoną Suzy i odskoczył do tyłu.Jego matkazawtórowała mu śmiechem, który przypominał umęczony skrzek.Otworzyła na oścież usta jakdrewniana lalka, a język wypadł jej na zewnątrz, skręcając się i wijąc.Wraz z nim wypadły nazewnątrz jakieś czułki, żywa rakowa narośl, która chwytała po omacku w powietrzu i drgała jakobmierzły ukwiał.Wciąż się śmiała i bełkotała, a pomarszczone dłonie chwytały się brzegu tuby, próbujączłapać coś na oślep.Trądowy stwór buchał jej z nozdrzy i uszy, drgając ohydnie.Wciąż rechotała,aż do chwili, w której jej niewidzące oczy z dzwiękiem przypominającym odgłos pękającychzgniłych owoców zassały się do środka, ustępując miejsca pulsującej ropie!Na oczach osłupiałego Garrisona potwór zjadał ją od środka, aż zapadła się ze wrzaskiemdo wewnątrz i opadła na dno swej trumny.A potem.Pózniej była tylko ucieczka.Ucieczka przed grozą w tulei, z lodowej jaskini i z całegoświata koszmaru.Uciekał jak oszalały na oślep, jakby goniło go stado demonów, przebijając sięprzez wszystkie zapory podświadomego świata, wrzeszczał jak potępieniec, raz za razem wracającdo krainy jazni.Lynn przebudziła się ze swego snu - zwykłych wędrówek pozbawionych formy i treści - nadzwięk krzyku Richarda i przeciągłego wycia Suzy.Przed pójściem spać na podłodze obok niegopołożyła dodatkową poduszkę, złożony koc i przykryła się jego połówką.To było wcześniej, kiedyprzywykła do faktu, że jest.gdzieś indziej.Nieco pózniej Suzy wczołgała się między nich i takspali razem.Zmęczenie Suzy wzięło się z nudy - nie miała chwilowo nic do roboty, (ponieważ skoroznalezli się tu , nie mogła wychodzić na zewnątrz; przestrzenie międzygwiezdne były dla niejrównie nierzeczywiste jak dla każdej żyjącej istoty; bańka, w której tkwiła chata stanowiła granicępomiędzy znanym i bezpiecznym a śmiertelnie niepoznawalnym ).Lynn zasnęła z podobnychpowodów, ale również była wycieńczona, jeśli nie fizycznie, to z pewnością psychicznie.Zbytwiele chciała pojąć naraz skołatanym umysłem.A Richard? Zasnął.Spał, ponieważ głęboki senstanowił fazę przejściową, prowadzącą do odrodzenia i odzyskania kontroli nad zregenerowanymciałem.Jego ciało zostało już zregenerowane i odzyskał nad nim kontrolę, jeśli oczywiście możnabyło użyć tego słowa.Ponieważ tym razem, z powodu natury ostatniego koszmaru, jegodramatycznej ucieczki i powrotu do relatywnego bezpieczeństwa świata na jawie, czuł się naprawdęzle.Leżał obok Lynn z zaciśniętymi powiekami, jakby bojąc się je otworzyć.Wciąż biegł ,krzycząc jak oszalały, waląc piętami o podłogę i rzucając się na łóżku.Suzy dostała i szybko sięusunęła, a całkowicie przebudzona Lynn starała się przycisnąć mu ręce do ziemi.Widok jegowykrzywionej w przerażeniu twarzy (nigdy nie słyszała, jak ktoś tak krzyczy) był najgorszym w jejżyciu i z przerażeniem w oczach podejrzewała, że to kolejny atak choroby.- Richard! - krzyknęła, rzucając się na niego całym ciężarem, a Suzy uskakiwała, co ruszstarając się uniknąć ciosów.- Richard, to ja, Lynn!- O Boże! - zakrzyknął w przerażeniu.- Mamo, mamo, mamo!Objęła go ramionami i ukołysała, a kiedy przestał łapać oddech, przycisnęła mu głowę dopiersi i głaszcząc go, mówiła:- Już, już, już! To ja, Lynn! Twoja Lynn.- O, Lynn! To było.potworne!Z bólem patrzyła teraz na niego, na te dziwne oczy wielkie jak spodki w kredowobiałejdrżącej twarzy.Po tym wszystkim, co przeżył, czego się dowiedział, zwykły koszmar mógł go takprzerazić? Na pewno!- Miałeś sen o swojej matce? - zapytała.- O Boże, tak! Tak, tak.Wstał, drżąc na całym ciele, i podszedł do piecyka.Płomień znów niemal całkowiciezgasnął.Gorejący żar strzelał iskierkami.Richard niepewnie wkładał polana przed drzwiczki kozy.- Chcesz mi opowiedzieć?- Nie, Lynn, nie.Tego nie można opowiedzieć.- Ale to tylko sen - przypomniała mu łagodnie, podchodząc do niego i obejmując go mocno.- Nie tylko - odparł, marszcząc czoło.- Nie, to coś więcej niż sen.- Sięgnął bezwiednie ipoklepał łeb Suzy drżącą dłonią, na co zamachała niezdecydowanie ogonem i spojrzała na niego.-Sen, koszmar, przeczucie, zapowiedz.Lynn wzruszyła ramionami.- Przynajmniej we śnie.Moje koszmary zwykle pojawiają się na jawie! To jeden wielkikoszmar, od wczorajszego wieczoru.- Wyjrzała przez okno i zobaczyła chmury przesuwające się napopołudniowym niebie.Pomyślała: O, dzięki Bogu! Dzięki Bogu przynajmniej za to!- Nie była to też zapowiedz czegoś - powiedział wciąż zachmurzony.- Raczej wspomnienia,ale nie moje.Nieważne, już po wszystkim.Zastanowiły go jej słowa. Wczorajszego wieczoru ? Rozejrzał się po wnętrzu, w końcuwzrok przyzwyczaił się do wieczornego światła i po raz pierwszy spojrzał na Lynn.Sen jużodchodził w niepamięć, zajmując miejsce wśród innych okropieństw w zakazanych zakamarkachpamięci.We wspomnieniach będzie funkcjonował jako najgorszy z koszmarów
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Vina Jackson Osiemdziesišt dni 03 Osiemdziesišt dni czerwonych
- Martin Kat Serce 03 Mężne serce
- Coulter Catherine Gwiazda 03 Gwiazda z nefrytu
- Łajkowska Anna Wrzosowisko 03 Cienie na wrzosowisku
- Matthews Bay Gwiazdka miłoci 03 Gwiazdka dla Carole
- Kagawa Julie Iron Fey 03 Iron Queen (2)
- Robbins Harold Handlarze snów 03 Spadkobiercy Krainy Snów
- Karen Marie Moning Highlander Series #03 The Highlander's Touch
- Weis Margaret, Hickman Tracy Kroniki Smoczej Lancy 03 Smoki wiosennego witu
- Ingulstad Fr
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- opw.pev.pl