[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Ich słowa stawały się corazbardziej niewyrazne, obraz się zamazywał.a\ wreszcie kapitan znowu znalazł się wpodziemiach głęboko pod Domem Finnest. Anomander Rake, Rycerz Ciemności, Wielki Dom Ciemności.Wytę\ał wzrok, by wypatrzyć wezwany przez siebie obraz pośród niezliczonychkamieni.Nic jednak nie zobaczył.Jego \ołądek wypełnił nagły chłód.Paran sięgnął myślą naprzód, szukającWielkiego Domu Ciemności oraz postaci z czarnym mieczem, za którym ciągnęły sięeteryczne łańcuchy.Nie potrafił pojąć tego, co wybiegło mu na spotkanie, oślepiło go, uderzyło w głowę.błysk.a potem pustka.Otworzył oczy i ujrzał słoneczny blask, w którym tańczyły plamki cienia.Poskroniach spływały mu chłodne stru\ki wody.Przesunął się nad nim cień, a potemujrzał znajomą, okrągłą twarz i bystro patrzące oczka. Młotek  wychrypiał Paran. Zastanawialiśmy się, czy jeszcze do nas wrócisz, kapitanie. Uzdrowicieluniósł ociekającą wodą szmatkę. Przez pewien czas dręczyła cię gorączka, ale chybaju\ ustępuje. Gdzie jesteśmy? Przy ujściu Erynu.Nad Szczeliną Ortnalską.Jest dokładnie południe.NocąSzybki Ben poszedł cię poszukać, kapitanie, bo obawialiśmy się, \e za dnianieprzyjaciel wypatrzy cię na otwartej przestrzeni.Potem przywiązaliśmy cię doquorla i pomknęliśmy z wiatrem. Szybki Ben  mruknął Paran. Przyprowadz go tu.Szybko. Nie ma sprawy, kapitanie.Młotek odchylił się i skinął dłonią.Pojawił się czarodziej. Kapitanie, od świtu przeleciały tędy cztery kondory.Jeśli to nas szukają.Paran potrząsnął głową. Nie nas.Odprysku Księ\yca. Mo\e i masz rację, ale to by znaczyło, \e dotąd go nie wypatrzyły, co wydaje sięcholernie mało prawdopodobne.Jak mo\na ukryć latającą górę? Ju\ prędzej. Anomander Rake. Co z nim?Paran zamknął oczy. Szukałem go.Za pośrednictwem talii, jako Rycerza Ciemności.Czarodzieju,chyba go straciliśmy.I Odprysk Księ\yca.Straciliśmy Tiste Andii, Szybki.Anomander Rake zniknął. Okropne miasto! Ohydne! Obrzydliwe! Obmierzłe! Kruppe \ałuje rzeczonychodwiedzin w rzeczonej mieścinie. Ju\ o tym wspominałeś  wyszeptał Sójeczka. W tej złowrogiej osadzie osadził się złowrogi osad.Te koszmarne ulice budząstrach, tak jak te ogromne sępy, które się tu gnie\d\ą i krą\ą sobie spokojnie po niebienad szlachetną głową Kruppego.Kiedy\, ach kiedy\, zapadnie zmrok? Gdy zapadnielitościwy zmrok, powtarza Kruppe, nasze jaznie spowije błogosławiona ślepota iotworzy nas na błysk natchnienia, który odkryje fortel nad fortelami, oszustwo nad oszustwami, nieiluzje nad iluzjami. Dwa dni  warknęła stojąca u drugiego boku Sójeczki Hetan. Ukradłam mugłos.na dwa dni.Myślałam, \e to potrwa dłu\ej, bo jego serce omal nie przestałobić. Zrób to jeszcze raz  zasugerował Cafal. Dziś w nocy.Jeśli szczęście się do nas uśmiechnie, nie będzie w stanie nicpowiedzieć przynajmniej do Mauriku. Miła dziewczyna zle zrozumiała nietypowe milczenie Kruppego! Kruppeprzysięga! Nie, wręcz błaga, byś oszczędziła mu szamotaniny i sapania zarównonajbli\szej nocy, jak i wszystkich następnych! Jest zbyt delikatny na duchu, za łatwogo posiniaczyć i podrapać, za łatwo nim ciskać! Kruppe nigdy dotąd nie poznał grozy,jaką są młynki, i nie pragnie ju\ nigdy zaznać podobnej dyslokacji swej szlachetnejosoby.Pora wyjaśnić nadzwyczajną małomówność, owe dwa dni, podczas którychKruppe przybrał tak niegustowne szaty niemoty, gorsze zaiste ni\ całunprzygnębienia.Wyjaśnić.Drodzy przyjaciele, Kruppe myślał.Tak jest, myślał! Takiemyśli, jakich nigdy dotąd nie doświadczył.Nigdy, ale to nigdy.Myśli lśniącechwalebnym blaskiem, tak jasnym, \e oślepiał oczy śmiertelników, tak przemo\nym,\e przemógł przemo\ne obawy, nie zostawiając nic poza najczystszą odwagą, naktórej mo\na po\eglować niby na tratwie a\ do samych ust raju!Hetan pociągnęła nosem. To nie były młynki tylko fikołki.Jak sobie \yczysz.Dziś w nocy poka\ę cimłynki, śliski krętaczu! Kruppe się modli, och jak\e się modli, by zmierzch nigdy nie nadszedł! Byblask bijący z głębin przyćmił się tylko w świecie pełnym światła i cudów.Powstrzymaj się, miłosierna ciemności! Musimy maszerować, dzielny Sójeczko!Maszerować! Bez przerwy, bez odpoczynku, bez zwłoki.Zetrzyjmy stopy, by zostałyz nich tylko kikuty.Kruppe błaga! Noc, och, noc! Jej śmiercionośna pokusa wabisłabą jazń.W końcu muł był przy tym i spójrzcie tylko, jak biedne zwierzęwycieńczyło to, czego jego oczy nie mogły nie ujrzeć! Omal nie zginęło przez swąempatię! Och, nie słuchajcie Kruppego, nie wiedzcie nic o jego pragnieniusamounicestwienia w rękach cudownej kobiety! Nie słuchajcie! Nie słuchajcie, pókisens słów się nie rozproszy.Wykałaczka wpatrzyła się w czarne wody Szczeliny Ortnalskiej.Na tafli unosiłysię kry, przesuwające się z głośnym stukiem w górę rzeki.Rozciągająca się napołudniowym wschodzie Zatoka Koralowa była biała jak pole śniegu w blaskugwiazd.Podró\ od ujścia Erynu zajęła im zaledwie pół nocy.Od tego miejscaPodpalacze Mostów mieli wędrować na piechotę, brzegiem mrocznych, gęsto zalesionych gór, ukrywając się w cieniu drzew przed spojrzeniem z góry.Z boku będąmieli stosunkowo płaski obszar dzielący góry od Szczeliny.Zerknęła w dół łagodnego zbocza, gdzie siedzieli kapitan Paran, Szybki Ben,Trzpień, Goleń, Paluch i Niebieska Perła.Zebrania magów zawsze napawały jąniepokojem, zwłaszcza gdy jednym z nich był Trzpień.Pod okrytą włosiennicą skórą\yła dusza sapera, na wpół obłąkanego, tak jak wszyscy saperzy.Jego czary byłynotorycznie nieprzewidywalne.Nieraz ju\ widziała, jak jedną ręką otwierał grotę, adrugą ciskał pocisk Moranthów.Trzej pozostali czarodzieje Podpalaczy Mostów nie byli zbyt wiele warci.Niebieska Perła był Napańczykiem o szpotawych stopach, który golił sobie głowę istarał się sprawiać wra\enie, \e wie bardzo wiele o grocie Ruse.W \yłach Golenia płynęła krew Seti [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki