[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Tak.- Milczy przez chwilę.- Pewnie się już nie zobaczymy.- Rozumiem.- Jasne, że rozumiem.Pete widział, jak rozkleiłam się nad synem, i zrozumiał, żesytuacja jest nieco bardziej skomplikowana, niż sobie początkowo wyobrażał.No i dobrze, tak będzienajlepiej.Nie powinnam cieszyć się na spotkanie z nim i liczyć na to, że zabierze nas w różne miejsca,będzie oprowadzał i rozśmieszał.- Za bardzo się tu zaangażowałem - mówi Pete.- Rozumiem - odpowiadam.Mówię prawdę.RLT Rozdział dziewiątyW Bergamo odbywa się przedstawienie kukiełkowe, Giacomina chce zabrać na nie dziewczyn-ki, Papa więc też planuje spędzić z nimi dzień w miasteczku.Zia Meoli zaprosiła nas wszystkich nakolację.W ostatniej chwili postanawiam im towarzyszyć.Zrobię zakupy, kiedy dziewczynki będą naprzedstawieniu.Pete nie odzywa się od powrotu z Florencji.Minął niemal tydzień, a im dłużej nie maPete'a, tym bardziej przytomnieję.To niesamowite, jak we Włoszech uczucia potrafią się wymknąćspod kontroli.Zbliża się pora naszego wyjazdu, zaczynam myśleć praktycznie.Dolar stoi tu mocno, aja jeszcze nie kupiłam prezentów dla Ivy Lou ani dla Fleety.Zażądały skórzanych toreb, zamierzam imprzywiezć najpiękniejsze torby w całych północnych Włoszech.Sklepy w Bergamo są małe i eleganckie, ale na szczęście niezbyt drogie.Powinnam targowaćsię ze sprzedawcami, nawet przećwiczyłam to z Papą.Usiłował wbić mi do głowy, że sprzedawcy nieoczekują od klienta, że zapłaci cenę widniejącą na metce, lubią negocjacje.Ja jednak jestem zbytuprzejma i zbyt strachliwa, żeby się targować.Zamierzam tylko wybrać i zapłacić, i dlatego zakupyniemal natychmiast stają się męczarnią.Macham na nie ręką i idę na espresso.Między sklepami i nakażdym rogu można znalezć kafejkę.Wybieram największą, tam gdzie są przyjazne parasole w czer-wono-zielone pasy, małe stoliki i gięte krzesełka, z których można podziwiać Fontannę Aniołów.Sia-dam wygodnie, opieram stopy o przenośny płotek, który oddziela ogródek od ulicy.Zamykam oczy igłęboko oddycham.- Kogo my tu mamy?Otwieram oczy i widzę Pete'a Rutledge'a.Serce zamiera mi w piersi, ale zręcznie to maskuję,pospiesznie zrywając się z miejsca.- Jak tam Rzym? - pytam nieco zbyt szybko.- Kupiłem fantastyczny marmur od pośrednika.- Masz szczęście.- Muszę przetransportować go do domu.W Basking Ridge czeka klient, który ma na drugieRococo.- Wybucham śmiechem.Pete siada.- Kiedy wyjeżdżasz?Nie odpowiadam od razu.Patrzę, jak białe anioły na fontannie wylewają wodę z dzbanów.- Pod koniec przyszłego tygodnia.Podchodzi kelner, Pete składa zamówienie dla nas obojga.Siedzimy w milczeniu; o czym tugadać? Kelner przynosi espresso.- Potrzebuję twojej pomocy, Pete.Muszę kupić torebkę dla Ivy Lou i drugą dla Fleety.Nieumiem się targować.Zrobiłbyś to za mnie?RLT - Rany - mówił Pete pod nosem, a po chwili wybucha śmiechem.Płaci rachunek i prowadzimnie za łokieć między parasolami.Klepię go po plecach jak starego psa, w nadziei, że mojaplatoniczna serdeczność poprawi mu samopoczucie.- Przy tej ulicy jest dobry sklep ze skórzanymi rzeczami.Papa mi o nim opowiadał.Pete łapie mnie za rękę i przystaje.- To mój hotel - mówi, wskazując prosty budynek z białej cegły, z markizami w czarno-białepasy.Na mosiężnej tabliczce widnieją czarne, napisane kursywą litery HOTEL D'ORSO.- Sympatycznie wygląda.- Jest sympatyczny.- Dobrze wiedzieć.Prawda? Gdzie jest porządny hotel.Ruszam przed siebie.Pete ponowniemnie zatrzymuje.- Chodzmy do mnie - mówi.Spoglądam mu w oczy.Ich błękit jest całkiem przejrzysty, choć Pete mruży powieki.Pochylasię, jego usta są tak blisko moich, niemal ich dotykam.Jeśli go pocałuję, wiem, że pójdziemy do hote-lu.Po prostu wiem.Trzymam dłonie w kieszeniach.Usiłuję zwinąć lewą rękę w pięść.Czy pamięta-łam, żeby włożyć obrączkę? Czuję chłodny metal.Pamiętałam!- Nie mogę.- Robię krok do tyłu.- Dlaczego?- Bo jestem mężatką.Teraz wiem, skąd się wziął ten stary zwyczaj noszenia obrączki.Maprzypominać, że człowiek jest zajęty, i trzymać go z dala od kłopotów.- Ave Maria! Ave Maria! - Oglądam się i widzę Stefana, przyszłego męża Etty, na rowerze.Znakomicie, przyłapana na gorącym uczynku.Fantastycznie.- Ciao, Stefano! - wołam.Chłopak spogląda na Pete'a.- To Pete.Witają się, a ja z ulgą robię krok do tyłu.Dzięki Stefanowi zdołałam odzyskać równowagę.Uświadamiam sobie, że przecież równie dobrze mogłam się natknąć na Ettę.Muszę z tym skończyć.To nieuczciwe, nie chcę brać w tym udziału.Niemal poszłam do tego hotelu i nienawidzę się za to.Stefano odjeżdża.- Chodz do mojego pokoju.- Nie.- W porządku.Zgoda.Ale chcę wiedzieć jedno.Boję się tego pytania tak bardzo, że zamykamoczy.- Chcesz tego?- Oczywiście, że chcę.I nienawidzę siebie za to.Nawet nie cierpię o tym mówić!- Zostań ze mną.- Mówiłam ci, że nie pójdę z tobą do hotelu.RLT - Nie, mam na myśli Włochy.Nie wracajmy.Zostańmy tutaj.Popatrz tylko.Spoglądam na kocie łby, na budynki z markizami, na Włochów, którzy nigdy się nie spieszą,którzy delektują się piękną pogodą i dobrym posiłkiem.Ludzie chodzą po ulicach tego miasteczka takjak w Big Stone Gap.Patrzą na nas, kiedy przechodzimy.Nie powinnam się oszukiwać: znają mnie.Może nie z nazwiska, ale na chodniku przed hotelem widzą mężatkę pełną poczucia winy, usiłującąoprzeć się urokowi mężczyzny, który nie jest jej mężem.- Pete?- Tak?- Jesteś stuknięty - mówię mu, ale wiem, że właściwie chodzi o mnie.To ja jestem stuknięta [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki