[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Ja ciem mlećka plosie. Grzeczna dziewczynka.Zejdziemy na dół i poprosimy Nancyo mleczko? Tiak, plosie.Marcus wrócił do domu i zaraz po tym zabrzmiał gong, wzywającyna obiad.Eleanor nie była w stanie przełknąć nawet kęsa.Mimo okładówna oczy ból głowy dokuczał jej bardziej niż kiedykolwiek.Jej zdaniemwszystkiemu winien był Daniel.Już od wielu miesięcy nie miała migren, aż do tamtej pamiętnej rozmowy w jego apartamencie.Nie zareagowałana gong, pewna, że Nancy i tak zaraz przyjdzie sprawdzić, dlaczego sięnie pojawiła przy stole.I rzeczywiście, za minutę już była.Cichutkozapukała, po czym otworzyła drzwi. Coś ci jest, złotko? Znów mam jedną z tych moich migren.Nie mogłabym teraznic zjeść. Chcesz tabletkę? Już wzięłam kilka, ale nie działają. Podejrzewała, że wzięła zadużo i dlatego jest taka senna. Biedulka!  użaliła się Nancy. Zaraz zaciągnę zasłony.Okropnapogoda.Słyszysz, jaki wiatr? Dopiero co zaczęło padać, a ja mam dzisiajzebranie.Wyjdę zaraz po obiedzie.Och,, i Fergus się spóznia.Colm zabrał134go razem z Tyrone'em na jakieś ognisko, chociaż pogoda jak na ogniskonienadzwyczajna.Przyjdzie pózniej. Czy to dziś piątek?Chyba tak, skoro Fergus miał przyjść. Oczywiście, i w dodatku wieczór Guya Fawkesa*, te wszystkiesztuczne ognie, ogniska i tak dalej.My też powinniśmy mieć jakieśfajerwerki dla Anthony'ego i Sybil.Byliby zachwyceni. Może byśmy to zrobiły jutro?To stąd te dziwne gwizdy i wybuchy, które Eleanor wzięła w półśnieza wytwory swojej fantazji! Możemy.Słuchaj, złotko, muszę lecieć.On już na pewno zjadł zupęi będzie chciał, żeby mu zaraz podać drugie danie. Pa, Nancy  powiedziała leniwie Eleanor.Pomimo bólu głowy była do pewnego stopnia zadowolona z tegouczucia zawieszenia pomiędzy snem a rzeczywistością.Czas mijał; mogłyto być minuty albo godziny, nie miała pojęcia.Kiedy drzwi jej pokojusię otwarły, znowu spała.Zanim zdążyła się poruszyć, drzwi się zamknęły z trzaskiem; ten dzwięk z taką siłą przeszył jej czaszkę, że niemal pękłana dwoje.Zapaliło się światło.U nóg jej łóżka stał Marcus.Eleanor jeszcze nigdy nie widziała go takrozzłoszczonego.Usiadła i cofnęła się odruchowo, aż dotknęła plecamizagłówka; dalej już nie mogła się cofnąć. Po co wyjęłaś dzisiaj z banku dwadzieścia funtów?  rzucił ostro. A ty skąd u licha o tym wiesz? Kasjer zadzwonił do mnie z informacją, że moja żona właśniezamierza wyjąć z konta dużą sumę.Nie mógł cię, niestety, powstrzymać,ale uznał, że powinienem o tym wiedzieć.Strach Eleanor ustąpił miejsca oburzeniu. To mój własny, prywatny rachunek.Nic ci do tego  ani tobie, anikasjerowi! Nikt mi nie będzie mówił, co zrobić z tymi pieniędzmi. Eleanor, jestem twoim mężem.Mam prawo wiedzieć.Więc na coci te pieniądze?  Podszedł bliżej i pochylił się nad nią z oczymabłyszczącymi gniewem. Po co ci one, Eleanor? Nie twój interes  wyjąkała.* Wieczór Guya Fawkesa  5 listopada w Wielkiej Brytanii obchodzi się rocznicęwykrycia spisku prochowego z 1605 roku, paląc kukłę Guya Fawkesa i organizującpokazy fajerwerków.135 Ależ mój! To dla tego twojego kochasia, dla Daniela? Płacisz muza to, że z tobą śpi? Nie bądz głupi, Marcus!Zadygotała, ponieważ razem z nim do pokoju wtargnęło zimne powiet-rze; wyszła z łóżka na drugą stronę.Wsunęła stopy w nocne pantoflei sięgnęła po wiszący na drzwiach szlafrok, ale kiedy już była w połowiedrogi, Marcus syknął: Ty dziwko! Ty.jesteś w ciąży!Zorientowała się, że cienka koszulka jeszcze podkreśliła wypukłość jejbrzucha, w którym spoczywało dziecko Daniela.  Tak, jestem  powiedziała.W tej chwili była to jedyna rzecz,o której mogła myśleć.W dwóch susach przebiegł pokój i uderzył ją w twarz  bardzomocno.Krzyknęła, a wtedy znów ją uderzył. Ty dziwko!  powtórzył.Potrząsał głową i patrzył na nią zdumionyi zaskoczony, jakby była jakimś wyjątkowo niegrzecznym dzieckiem.I co ja teraz mam z tobą zrobić?Od jego ciosów dzwoniło jej w głowie.Zapomniała o szlafroku;podeszła do krzesła i ostrożnie usiadła.Ale już po sekundzie Marcuspoderwał ją na nogi, żelazną dłonią ciągnąc za ramię, co bardzo bolało. Wzięłaś te pieniądze, żeby się pozbyć.?  wychrypiał.Zbliżyłtwarz do jej twarzy tak, że dzieliło ich zaledwie parę centymetrów. Nie!  Ani przez chwilę nie myślała o pozbyciu się tego dziecka.Zebrała całą odwagę, jaką miała. Ja.odchodzę od ciebie, Marcus powiedziała niepewnym głosem. Ja.już mam dom.a te pieniądzesą mi potrzebne, żebym mogła go urządzić. Chcesz mieszkać z nim?  Twarz mu posiniała, a dłoń trzymającajej ramię zacisnęła się jeszcze mocniej. Co ludzie pomyślą? Chceszmnie wystawić na pośmiewisko, mnie.rogacza.! Nie mam zamiaru mieszkać z Danielem  odparła słabym gło-sem. Chyba zamieszkam sama.Wytrzeszczył oczy. Sama? Myślę, że sama będę szczęśliwsza niż z tobą. Nie zabierzesz ze sobą dzieci!Teraz już krzyczał.Chyba stracił panowanie nad sobą. Nie planowałam zabierać dzieci.Lepiej im będzie z siostrą Huttoni z Nancy  i z tobą.136Puścił jej ramię i zaczął chodzić po pokoju.Wargi mu się poruszały,jakby chciał coś powiedzieć, ale milczał.Był wytrącony z równowagi. Eleanor już wiedziała, dlaczego teraz, kiedy Marcus się dowiedziało wszystkim, nie chce, żeby odeszła.Dostał ją razem z domem, była jednąz jego własności, które tak wysoko sobie cenił, jak złoty zegarek, którykiedyś należał do jej ojca, z grubym łańcuszkiem zwisającym na pierś,jak sygnet z brylantem, niegdyś lśniący na palcu jej ojca, a teraz na jego.Wszystkie te przedmioty, z Eleanor włącznie, stanowiły wizerunek, którymtak się chełpił przed światem.Pięć minut temu wpadł tu jak burza potelefonie kasjera z banku z zamiarem urządzenia karczemnej awantury,zakazania żonie spotkań z Danielem i uczynienia z niej żałosnego strzępuczłowieka, jak to robił już tyle razy robił dawnymi czasy  i ani przezchwilę nie przypuszczał, iż Eleanor mu zakomunikuje, że go opuszcza! Słuchaj, Eleanor  nagle spokojny i rozsądny, przeczesał palcamiwłosy. Słuchaj, ja to dziecko uznam za swoje, ale Daniel będzie musiałodejść, to oczywiste, przyjmie się innego wychowawcę.Wtedy zapomnęo wszystkim i znowu będzie tak jak przedtem. Nigdy mi nie zależało na tym, żeby było tak jak przedtem, Mar-cus  odpowiedziała chłodno, chociaż chłodu bynajmniej nie czuła.Kiedy dzisiaj podpisywała umowę najmu, zasmakowała wolności i tensmak nadal miała w ustach.Co więcej, dobrze wiedziała, że jego spokóji rozsądek znikną w ciągu tygodnia  to było nieuniknione; a wówczasbędzie nieustannie karana za swój grzech, za to, że spała z innym mężczyznąi że nosi pod sercem jego dziecko.Znając Marcusa tak dobrze, jak ona goznała, była pewna, że będzie ją karał do końca życia, a tym bardziej jej dziecko. Więc czego ty ode mnie chcesz, Eleanor?  rzucił ostro.Zobaczyła, że gniew znowu w nim wzbiera. Niczego. Wzruszyła ramionami. Absolutnie niczego.- Od-chodziła, a on nie mógł jej w tym przeszkodzić.Nie wiadomo, czy jej słowa, czy może wzruszenie ramion tak po-działało, w każdym razie Marcus ostatecznie stracił kontrolę nad sobą.Niespodzianie schwycił ją za kołnierz i popchnął w stronę drzwi [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki