[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Najbardziej jednak dokuczała mutęsknota za Daisy i rozpacz, że ją utracił. Och, patrzcie  zawołała Flora, upchnięta w rogu taksówki.Kwiaty.Całe masy kwiatów.Kit posłusznie wyjrzał przez okno, ale zamiast spodziewanego widokuzobaczył tylko rozmazane rysy czyjejś twarzy.To była jego własna twarz.Bryza wiejąca po pokładzie stała się silniejsza, kiedy tylko promwypłynął z portu w Calais.Za promem ciągnęło się stado rozwrzeszczanychmew, które co jakiś czas nurkowały po ryby i po pływające na powierzchniwody śmieci.Potem lśniąc skrzydłami, wzbijały się z powrotem w niebo.Z powodu zmęczenia zmiana temperatury dokuczała Kitowi bardziejniż zazwyczaj.Podniósł kołnierz płaszcza i mocno naciągnął na głowęfilcowy kapelusz.Woda wokół promu pieniła się na śnieżno zielono,poplamiona śmieciami i skórkami pomarańczy.Wybrzeże Francji powoliznikało z widoku.W barze pierwszej klasy serwowano drinki, lunch wrestauracji.Kit nie miał ochoty ani na to, ani na to.Czekał, aż minie mu kac.Zapowiadało się, że już nigdy nie będzie pił i jadł.117RLT Oparł się o reling, pozwalając, by opryskiwała go mgiełka wodna.Zwody podniosła się mewa ze skórką melona w dziobie.W tym właśniemomencie Kit zdał sobie sprawę, jak bardzo jest zły i rozgoryczony. Kit, kochanie.Przestań mnie męczyć.Nie mogę.Nie mogę tegoznieść.Dlaczego nie pobiegniesz i nie pobawisz się z siostrami? Zostawmnie samą, najdroższy.Bądz grzecznym chłopcem".Echo starych wspomnień, stare kłamstwa i zdrady mieszały się ześwieżymi i fermentowały w umyśle Kita.Zarazem rosła w nim pewność, żepowinien był powiedzieć coś Daisy.Nie powiedział, a teraz było już zapózno.Tim Coats.Cóż, Flora go ostrzegała.Nagłe szarpnięcie statku rzuciło nim o reling.Dostał torsji.Kwaswypalał mu żołądek, tak samo niszczycielski jak obraz w jego głowie.Widział siebie, jak ściska Tima Coatsa za gardło, tak mocno, że skórazabarwia się na sino, i w końcu łamie Timowi kark.Kimkolwiek ten Timjest, oczywiście.Zatroskana jego stanem Flora obserwowała brata z okna restauracji.Jadła lunch w towarzystwie Matty.Posiłek okazał się smaczny.Zwłaszczasolone angielskie masło i sos miętowy.Flora rzuciła się na nie jak na dawnoniewidzianych przyjaciół.Zjadła całe góry, delektując się każdym kęsem.Kiedy skończyła, zostawiła Matty, która piła już drugą filiżankę kawy, iwyszła na pokład.Poszukała miejsca, gdzie nie wiało, ale skąd mogła miećoko na brata.Kit przechylał się przez reling.Na ten widok Flora straciła dobresamopoczucie.Kto wie, co tam temu Kitowi chodzi po głowie.Zastanawiałasię, jak wyglądało jego rozstanie z Daisy, ale domyślała się, że nie tak, jakby118RLT oboje sobie życzyli.Lekka bryza zamieniła się w dość ostry wiatr.Naciągnęła głębiej kapelusz, przypinając go do warkocza w miejscu, gdziebył najgrubszy.Cieszyła się z powrotu do domu.Podobało jej się w williLafayette, ale było to jakieś dziwne miejsce.Mogła tam na chwilę zajrzeć doświata dorosłych i dowiedzieć się, co ją czeka  i to ją zaniepokoiło.Nieprzyjemne wspomnienie ostrych wąsów Marcusa, łaskoczących jej górnąwargę, na siłę wdzierało się do świadomości.Pod osłoną kapelusza Florazaczerwieniła się.Ziewnęła i wygodniej rozsiadła się na leżaku.Jedną z pierwszychrzeczy, którą zrobi zaraz po powrocie, będzie odwiedzenie Danny'ego ipsów.Zajrzy także do zrebaka Myfanwy.Jeśli ma szczęście, to jeżyny jużdojrzały.Planowała też wycieczkę do Itchel Lane.Cóż za kojącaperspektywa, pomyślała.I jaka ja jestem angielska.Jej rozmarzenie trwałodokładnie półtorej minuty.Zupełnie zapomniała, że wracają z powodukłopotów finansowych, że wracają do Ruperta i działań, które będą musiałyzostać przedsięwzięte, aby wybawić ich z problemów.Jakich działań?,zapytała samą siebie, po raz kolejny nie znajdując na to pytanie odpowiedzi. Nawet o tym nie myśl  ostrzegł ją Kit poprzedniego wieczoru wpociągu, kiedy siedzieli przy obiedzie, krzywiąc się, że mówi o rodzinnychkłopotach w obecności Matty. Zdaniem ojca kobiety i praca nie idą wparze. Ale to by miało sens. Flora zdawała sobie sprawę, że nie jestprzekonująca, ale naciskała. W obecnej sytuacji wiele kobiet podejmujepracę. Co byś robiła?119RLT  Mogłaby nauczyć się pisać na maszynie?  wtrąciła Mattyniespodziewanie. Mogłaby  zgodził się Kit po chwili zastanowienia. Aleprawdopodobnie daleko by z tym nie zaszła.Posłuchaj, staruszko. Kitpstryknął w kieliszek, aż ten zadzwięczał: ostrzegawczy brzęk. Niezdołasz wyjść za drzwi.Ojciec raczej przykuje cię łańcuchami dokaloryfera, niż pozwoli córce pracować.Zamęt.Flora patrzyła zmrużonymi oczami.Mam zamęt w głowie.Mymamy zamęt.Pisanie na maszynie? Nie pociągała jej perspektywa pracy wbiurze.Medycyna? Pozwoliła sobie na popuszczenie wodzy fantazji izobaczyła siebie, jak jezdzi po Nether Hinton w dwukółce z czarnymlekarskim kuferkiem u boku.Jednak medycyna to coś więcej niż rozbijaniesię po wsi.Po pierwsze trzeba badać chorych.Ojciec? Kit miał rację [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki