[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Tosztuczka stara jak świat.Nauczyłem się jej na okrutnejulicy.- Chyba Sezamkowej - mruknął Stottlemeyer.- Nie mogę jeszcze powiedzieć, kto jest zabójcą stwierdził tymczasem Monk.- Aby się utwierdzić wswoim przekonaniu, muszę jeszcze coś wiedzieć, ajedyną osobą, która może mi udzielić odpowiedzi, jestwdowa po sędzim Carnegie.152 - Jej męża właśnie zamordowano na ulicy - odezwałsię Stottlemeyer.- Biedna kobieta jest zdruzgotana.Niemógłbyś znalezć innego sposobu?- Muszę z nią porozmawiać  upierał się Monk.- Koniecznie teraz? Nie może to poczekać do jutra? zapytał z nadzieją kapitan.Monk potrząsnął głową.Nie wiem, czy nie zgadzałsię z kapitanem, czy też starał się po prostu nie zasnąć.Stottlemeyer wywarczał cicho zgodę i ruszył wkierunku narożnika ulicy, a my poszliśmy za nim.- Czasem nienawidzę zawodu policjanta - mruknął.- To rzuć ten zawód i pracuj u mnie - powiedziałSlade. Razem z Monkiem i Natalie tworzylibyściefantastyczny zespół.- Specjalną Jednostkę Nieparzystą - dodałam. 13Monk gryzie bez ostrzeżeniaRzędy domów na ulicy, przy której mieszkał sędziaCarnegie, podobnie jak domów na następnej ulicy i nakolejnej, były w zasadzie identyczne.Ich jednolitośćłamały jedynie różne linie poziomów pięter i drobnedekoracje na fasadach, mające imitować różnorakie stylearchitektoniczne, od francuskiej prowincji powspółczesny styl ery kosmicznej.W latach trzydziestych ubiegłego wieku, kiedy domywybudowano, sprzedano je pierwszym właścicielom pocztery tysiące dolarów, a dzisiaj ich ceny dochodziły doośmiuset tysięcy, a nawet więcej, jeśli dom utrzymanybył w dobrym stanie.Dom państwa Carnegie, w kolorzesoczystej mięty, utrzymany był idealnie.W tych domach i ich żywej kolorystyce było coś zeświata kreskówek.Jeszcze bardziej bajkowego nastrojuprzydawały temu miejscu ceramiczne wiewiórki,króliczki, jelonki i ogrodowe krasnale, którymi usianybył frontowy ogród państwa Carnegie.Stottlemeyer zapukał do drzwi.Niemal natychmiastusłyszeliśmy ujadanie, warczenie i drapanie, a potemodgłos pazurów jadących po podłodze, gdy ktośpróbował odciągnąć psa.Miałam nadzieję, że państwoCarnegie nie mieli w holu nowego parkietu.Chwilę pózniej szczekanie stało się przytłumione154 i odleglejsze, a drzwi się otworzyły i stanęła w nichzapłakana kobieta.Miała na sobie dżinsy i zapinanysweterek, którego połami, obejmując się wpół, opinałaciasno koszulę.Oczy miała zaczerwienione.Jej włosybyły pofarbowane na dokładnie ten sam odcień brązu cowłosy męża.Musieli korzystać z tej samej farby dowłosów.Prawdziwie małżeńska intymność.Wciążsłyszałam psa, który szczekał i drapał w jakieś drzwi wgłębi domu, i nie mogłam się powstrzymać, by niespojrzeć na podłogę.Podłoga pełna była zadrapań popsich pazurach.- Szanowna pani Carnegie - zaczął Stottleme-yer.- Jest mi niezmiernie przykro, że musimy paniąniepokoić w takiej chwili.Mam nadzieję, że potrafimi to pani wybaczyć.Chcemy jednak zadać jeszczejedno pytanie, które nie mogło czekać.Kobieta kiwnęła głową i pociągnęła nosem.- Proszę, to żaden problem, kapitanie.Zrobięwszystko, abyście złapali drania, który zabrał mi męża.- Czy pani pies zawsze tak szczeka? - zapytał Monk.- Tylko przy obcych.Wobec osób, które zna iktórym nauczył się ufać, jest słodki jak miód -odpowiedziała, a jej dolna warga zaczęła drżeć.- DziękiBogu, że ocalał.Jest dla nas jak dziecko.Nie mogłabymżyć, gdybym miała stracić Alana i Słodziutkiego.Pani Carnegie zaczęła dygotać i zaniosła się płaczem.Stottlemeyer spojrzał na Mońka.- Pośpiesz się, Monk.Pytaj, o co chcesz zapytać.- Przecież już zapytałem.Stottlemeyerpopatrzył na niego spode łba.- Kazałeś nam tu pędzić bez zwłoki i zakłócać155 prywatność pani Carnegie tylko po to, żeby zapytać opieska?- Nie.Pomyślałem też, że dobrze byłoby od razu ją aresztować i zabezpieczyć mieszkanie, zanimpani Carnegie wpadnie na pomysł pozbycia się dowodów winy.Pani Carnegie wyprostowała się zdumiona i patrzyłaszeroko otwartymi oczami.Zszokowany Slade odwrócił się do Mońka.- Pan twierdzi, że to ona zabiła obu sędziów?- Ona - odparł niewzruszenie Monk.Pani Carnegie zaczęła w gniewie zamykać ciężkiedrzwi, ale Stottlemeyer naparł na nie ramieniem, aby sięnie zatrzasnęły.- Pani Carnegie, jestem pewien, że nie chce pani tego robić  powiedział kapitan, a w jego głosienie brzmiała już nuta żalu i troski.- Będzie lepiej,jeśli zechce pani wyjść przed dom.Była to propozycja nie do odrzucenia i kobietazdawała sobie z tego sprawę.Z ociąganiem wyszła nataras przed domem.- Mój mąż, miłość mojego życia, przed chwilą zostałzamordowany niemal pod drzwiami naszego domu, apan chce, abym znosiła takie traktowanie?  pytała.Kim jest ten okropny człowiek?- To ktoś, kto jeszcze nigdy się nie pomylił wkwestii morderstwa  odpowiedział Stottlemeyer iodwrócił się do Mońka.- Dlaczego zabiła męża?- Nie mam pojęcia.- To niewiele nam pomoże, Monk - stwierdziłkapitan.- Mogę wrócić do domu czy chcecie mnie dalejtorturować? - zapytała pani Carnegie.- Ale wiem, dlaczego zabiła sędziego Stantona -156 oświadczył Monk.- Wiedziała, że jej mąż w zastępstwiezostał wyznaczony do prowadzenia procesuLucarellego, na wypadek gdyby Stantonowi coś sięstało.Chciała, żeby zabójstwo jej męża wyglądało jakwykonanie wyroku mafii.- Pan jest szalony.- Zapłakana wdowa odwróciła siędo Stottlemeyera. Powinien się pan wstydzić,kapitanie.- Mam nadzieję, że masz mocne dowody, Monk powiedział Stottlemeyer.- Masz na myśli jakieś inne poza tymi, że jej wzrostodpowiada wielkości roweru i ma na sobie sportowebuty do biegania Nike, które odpowiadają śladom namiejscu zbrodni?Wszyscy z uwagą przyjrzeliśmy się pani Carne-gie.Nie tylko spostrzegłam, że to, co mówił Monk, nie mijasię z prawdą, ale zdawało mi się również, że łzy kobietydziwnie szybko obeschły, a na jej twarzy, dotąd zdjętejbólem, pojawiła się z trudem hamowana wściekłość.- W San Francisco mieszkają tysiące kobiet, któremają dokładnie tyle samo wzrostu co ja i nosząidentyczne buty - stwierdziła sucho. Jest pan żałosny,mały człowieczku.- To prawda - przyznał Monk. Ale mamynaocznego świadka.- Kto to jest? - zapytał porucznik Disher.- Słodziutki.Sąsiedzi zeznawali, że słyszeli strzały,ale nie wspominali o ujadaniu psa - powiedział Monk.- Tylko nie  słodziutki" - obruszył się Disher.-Jestem hardym, bezwzględnym, zaprawionym w bojachtwardzielem.- Pan Monk miał na myśli psa - wyjaśniłam.157 - Jeśli pies zawsze szczeka na obcych ludzi - ciągnąłdalej Monk - to dlaczego nie szczekał, kiedy sędziaCarnegie został napadnięty i zastrzelony?- Ponieważ napastnik nie był dla niego obcy -uzupełnił Stottlemeyer i spojrzał na panią Carnegie.-Pies wcale nie próbował odciągnąć swojego pana zmiejsca zbrodni.Próbował pójść za swoją panią dodomu.- Zwierzak nie szczekał, dopóki pani nie zniknęła inie pojawili się przy nim obcy przechodnie - tłumaczyłMonk. Potem szczekał aż do pani powrotu.Kobieta parsknęła drwiąco [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki