[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Wytrzepały piasek zbutów, odłożyły Lolę do pojemnika i usiadły przy stole.Zjadły pyszną kolację,złożoną z fladry, sałatki i różnych smakołyków pozostałych po stypie.- Szkoda, że ten pieczony kurczak pojawia się tylko wtedy, gdy ktoś umrze -zauważyła Maggie.- To najlepsza skórka, jaką kiedykolwiek jadłam!- Poproś te panie z kółka różańcowego o przepis, umieścisz go w rubrycekulinarnej.- Zwietny pomysł!- Mamo?- Co, Pysiu?Beth odetchnęła z ulgą, gdy matka zwróciła się do niej w ten pieszczotliwysposób, oznaczało to bowiem, że ona powoli zaczyna odzyskiwać jej utraconezaufanie.- Wydaje mi się, że mam naprawdę fajny pomysł.- Mianowicie?- Uważam, że powinnyśmy za darmo reklamować firmę Cecily.W końcutyle dla nas zrobiła.- Czemu nie? To rzeczywiście dobry pomysł.- Teraz myślisz jak prawdziwy Hamilton - pochwaliła siostrzenicę ciotkaMaggie.- Powiedz mi, czy, twoim zdaniem, Woody wkrótce tu wróci?- O tak - odparła Beth.- Ciekawe, dlaczego jesteś tego taka pewna.- mruknął Simon.- Nasypałam mu piasku do butów - wyjaśniła Beth.- A kiedy już raz masz w butach piasek z Wyspy Sullivana.- zaczął Grant.-.zawsze chcesz na nią wracać - dokończyła stare powiedzenie Beth. - Dziwne, ale prawdziwe - dorzucił Simon.Pózniej, gdy Cecily pojechała jużdo siebie, Grant i Simon postanowili wybrać się do pubu Dunleavy'ego, bysprawdzić temperaturę piwa.Beth była na górze, gdzie pracowała nadartykułem o piramidzie finansowej Maksa Mitchella.Susan i Maggie wyszły nawerandę.Siedziały tam przez chwilę, omawiając rozmowę Susan z Beth,pogrzeb Sophie i wszystko, co wydarzyło się od czasu, gdy Susan wyjechała doFrancji.Mniej więcej godzinę pózniej usłyszały kroki Beth schodzącej z piętra.Zatrzymała się przy siatkowych drzwiach.- Przynieść wam coś? Idę do kuchni po colę.- Nie, niczego nam nie trzeba, kochanie.- Dzięki, Pysiu.Kilka sekund pózniej usłyszały krzyk Beth.- Mamo! Ciociu Maggie! Chodzcie tutaj! Szybko!Susan i Maggie poderwały się ze swych foteli i pobiegły do Beth, która staław salonie przed lustrem.- Spójrzcie!Po drugiej stronie szyby stała Liwie w sukience i fartuchu.Sięgnęła dokieszeni, wyjęła z niej coś i rzuciła w powietrze.Wnętrze lustra wypełniło sięnagle setkami motyli przeróżnych barw i rozmiarów.- O Przenajświętsza Panienko! - wykrzyknęła Maggie.- Liwie, co to znaczy?- Chodzi o ciocię Sophie - odpowiedziała jej Beth.- Domyślam się, że u niej wszystko dobrze.- Co motyle mają wspólnego z Sophie? - zdziwiła się Maggie.- Ekhm.- odchrząknęła Beth, po czym wyjawiła im tajemnicę Sophie.- Za nic w świecie nie dałabym sobie zrobić tatuażu- oznajmiła ciotka Maggie.- Paskudztwo.- Wiemy o tym - odparła Susan ze śmiechem.- Liwie! Wszystko w porządku? - spytała Beth.Liwie uśmiechnęła się tylko, skinęła głową i zniknęła.Susan, Maggie i Bethstały przed lustrem, aż zniknął również ostatni motyl.- Ten dom doprowadza mnie do szaleństwa - mruknęła Beth.- Nie mów tak - skarciła ją Maggie.- Wiesz, że szaleństwo aż nazbyt częstopojawia się w naszej rodzinie.- A ja uważam, że to jest super - oznajmiła Susan.Maggie zerknęłapodejrzliwie na siostrę, a Beth spojrzała na nią, unosząc brew w niemympytaniu.- No dobrze - mruknęła Susan.- Czasami jest super.Nie zawsze. Maggie, Grant i Simon wrócili do Kalifornii, poczyniwszy przedtemodpowiednie przygotowania do ponownego powrotu do Lowcountry.Ku ichwielkiemu zmartwieniu, stan Allison nie ulegał zmianie, Grant i Simontwierdzili jednak, że wkrótce pojawią się nowe leki, które mogą jej pomócwrócić do zdrowia.Kiedy zostały już same, Susan i Beth miały wreszcie czas, by zająć się sobą.Island Gamble się uspokoił, od czasu do czasu słychać było jedynie, jakwzdychają ściany, zadowolone, że rodzina szuka właściwych rozwiązań.Ustałyirytujące trzaski i stuki.Beth i Susan były wdzięczne za ten spokój.Minęło jużwiele lat, odkąd Susan analizowała trapiące ją smutki, a kiedy Beth zaczęłamówić o swoich problemach, obie nie mogły już przestać.Powtarzaływielokrotnie, że ból związany z utratą ojca w młodym wieku był niemal nie dozniesienia; już jako dorosłe kobiety pokochały niewłaściwych ludzi, którzyzłamali im serce i odebrali pewność siebie.Z każdym jednak nowym dniem, zkażdym przypływem i odpływem odnajdywały nowe pokłady siły i wiary wsiebie nawzajem, coś, czego nie mogłyby kupić za żadne skarby świata.Noc ponocy, w ramionach Island Gamble, przy szumie morza i zapachu soli orazjaśminu, śmiały się i płakały, lecząc się wzajemnym współczuciem.W tejpodróży odkrywały na nowo swój największy wspólny skarb: miłość, którąobdarzały siebie, wszystkich członków rodziny i Wyspę Sullivana.PodziękowaniaGdziekolwiek idę, ludzie opowiadają mi swoje historie o Wyspie Sullivana.Niektórzy spędzili tam dzieciństwo, inni byli na wakacjach, jeszcze inni sięzakochali lub wychowywali własne dzieci.Może zjedli tam tylko jeden posiłekalbo przeszli się po plaży.Bez względu na to, jak bliskie były ich kontakty zwyspą, zawsze opowiadają o niej z roziskrzonymi oczami, a ich wspomnienianigdy nie blakną.Tym właśnie ludziom chciałam podziękować w pierwszejkolejności, szczególnie Reavis Davis z Wyspy Sullivana za jej cudownewspomnienia oraz Kay White z Columbii za fantastyczne opowieści z PellPozaro.Nawet nie potrafię wam powiedzieć, jak wielką przyjemność sprawiałami ich lektura.Odtworzyły moje dzieciństwo z taką wyrazistością, że niemalczułam zapach ornej ziemi! Piękne dzięki.Na Wyspie Sullivana dzieją się ważne rzeczy, ludzkie żywoty odmieniają sięza sprawą wydarzeń, których nigdy się nie zapomina [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki