[ Pobierz całość w formacie PDF ]
. Mój ojciec jest ad wo ka tem.MógÅ‚by wam pomóc.Zarówno Agnese, jak i Carlo spojrzeli na niego kompletnie zaskoczeni.Agnese przybraÅ‚a nagle poważny wyraztwa rzy. Na prawdÄ™ mógÅ‚byÅ› z nim po roz ma wiać? MogÄ™ wy ko rzy stać jego po czu cie winy.Car lo poÅ‚ożyÅ‚ mu rÄ™kÄ™ na ra mie niu, mówiÄ…c: To su per, dziÄ™ki  po czym od szedÅ‚, zwra cajÄ…c siÄ™ do Agne se: Widzisz, mówiÅ‚em, że wszyst ko siÄ™ do brze skoÅ„czy.Pa trzyÅ‚a na Lo ren za z nie pew noÅ›ciÄ… w oczach. SÅ‚uchaj, to naprawdÄ™ poważna sprawa, bÄ™dziemyw tarapatach, jeÅ›li nie znajdziemy dobrego adwokata.Twójojciec może jest aż nad to.zna ny. Pewnie domyÅ›lasz siÄ™, że mój ojciec nie do koÅ„ca popiera takie formy protestów.To nie idzie w parze z jegoprze ko na nia mi po litycz ny mi. WiÄ™c jak masz za miar go namówić? Roz wie dze ni ro dzice majÄ… za wsze po czu cie winy wo bec swo ich dzie ci.CoÅ› na pew no wymyÅ›lÄ™." " "Przed bÅ‚yszczÄ…cÄ… witrynÄ… sklepu Hausman przy via del Corso jego ojciec zachowywaÅ‚ siÄ™ jak nastolatek, podnieconyi nie zde cy do wa ny. Ja wolaÅ‚bym dia ment, ale ona uwielbia zie lo ny ko lor, może wiÄ™c po winie nem kupić pierÅ›cio nek ze szma rag dem? Ja bym po szedÅ‚ w kla sykÄ™, ko bie ty uwielbiajÄ… tra dy cyjne ge sty, przy najm niej przed Å›lu bem. Ken kupiÅ‚ dia ment? Tak, na wet on to zro zu miaÅ‚.Czasem wydawaÅ‚o mu siÄ™, że jego rodzice poruszali siÄ™ w Å›wiecie uczuć niczym na szachownicy.Jedna stronaczekaÅ‚a na ruch drugiej, po czym obmyÅ›laÅ‚astrategiÄ™ na nastÄ™pne posuniÄ™cie.Teraz, gdy matka miaÅ‚a wziąć Å›lub, jegoojciec w koÅ„cu zdecydowaÅ‚ siÄ™ kupić pierÅ›cionek zarÄ™czynowy swojej kochance.Straszliwa obecność Kena sprawiÅ‚a, żezbliżyli siÄ™ do sie bie.Od kie dy ojciec od szedÅ‚, Lo ren zo za wsze ob winiaÅ‚ go o roz pa dich ro dziny.Kiedy wyszli ze sklepu z niebieskim pudeÅ‚eczkiem zapakowanym w eleganckÄ… torebkÄ™ prezentowÄ…, zadowolona mina ojca prze ko naÅ‚a Lo ren za, że byÅ‚ to od po wied ni mo ment. MuszÄ™ po pro sić ciÄ™ o przysÅ‚ugÄ™. ProÅ›, o co chcesz, pod wa run kiem, że nie mato zwiÄ…zku z twojÄ… matkÄ…. Nie, nie cho dzi o niÄ….Cho dzi o przysÅ‚ugÄ™ dla mnie& Dla mo ich przy ja ciół&Lorenzo przerwaÅ‚ na chwilÄ™.W duchu zadawaÅ‚ sobie pytanie, jak wplÄ…taÅ‚ siÄ™ w tÄ™ sytuacjÄ™.Od lat o nic nie prosiÅ‚ojca i obie cy waÅ‚ so bie, że już nig dy w życiu nie bÄ™dzie od nie go nic chciaÅ‚, jeÅ›li ten nie od zy ska za ufa nia jego mat ki. Wiesz, ta nowa szkoÅ‚a, do której siÄ™ prze niosÅ‚em& ZimÄ… byÅ‚ tam pro test& Chy ba nie wziÄ…Å‚eÅ› w tym udziaÅ‚u? Nie, ja sne, że nie. Do brze. Ale, ponieważ nie byÅ‚o dorosÅ‚ych, tylko nieletni zostali obarczeni odpowiedzialnoÅ›ciÄ… za to, co siÄ™ staÅ‚o.Toczter dzieÅ›cio ro na sto latków, którzy te raz& majÄ… stanąć przed sÄ…dem. Ile wy noszÄ… szko dy? OkoÅ‚o milio na, mniej wiÄ™cej. A ty co masz z tym wszyst kim wspólne go? To moi przy ja cie le i po pro sili mnie& to zna czy oni& po trze bujÄ… te raz po mo cy ad wo ka ta.Jego ojciec za trzy maÅ‚ siÄ™ na Å›rod ku ulicy i po pa trzyÅ‚na nie go z nie do wie rza niem. Prosisz mnie, żebym wystÄ…piÅ‚ przed sÄ…dem w obronie czterdzieÅ›ciorga nieletnich, którzy dokonali aktu agresjiprze ciw ko in sty tu cji paÅ„stwo wej, cho ciaż wiesz, że tego nie po pie ram? Wiem do sko na le.Lo ren zo pa trzyÅ‚ na ojca, który milczaÅ‚ i marsz czyÅ‚ brwi, ru szajÄ…c przed sie bie. To byÅ‚by do bry uczy nek z two jej stro ny& Przy kro mi, ale nie mogÄ™.Nie dys ku tujmy już o tym.Lo ren zo te atralnie za milkÅ‚ na chwilÄ™, za nim zde cy do waÅ‚ siÄ™ sypnąć solÄ… na ranÄ™. Szko da.Bo kie dy byÅ‚em maÅ‚y, byÅ‚eÅ› moim bo ha te rem.ByÅ‚em prze ko na ny, że masz moc ra to wa nia lu dzi.SpojrzaÅ‚ mu prosto w oczy, wiedzÄ…c, że zadaÅ‚ mu cios poniżej pasa.Wykorzystywanie poczucia winyroz wie dzio nych ro dziców byÅ‚o nie zwy kle Å‚atwe.I za zwy czaj przy no siÅ‚o za mie rzo ny efekt.Jego ojciec zro biÅ‚ ko lejne trzykro ki naprzód, po czym za trzy maÅ‚ siÄ™ i zawróciÅ‚. Zgo da, zro biÄ™ to.Ale tylko jeÅ›li po wiesz mi, co tak na prawdÄ™ siÄ™ dzie je.Cho dzi o dziew czynÄ™?Lo ren zo przy taknÄ…Å‚, wy obrażajÄ…c so bie nie win nei po chmur ne oczy Agne se. Co to za dziew czy na?ChÅ‚opak siÄ™gnÄ…Å‚ rÄ™kÄ… do kieszeni i wyjÄ…Å‚ z niej czarno-biaÅ‚e zdjÄ™cie, które wywoÅ‚aÅ‚ poprzedniego dnia.Jego ojciecob ra caÅ‚ zdjÄ™cie w dÅ‚oni, dokÅ‚ad nie mu siÄ™ przyglÄ…dajÄ…c. Mam wrażenie, że gdzieÅ› jÄ… już widziaÅ‚em. ByÅ‚a naszÄ… sÄ…siadkÄ…, nad morzem.MieszkaÅ‚a w domu naprzeciwko, ale może byÅ‚a za maÅ‚a, żebyÅ› mógÅ‚ jÄ…pamiÄ™tać.Zna my siÄ™ od lat.Jego ojciec zastanowiÅ‚ siÄ™ chwilÄ™ i jego myÅ›l od razu powÄ™drowaÅ‚a w stronÄ™ Aurory, pierwszego z wielu powodówjego niewiernoÅ›ci małżeÅ„skiej.Kto wie, może jeÅ›li oparÅ‚by siÄ™ jej wdziÄ™kom, on i Marie-Helène nigdy by siÄ™ nieroz sta li. Ale& je steÅ›cie tylko przy ja ciółmi? Oczy wiÅ›cie. To, o co mnie prosisz, to nie jest zabawa.Znam ciÄ™i nie wydaje mi siÄ™, że mógÅ‚byÅ› to robić dla pierwszejlep szej przy ja ciółki [ Pobierz caÅ‚ość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki