[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Lewą ręką? - skrzywiła się Nefret.- Takie bazgrały jeszcze bardziej by zaniepokoiłyciotkę.Już wiem, dołączę opis medyczny.Suche fakty mają mniej alarmującą wymowę niżwymysły kochających osób o bujnej wyobrazni.Pisała jeszcze, gdy weszli Selim z Daoudem.Mieli pojechać do Kairu porannympociągiem.Emerson dał im pieniądze na drogę i polecił, by zachowali czujność. - Zostańcie tam, dopóki nie wsiądą na statek - polecił.- Niezależnie od tego, jak długo topotrwa.Niech to diabli! - zaklął, uświadamiając sobie, że pozbywa się dwóch najbardziejwartościowych pracowników.- A co będzie, jeżeli pan Walter Emerson nie zechce wyjechać? - zapytał Selim.- Dajcie mu w łeb i.- Przestań, Emersonie, nie mieszaj chłopakowi w głowie - przerwałam mu, widząc, jakoczy i usta Selima otwierają się szeroko z konsternacji.- W takim przypadku, po prostu.Nowłaśnie, co mają zrobić?- Dobrze, że wreszcie ktoś zadał to pytanie - rzekł Ramzes.- Rozmawiamy o nich jak ojakichś paczkach, które można odesłać wedle woli.Widywałem już ciotkę Evelyn w akcji iwierzcie mi, wcale nie jest skłonna potulnie przyjmować rozkazów.- Walter też nie będzie chciał wracać - przytaknęłam.- Ale mają dziecko, którego niewystawią przecież na niebezpieczeństwo.A samej Lii do domu nie odeślą.Nastąpiła chwila milczenia.Ramzes, stojący za krzesłem Nefret z dłońmi na oparciu,spoglądał w przestrzeń z nieodgadnionym wyrazem twarzy.- No cóż - odezwał się wreszcie Emerson - Selim bardzo słusznie poruszył tę kwestię.Możliwe jest, jak sądzę, że Walter zapakuje Evelyn z Lią na statek, a sam przyjedzie tutaj.Evelyn pewnie się to nie spodoba, ale pogodzi się z sytuacją.Na pewno nie będzie oczekiwała,że mąż pozwoli jej przyjechać do nas samej, a tym bardziej z Lią.- Ja także bym na to nie liczyła - powiedziałam.- Selimie, jeżeli któreś z nich będzienalegać na przyjazd, niech robią, jak chcą.Są w końcu wolnymi ludzmi i możemy im najwyżejdoradzać, a nie rozkazywać.Wręczyliśmy Selimowi listy i życzyliśmy im obu szczęśliwej podróży.Daoud uściskałDavida, a Emersonowi i Ramzesowi podał rękę.Był człowiekiem małomównym, chłonąłjednak każde nasze słowo i widać było, że jest dumny z powierzenia mu tak ważnej misji.Wkrótce potem rozeszliśmy się do pokojów.Emerson wziął pod ramię Nefret; wiedziałam,że wymyśli jakiś niezbyt zakamuflowany powód, żeby przepatrzyć jej pokój, zanim ją tamwpuści.Ja poszłam za Ramzesem i dogoniłam go przed drzwiami jego sypialni.- Tak, mamo? - uniósł pytająco brew.- Jak tam twoja ręka? Czy chcesz, żebym ją obejrzała?- Nefret zmieniła mi opatrunek przed obiadem.- Może odrobinę laudanum na zaśnięcie?- Nie, dziękuję - odparł i przez chwilę przyglądał mi się w milczeniu.- To nie tywystawiłaś mnie na niebezpieczeństwo, mamo - powiedział w końcu.- Ty raczej cholernie sięstarałaś, żeby mnie przed nim uchronić.- Nie klnij, Ramzesie.- Przepraszam, mamo.- Dobranoc, mój drogi.- Dobranoc, mamo. Dawno już przestałam liczyć na to, że przekonam moją rodzinę do uczestnictwa wniedzielnej mszy.Mówiąc oględnie, ich religijne zapatrywania były bardzo różne.OjciecDavida uważał się za chrześcijanina, chociaż, jak to obrazowo określił Abdullah,  umarł,przeklinając Boga.Nefret była kapłanką Izydy w społeczności, która wciąż czciła starychbogów, podejrzewałam więc, że nie porzuciła całkiem wiary w pogańskie bóstwa.Być możemiała na tę sprawę podobny pogląd co Abdullah, który twierdził, iż  nie ma niczego złego wtym, że człowiek broni się przed nieprawdą.Wypowiedzi Emersona na temat wszelkich religiioscylowały od bluznierczych do niechętnych.Ramzes, jeśli w ogóle posiadał jakieś poglądy naten temat, nigdy ich nie ujawnił.Tak więc szabat był dla nas normalnym dniem pracy,zwłaszcza że pozwoliliśmy naszym muzułmańskim robotnikom na odpoczynek w piątek.Nocupłynęła spokojnie; następnego dnia wstaliśmy bardzo wcześnie, wyspani i gotowi ruszać doDoliny.Ned Ayrton nabrał zwyczaju przychodzenia do nas na krótką przerwę póznym rankiem.Nie stało to w sprzeczności z jego zasadami, których w pracy bardzo przestrzegał.Wieluarcheologów pozwala sobie na przerwę dopiero po kilku godzinach pracy, my jednakzwykliśmy odpoczywać chwilę przy herbacie około dziesiątej i Ned także.Nie zostanę chybaposądzona o próżność, stwierdzając, że polubił nasze towarzystwo.Odpowiadając na natarczywe pytania Emersona, wyjawił nam, że jego ludzie pogłębiająwykop pod kamiennym czworokątem, który odkryli poprzedniego dnia.- Ciężko to idzie - wyjaśnił.- Wapienne bryły nasiąkły wodą i są jak pozlepiane cementem.- Niedobry znak - stwierdził Emerson, pocierając podbródek.- Właśnie.Można mieć tylko nadzieję, że jeśli pod spodem jest jednak grobowiec, deszcznie zdołał do niego przeniknąć.No, chyba za długo już tu zabawiłem - dodał, wstając - awszystko przez to, że pani towarzystwo jest tak miłe, pani Emerson.- Davis ma w stosunku do niego tak wielkie oczekiwania, że biedny chłopak musi byćbardzo zdenerwowany - zauważyłam, gdy Ned się oddalił.- Nie sądzę, żeby coś znalazł tam,gdzie teraz kopie.- Hmm - mruknął tylko Emerson.Jestem głęboko przekonana, że mój mąż ma szósty zmysł do takich spraw.Póznympopołudniem, kiedy już kończyliśmy pracę, Ned przybiegł do nas znowu z radosną wieścią.- Eureka! - zdołał tylko wykrzyknąć i przez dobrą chwilę usiłował uspokoić oddech.- Znalazł pan jednak wejście do grobowca, czy tak? - zapytał Emerson pozornie obojętnymtonem.- Tak, profesorze.W każdym razie schody, wykute w skale.Może ma pan ochotę toobejrzeć?Ujął to bardzo oględnie, ponieważ nikt nie utrzymałby w tym momencie Emersona namiejscu, nawet siłą.Pobiegliśmy za nim. Wykop znajdował się na prawo od otwartego grobowca Ramzesa IX.Otaczały go hałdyziemi i gruzu, lecz szczyt wyciętych w skale stopni był już oczyszczony.Ludzie Neda odkopywali je nadal, wynosząc skalne odłamki w koszach.Emerson zabrałjednemu z nich łopatę.Miał szklisty wzrok i otwarte usta.Intensywność jego uczuć w tejchwili zrozumieć może jedynie ktoś o podobnej pasji i równie długo pozbawiony możliwościoddawania się jej.Mogę to porównać tylko do odczuć wygłodzonego człowieka, który widzinagle przed sobą górę kotletów.Nie obchodzi go, że to nie jego kotlety; jest głodny i chce jezdobyć za wszelką cenę.Serce mi się ściskało na myśl, że muszę go powstrzymać, ale nie miałam wyjścia.- Mój drogi, ludzie pana Ayrtona doskonale sobie radzą z kopaniem.Nie chcesz im chybaprzeszkadzać?Emerson spojrzał na mnie i otrząsnął się z transu.- Ee.no tak.Rzeczywiście, Ayrton.hm.wygląda to obiecująco.Wypełnienie czyste,bez wody.Typowa osiemnasta dynastia; grób prawdopodobnie nieruszony od czasówdwudziestej dynastii.Ned z uśmiechem odgarnął ze spoconego czoła kosmyk włosów.- Cieszę się, że pan to mówi, sir.Przedwczoraj wyrwałem się jak Filip z konopi.Powiadomiłem pana Davisa o znalezieniu grobu, a potem musiałem to odwołać.Wolałem niepopełnić tego błędu powtórnie.- Zanim wejście zostało zasypane, ten grób mógł już zostać okradziony dziesięć razy -zauważył Emerson.- To prawie pewne, że tak było.Hmm, odkopywanie powinno potrwaćjeszcze najwyżej kilka godzin.I wtedy, drogi Czytelniku, objawił się w całej okazałości charakter człowieka, któregopoślubiłam.Emerson niczego na świecie nie pożądał w tej chwili bardziej od widoku tego, coznajdowało się u stóp skalnych schodów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki