[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Dosyć! - skarciła ją Frederica.- Przestań męczyć Ashe'a takimi bzdura-mi.Niebieski jedwab zdążyłby wypłowieć na długo przed twoim debiutem.SR Katy zamilkła, przybierając obrażoną minę.Lady Dereham w ogóle niezwracała uwagi na kłótnię córek.- Zastanawiam się tylko.- zaczęła jakby do siebie, nie przerywając kro-jenia migdałowej tarty.- Tak, mamo? - Ashe, uświadomiwszy sobie, że zjadł już trzy cytrynowerożki, stanowczym ruchem odłożył talerz.- Pomyślałam, że trzeba by coś postanowić w związku z domem po babci.- Dlaczego akurat teraz? Czyżby któraś ze starszych ciotek go potrzebo-wała? - Matka miała rację, dom stał pusty i zaniedbany od czasu śmierci babci,czyli już ponad trzy lata.- Moglibyśmy doprowadzić to miejsce do porządku izaproponować im, by tam zamieszkały.- Nie, nie chodzi o ciotki.Dobrze im się mieszka tam, gdzie dotychczas.Myślałam raczej.że skoro wróciłeś i zrezygnowałeś z wojska.że w przy-szłym sezonie rozejrzysz się za żoną.- Za żoną? - Ashe spojrzał na matkę ze zdumieniem.Przez całe dzieciń-stwo miał wrażenie, że matka potrafi zaglądać mu w sumienie i wie o każdymjego grzechu.Wyglądało na to, że nie wyzbyła się tych magicznych zdolności.- Skąd wiedziałaś.to znaczy, czemu, u licha, miałbym się żenić?Rozległ się zbiorowy śmiech, nawet zawsze opanowana Anna zachicho-tała.- Z tych samych powodów, co wszyscy, Dereham - odparła sucho matka.Ilekroć zwracała się do niego w taki sposób, należało się mieć na baczności.O mało się nie wygadałem.Zamknął oczy i natychmiast stanął mu pod powiekami obraz Bel siedzą-cej przy kominku, dokładnie na miejscu matki.Uśmiechając się, wzięła do rękidzbanek i nalała mu herbaty.Gwałtownie otworzył oczy.Nie! Nie chcę się że-nić.Zresztą Bel też nie chce wychodzić za mąż, ani za mnie, ani za nikogo in-SR nego.Przecież jej nie kocham.Jest moją kochanką, a mężczyzni się nie żeniąze swoimi kochankami.- Mam na myśli to - zaczął, uważnie dobierając słowa - że na razie niepo-trzebna mi żona.- Do licha, potrafił dowodzić odziałem żołnierzy w bitwie,walczyć z Francuzami, zarządzać wielkim majątkiem.Dlaczego więc czuł sięzupełnie bezradny w obliczu kobiet z własnej rodziny, patrzących na niego zniemym pytaniem w oczach?- Potrzebujesz dziedzica, chyba że chcesz, by kuzyn Adrian, ten mięczako inteligencji komara, został twoim następcą - powiedziała lady Dereham.-Stoi przede mną zadanie wprowadzenia w świat twoich trzech sióstr i przyda-łaby mi się w tym pomoc jakiejś dojrzałej kobiety.Poza tym już chyba czas,byś zainteresował się losem tego domu i odcisnął na nim swoje piętno.A żonaci w tym pomoże.- Podsunęła mu talerzyk z kawałkiem ciasta.- Nie stajesz sięcoraz młodszy, synu.- Mam trzydzieści lat - odparł Ashe z nutą urazy w głosie.- No właśnie.Słowa, które złożyły się na odpowiedz, wyszły z jego ust, jakby omijającrozum.- Ożenię się dopiero wtedy, jak się zakocham, nie wcześniej.- Zakochasz? - Lady Dereham popatrzyła na syna z przerażeniem.- Za-kochasz? To nie jest warunek dobrego małżeństwa.Bóg jeden wie, w kim mo-żesz się zakochać! Mężczyzni zakochują się w mleczarkach, ale się z nimi nieżenią.Przynajmniej nie panowie z twoją pozycją.- Dla mnie to jest całkiem rozsądny warunek - oznajmił z naciskiemAshe.Uznał, że nie ma sensu wyjaśniać matce, że akurat mleczarki nigdy gonie interesowały i to pod żadnym względem.Myśl o małżeństwie z miłościSR przyszła mu do głowy zaledwie przed minutą, wcześniej był skłonny całkowi-cie zgodzić się z matką.Małżeństwo w jego sferze zawierało się z młodą kobietą pochodzącą zodpowiednio zamożnej i szanowanej rodziny, obdarzoną inteligencją i dobrymzdrowiem.Musiała przy tym mieć nieposzlakowaną reputację i dobre maniery.Badało się, które z panien na wydaniu spełniają te kryteria, wybierało spośródnich tę najatrakcyjniejszą i prosiło o jej rękę.Ashe miał świadomość, że pozakobietami z królewskiego rodu większość pozostałych uważała go za dosko-nałą partię.- Co byś powiedział, gdyby twoje siostry przyprowadziły do ciebie nie-odpowiednich kandydatów i chciały za nich wyjść z miłości, mogę spytać? -Matka patrzyła na niego surowym wzrokiem, czekając na odpowiedz.- Zaufałbym ich odczuciom.Katy, Frederica i Anna wpatrywały się w brata z osłupieniem.- Och.- wydukała w końcu Frederica.- Och, Ashe.No tak.Jest zako-chana w Barringtonie.Ależ palnąłem głupstwo!- O ile będą miały ukończone dwadzieścia jeden lat - dodał szybko.- Iczłowiek, w którym się zakochają, będzie spełniał określone kryteria.- Och.- powtórzyła Frederica, tym razem z wyraznym rozczarowaniem.- I bardzo dobrze - włączyła się do rozmowy Katy.- Ja mam zamiar za-kochać się w księciu.Będziesz musiał go zaakceptować, prawda, Ashe?- W którym księciu? - spytał Ashe, przebiegając w myślach znanych so-bie mężczyzn dysponujących wymienionym tytułem.- Wydaje mi się, że żadennie jest do wzięcia.- Mam sześć lat na poszukiwania - oznajmiła rezolutnie Katy.- Przez tenczas na pewno któryś umrze i zostawi tytuł młodemu dziedzicowi albo owdo-wieje czy coś w tym rodzaju [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki