[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Przypomniał mi się jego gruby notatnik, który nosił schowany głęboko pod tuniką.Zapisywał w nimcoś po każdym spotkaniu, a także pisał wieczorami na postojach.Wiedziałam - ponieważ mój ojciec był dyplomatą - że od pół wieku na terenie Afganistanu trwazacięta rywalizacja między Anglią a Rosją.%7łe afgańscy władcy starają się zachować niezależność,sprzymierzając się raz z jedną, raz z drugą stroną.Wiedziałam też, że walka toczy się nie tylko nagruncie politycznym, to znaczy poprzez posłów i ambasadorów, ale również między angielskimi irosyjskimi szpiegami, przemierzającymi szlaki, odwiedzającymi miasta, wioski, a przede wszystkimbazary w poszukiwaniu informacji, przekupując, dając łapówki, w razie odkrycia uciekając się nawetdo zabójstwa.A więc szpieg.Anglik zwany Kassimem był szpiegiem.Odkrycie to wstrząsnęło mną.Dorastałam naBliskim Wschodzie i w Indiach, obracałam się w kręgach dyplomatycznych i wojskowych, a tam,wśród dżentelmenów, profesja szpiega uważana była za nikczemną i godną pogardy.Przypomniałymi się dwa wydarzenia, do jednego z nich doszło w Kairze, do drugiego w Lahore.Pewnego 64 wieczoru przybył posłaniec z wiadomością dla ojca, że wrócił agent z ważnymi informacjami, wpierwszym przypadku z Sudanu, w drugim z północno-zachodniego pogranicza.Za każdym razemojciec zlecał podwładnemu wysłuchanie raportu.- Rozmowy ze szpiegami nie należą do moich obowiązków - oznajmiał gniewnie.- Wystarczy, jakdostanę raport na piśmie.Kiedy wróciłam na szeroki występ, na którym zostawiłam rannego, siedział oparty plecami o skałę.Oczy miał zamknięte, twarz pobladłą i stężałą od bólu.Ciało tamtego mężczyzny zniknęło.Gdy sięzbliżyłam, Kassim otworzył oczy.Na jego twarzy pojawił się wyraz ulgi, kiedy zobaczył, że prowadzękonia.- Zaprowadz go do tamtych - polecił słabym, zmęczonym głosem.- Potem wróć tutaj.Potrzebna mi twoja pomoc.- A gdzie ten człowiek? - spytałam.Ruchem głowy wskazał długą rozpadlinę, nad którą unosił się rój much.- Udało mi się zepchnąć ciało nogami - wyjaśnił.- Musisz przyrzucić go kamieniami, Lallo.Więc to był szpieg, stworzenie ciemności, złodziej i morderca, który żył kłamstwem, czaił się wcieniu, czyhając na strzępki informacji jak szakal polujący na pozostałości uczty szlachetniejszychzwierząt.Bez słowa zaprowadziłam klacz za skałę i uwiązałam, tak by nie było widać nic z drogi.Kiedy wróciłam, zobaczyłam, że Anglik czołgał się za mną na kolanach, podpierając się jedną ręką.Wywichnięte ramię zwisało groteskowo pod tuniką.Pomogłam mu wstać.Wsparł się zdrowymramieniem o mnie i z trudem pokuśtykał w górę zbocza do koni.Tam ułożyłam go na ziemi.Dysząc z wysiłku, spojrzałam na niego i spytałam: - Jak się naprawdę nazywasz?Jego twarz pokrywał perlisty pot.Z trudem udawało mu się skupić na mnie wzrok.Usta wykrzywiłymu się w grymasie bólu, kiedy odpowiedział: - Podobnie.Kaspar.- Kaspar.a nazwisko?Potrząsnął głową ze zniecierpliwieniem. 65 - Torba.Podaj mi torbę tego Rosjanina.Muszę ją przejrzeć.W kieszeniach nie miał nic.Dopiero wtedy uświadomiłam sobie, że człowiek, który strzelał do-Kassima (czy też Kaspara, jakodtąd miałam go nazywać), który mnie samej o mało nie pchnął nożem, zapewne też był szpiegiem,ale strony przeciwnej, wrogiem w skrytej, podstępnej walce, jaka toczyła się w Afganistanie.Nienawidziłam Kassima, Kasparem pogardzałam, ale praca u Sandru nauczyła mnie odsuwać na bokwszelkie uczucia wobec pacjenta i widzieć jedynie chorego człowieka, potrzebującego pomocy.Podeszłam do Arystotelesa i odwiązałam pakunek zawierający medykamenty, w jakie wyposażyłmnie Sandru.Z tyłu dobiegł słaby głos Kaspara:- Zostaw to, Lallo! Przynieś mi jego torbę.Wyjęłam z juków moją torbę i uklękłam przy nim, patrząc mu prosto w oczy.Teraz kiedy wiedziałam,że jest Anglikiem, nie musiałam już dłużej odgrywać posłusznej Afganki.- Nie zrobię nic, dopóki nie opatrzę pańskich ran - powiedziałam.Słowo pańskich" zabrzmiałobardzo dziwnie w moich uszach, gdyż ostatni raz używałam go w całkiem innym świecie.Niebieskie oczy Anglika rozbłysły na moment gniewem, ale znów osłabł.- Nic mi nie będzie - wymamrotał niewyraznie.- Nie sprzeciwiaj mi się, do licha.- Nie mam zamiaru się sprzeciwiać - powiedziałam.-Proszę położyć się na plecach i pożuć to.- Zanimzdążył zaprotestować, wepchnęłam mu do ust mały kawałek włóknistej rośliny namoczonej wnarkotyku uzyskanym z maku, a potem wysuszonej.Znieczulenie to stosował Sandru, kiedy miałprzeprowadzić szczególnie bolesny zabieg.Nie wiedziałam, ile krwi Kaspar stracił.Z pewnością żadna tętnica nie została uszkodzona, gdyżwówczas już by nie żył.Za to ból był tak silny, że Anglik był bliski omdlenia.Ku mojej uldze nieprotestował ani nie usiłował wypluwać rośliny.Mówiłam do niego tonem, jakiego używał Sandruwobec trudnych pacjentów.Brzmiało to surowo i autoryta- 69 tywnie, ale było udawane.Tak naprawdę drżałam na myśl o zadaniu, jakie stało przede mną.Najdelikatniej jak umiałam, pomogłam Kasparowi ułożyć się płasko na plecach.Pod głowę wsunęłammu koc, następnie otworzyłam medyczną torbę, wyjęłam potrzebne narzędzia i ułożyłam je nakawałku czystego płótna.- Proszę żuć cały czas - zaleciłam, panując nad głosem, by nie zdradzić lęku.- Najpierw nastawię panuramię, a potem opatrzę ranę.Pewność siebie, powtarzałam w duchu, pewność siebie.- Sandru przeszkolił mnie w udzielaniu chirurgicznej pomocy - wyjaśniłam spokojnie, patrzącjednocześnie, jak drżą mi ręce, z których wycierałam pot.- Wiem, co należy robić w takiej sytuacji. Jeśli rana nie jest śmiertelna - dodałam w myślach.- i jeśli uda mi się zapobiec infekcji.Boże,wspieraj!"Spojrzałam na niego uważnie.Cały czas wolno ruszał szczękami, ale jego wpółprzymknięte oczy byłypuste i niewidzące.Uniosłam lekko powiekę, zrenice miał rozszerzone.Musiałam zdjąć wierzchniąszatę, gdyż spociłam się obficie w upale.Potem usiadłam przy rannym.Delikatnie wzięłam jegonadgarstek w obie ręce, uniosłam nieco ramię i wsunęłam stopę pod jego pachę, zginając lekko nogę wkolanie.Widziałam raz Sandru przy tym zabiegu i modliłam się w duchu, aby udało mi się wykonaćwszystkie czynności prawidłowo
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Weeks Brent Nocny Anioł 01 Droga Cienia
- Weeks Brent Nocny Anioł 03 Poza Cieniem 2
- Brent Weeks Lightbringer 01 The Black Prism
- Johansen Iris Tańczšcy na wietrze 01 Niewolnica
- Niewolnica Nazer Mende, Lewis Damien
- Karol May 05 Skamieniala modlitwa
- Hawkins Karen Przekleństwo MacLeanów 01 MiłoÂść szkockiego lorda
- § Amoruso Elisa Dzien dobry, kochanie
- Zahn Timothy Wizja przyszłoÂści
- Lawhead, Stephen Byzantium
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- szkla.opx.pl