[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdzieś w zamku musiało się dziać naprawdę zle, skoro żołnierze niezorganizowali żadnego odporu.Nagle znalazł się wśród walczących.Przynajmniej jeden oddział górali musiałdostać się inną drogą, bo dwudziestu było teraz zajętych wyżynaniem dwukrotnieprzewyższających ich liczebnością cenaryjskich żołnierzy.Oddział Cenaryjczyków niemal się rozpadał, chociaż sierżant nadalwykrzykiwał rozkazy.Na widok jego twarzy Kylar się zatrzymał.Znał tego sierżanta.To był Gamble, strażnik, który przyszedł do północnej wieży w dniu, w którym Kylarpo raz pierwszy zabił.Kylar dołączył do walki i zabijał Khalidorczyków z taką łatwością, z jaką kosaścina zboże.To była prosta robota.Nie czerpał radości z zabijania ludzi, którzy ledwogo widzieli.Początkowo nikt go nie dostrzegał.Był smugą czerni we wnętrznościach zamkuzbudowanego z ciemnego kamienia i oświetlonego migoczącymi pochodniami.Apotem uratował życie Gamble'owi, ścinając głowę jednemu Khalidorczykowi ipatrosząc drugiego, gdy zapędzili w róg sierżanta.Nawet nie zwolnił.Wpadł w wir.Był pierwszą twarzą Aniołów Nocy.ByłOdpłatą.Zabijanie już nie było działaniem, ale stanem, formą istnienia.Kylar stał sięzabijaniem.Jeśli każda kropla krwi winnego, którą przelał, mogła wymazać jednąkroplę niewinnej krwi, to tego wieczoru się oczyścił.Rozcinał kolczugi, utwardzaną skórę i ciało, ferując Sędzią okrutne wyroki, ibyło to najwspanialsze uczucie na świecie.Kylar zatracił się w szaleństwie, w jakiejśdziwacznej medytacji, obrotach, cieciach, unikach, siekaniu, kłuciu, waleniu,miażdżeniu, niszczeniu twarzy, gaszeniu przyszłości.Nie trwało to długo.Nie minęłopół minuty, a wszyscy Khalidorczycy nie żyli.Nie ostał się żaden ranny.W gorączcezabijania Kylar działał bardzo dokładnie.Na Cenaryjczykach zrobiło to wstrząsające wrażenie.Te owieczki w zbrojachstraży stały, gapiąc się na plamę ciemności, którą był Kylar.Nawet nie podnieślibroni.Nie stali w pozycji gotowości do walki.Tylko zdumiewali się widokiem awatara Zmierci, który pojawił się pośród nich.- Anioł Nocy walczy dla was - powiedział.Już za dużo czasu tu zmarnował.Logan mógł właśnie umierać.Pobiegł w głąbzamku.Wszystkie drzwi były zamknięte, a korytarze upiornie ciche.Mógł tylkozakładać, że służący pochowali się w swoich pokojach albo już uciekli.Aomot wielu stóp uderzających w zgodnym rytmie zatrzymał go nagle.Kylarschował się w ocienionych drzwiach w narożniku.Może i był bezpiecznie ukryty przed oczami ludzi, ale dziś na zamku pojawiłysię rzeczy bardziej niebezpieczne niż ludzie.- Na dole musi być uwięzionych co najmniej dwustu ich żołnierzy - powiedziałjeden z oficerów do mężczyzny, którego szczupła sylwetka zdradzała, że jestczarownikiem, chociaż nosił zbroję i miecz.- To wytrzyma może kwadrans, meisterze.- A arystokraci w oranżerii? - zapytał czarownik.Odpowiedz zginęła zagłuszonałoskotem stóp górali, kiedy mijali Kylara i zniknęli gdzieś dalej.Zatem arystokratów uwięziono w oranżerii.Kylar nigdy wcześniej nie widziałoranżerii - właściwie unikał zamku jak ognia - ale widział obrazy przedstawiające tomiejsce, i jeśli artystów nie poniosła za bardzo wyobraznia, to Kylar podejrzewał, żezdoła ją odnalezć.Uznał, że to równie dobre miejsce, jak każde inne, żeby poszukaćLogana i Durzo.W miarę jak zagłębiał się w korytarze zamkowe, szukając oranżerii, napodłogach zaczęły się pojawiać ciała, a posadzka stała się śliska od krwi.Kylar nawetnie zwolnił.Ciała należały głównie do straży arystokratów.Biedne łapserdaki.Kylar nie współczuł specjalnie ludziom, którzy wybieralizbrojną profesję, a zaniedbali ćwiczeń, ale tych zwyczajnie zmasakrowano.Dobrzeponad czterdziestu strażników leżało martwych lub umierających, drgających itoczących pianę w agonii.Kylar zobaczył tylko ośmiu martwych górali.Szlak krwi i trupów doprowadził Kylara do podwójnych drzwi z orzechazamkniętych na sztabę od zewnątrz.Uniósł ją i otworzył drzwi.- Co, u diabła? - usłyszał szorstki głos z khalidorskim akcentem.Cofając się odszpary, żeby stanąć za kolejnym wizerunkiemDziewiątaka w bohaterskiej pozie, Kylar zobaczył kilku górali strzegącychpomieszczenia pełnego arystokratów.Byli tam mężczyzni, kobiety, nawet kilkorodzieci.Stali w nieładzie, przerażeni.Niektórzy płakali.Inni wymiotowali z powodu trucizny.Kroki rozbrzmiały na posadzce poza zasięgiem wzroku Kylara i górale, którychwidział, przygotowali broń.Ktoś zaczepił halabardą o drzwi i otworzył je.W progupojawił się krępy khalidorski oficer, równie szeroki, jak wysoki.Oficer pociągnął drugie drzwi halabardą, a potem skinął i dwóch mężczyznwypadło na korytarz, plecami do siebie, z uniesionymi mieczami.Spojrzeli na posąg,na Kylara, który przywarł do pleców rzezby, ustawiając ręce i nogi za rękami i nogamiposągu.- Nikogo tu nie ma, panie - powiedział jeden z żołnierzy.W oranżerii, która nie była nawet w połowie tak wspaniała, jak toprzedstawiano na malowidłach, było dziesięciu strażników i czterdziestu, możepięćdziesięciu arystokratów - wszyscy nieuzbrojeni.Na szczęście górale nie mieli zesobą czarowników.Kylar zakładał, że czarownicy byli zbyt cenni, żeby marnować ichdo pilnowania więzniów.Wśród arystokratów było kilku najwyżej postawionych w królestwie.Kylarrozpoznał więcej niż paru królewskich ministrów.Fakt, że wszyscy znajdowali siętutaj, oznaczał, że Roth wierzył, że przejmie zamek szybko i chciał osobiściezdecydować, kogo zabić, a kogo dołączyć do własnego rządu.Mężczyzni i kobiety robili wrażenie oszołomionych.Nie wierzyli w to, cowłaśnie im się przydarzyło.To, że w jednej chwili cały ich świat wywrócono do górnynogami, wykraczało poza ich pojmowanie.Widać było, że wielu poważnie siępochorowało.Niektórzy byli roztrzęsieni i zakrwawieni, podczas gdy inni nietknięci.Niektóre z kobiet, o włosach nadal idealnie ułożonych w misterne fryzury, płakały,podczas gdy inne, mające rany i rozdarte suknie, wydawały się spokojne i opanowane.Za Kylarem odezwał się żołnierz:- Na miłość boską, kapitanie! Sztaba sama się nie podniosła!- Mieliśmy strzec tego pokoju i zostać w środku.- Ale nie wiemy, co tam jest.panie kapitanie.- Zostajemy - powiedział przysadzisty kapitan tonem, który nie tolerowałnajmniejszego sprzeciwu.Kylar niemal współczuł młodemu góralowi.Słusznie rozumował.Pewnego dniabyłby z niego dobry oficer.To nie powstrzymało Kylara przed porzuceniem cienia, chociaż był o krok odKhalidorczyka. Powiedział sobie, że nie staje się widzialny, żeby było sprawiedliwie.Po prostupotrzebował całej siły na pózniej.Młody Khalidorczyk ledwie zdążył wyciągnąć miecz z pochwy, kiedy Kylar gowypatroszył.Potem przeskoczył obok niego, lewą ręką rzucił nożem, a prawą rozdarłwzmacnianą skórę zbroi i żebra cięciem w górę.Jednym gładkim ruchem zbił rękę zmieczem przeciwnika i ostrze wbiło się w ciało następnego żołnierza.Głową uderzył wtwarz górala i błyskawicznie obrócił się razem z nim.Ciało mężczyzny przyjęło zwilgotnym chrupnięciem uderzenie halabardą kapitana [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki