[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Czarne kotary i koronkowe firanki, stojąc na przeszkodzie słońcu, nie pozwalałyspłowieć dywanowi.Chłód groty perlił jego kark lepkim potem.Rosie Rasmussenpowiedziała mu kiedyś, że gdzieś w domu Boney trzyma prawdziwą kryształową kulę z epokiRenesansu, używaną kiedyś do krystalomancji, której pierwszym właścicielem wedleBoney ego był sam John Dee - żeby uwierzyć w ten rodowód, Pierce musiałby najpierwzobaczyć sporo dowodów.Przechowywał ją, jak twierdziła Rosie, w drewnianej skrzyneczcelub szufladzie zamykanej na klucz.W tej tutaj?Komodopodobny mebel z intarsjowanego drewna miał górną przegródkę; ze swojegomiejsca Pierce widział klucz w filigranowym zamku.Kiedy podszedł w jej kierunku, oboktelefon rozdzwonił się niczym alarm antywłamaniowy; odskoczył.Czarne urządzenie było stare i stało na patykowatym stoliku pod lampą - musiało siędatować z początków istnienia domu.Pierce spodziewał się wręcz, że kiedy znowu zadzwoni,słuchawka zacznie podskakiwać w uchwycie niczym telefony w komiksach.Gdyby ktoś był w domu, dzwonienie ucichłoby, bo gdzieś podniesiono by słuchawkę.Ale nie milkło.Dłoń Pierce a wyciągnęła się i cofnęła.To nie do ciebie, kretynie.Kiedyjednak znów odezwał się dzwonek, podniósł słuchawkę.- Halo?- Pierce? O, jak dobrze.Myślałam, że już nie odbierzesz.- To była Rosie Rasmussen.Pierce uprzytomnił sobie w tej chwili, że kombi Rosie nie parkuje przed domem.- Coś się stało - powiedziała z oddali.- Nie mogę po ciebie przyjechać.- O co chodzi? - spytał.- Boney miał atak.Znalazłam go na podłodze, teraz jest już trochę lepiej, ale jednak.Czarna słuchawka ziębiła go w ucho i ciążyła jak marmur.- Serce? - spytał.- Nie wiedzą.Jest na intensywnej terapii.Pierce, poradzisz sobie jakoś?- Pewnie, pewnie.Nie przejmuj się.Coś wymyślę.- Gospodyni ma dziś wolne.- Coś wymyślę.Zawsze mogę złapać stopa.- O! - zawołała nagle.- Spofford przyjedzie nakarmić owce.Pierce widział, jak stały w cieniu dębów Arkadii, kiedy podchodził do drzwi.- O! Okej.Zwietnie.- Słucham? - spytała, ale nie jego, lecz kogoś w szpitalu; kogoś, kto miał być możejakieś wieści.- Pierce, muszę iść - rzuciła.Telefon ucichł, zanim Pierce zdążył się pożegnać.SIEDEM- Miłość - rzekła Val, astrolożka z Faraways, do Rosie Rasmussen i podała pieczoneskrzydełko kurczaka córce Rosie, Sam, która potrząsnęła głową.- Gdyby teraz tworzyli domyzodiaku, musieliby też dodać Dom Miłości.- A nie ma? - spytała Rosie.- Nie.To niesamowite.- Val ku zdumieniu Sam jednym wyćwiczonym ruchem palcówi zębów obrała skrzydełko z mięsa.- Jest Nati, piąty dom, w zasadzie to Dom Dzieci:obejmuje seks, no, przynajmniej prokreację, ale też testamenty i dziedziczenie.Potem maszUxor, siódmy dom, %7łona, Małżeństwo, partnerstwo i podobne związki.No ale tobie niemuszę mówić, że to niezupełnie to samo co miłość.- Hm.- Rosie była samotną matką w trakcie rozwodu z ojcem Sam.- A wszyscy pytają o miłość.Zaraz po pieniądzach i zdrowiu.Na pewno nie przedpieniędzmi, przynajmniej ci młodzi.O rany, miłość stanowi połowę mojego interesu.A niema Domu Miłości.Dziwne, co?Rosie przyglądała się chwilę Półmiskowi Pu Pu, który zamówiły na lunch, i wybrałasmażony pierożek.- Owszem - odparła.Lecz sama akurat w tym momencie nie czuła potrzeby zadawaniapytań dotyczących miłości czy perspektyw miłości, które wymagałyby odpowiedzi.Val miałarację, mówiąc, że dla większości ludzi to ważkie pytanie, ale Rosie już do nich nie należała.Czuła, że ta kwestia jej nie dotyczy (choć nie zawsze tak było), tak samo jak i inne, którezajmowały wiele osób, jak sport czy polityka.Choć to nie to samo.- Czyli są domy zdrowia i pieniędzy? - zapytała.- Pewnie - odpowiedziała Val.- Lucrum dotyczy pieniędzy, nieruchomości i takichtam.A Valetudo, szósty dom, jest domem choroby.Tak samo jak Mors, czyli śmierć.- A polityka? Sport?Val podniosła głowę, urażona, nie puszczając skrzydełka spomiędzy kciuka iśrodkowego palca.- Próbujesz robić z tego szopkę?- My mamy sport w m o i m drugim domu - powiedziała Sam, potakując.- Tak? - zapytała Val.- W moim starym domu.- Ach.Hej, okej.- Jej stary dom - zaczęła Rosie.- Niektóre dzieci mają niewidzialnych przyjaciół, a onama niewidzialny stary dom.To dom, w którym kiedyś mieszkała.Tak twierdzi.Zawsze gomiała.Odkąd nauczyła się mówić.- No pewnie - wtrąciła Val.- Ty też byś mogła, gdybyś tylko go sobie przypomniała.Rosie spróbowała wytłumaczyć to, co powiedziała na temat miłości.- Jakby to wszystko działo się gdzie indziej, gdzieś, gdzie mnie nie ma, jakbymobserwowała to przez szybę, i dlatego też nie słyszę wyraznie.Ale to, co słyszę, napawa mnielękiem.To tak jak z futbolem: nie bardzo wiem, o co chodzi, wszyscy ryczą zpodekscytowania, a ja czuję się tak, jakbym była jedyną osobą, która uważa, że toniebezpieczny sport i ktoś może się zabić.- Cóż, czy to rzeczywiście takie zaskakujące? - powiedziała Val delikatnie.- Po tym,co właśnie przeszłaś? Wiesz.O rany.Oczywiście to miało sens.Nawet trochę za dużo; świetnie oddawało to, co przytrafiłosię Rosie, bez wchodzenia w szczegóły.Zanurzyła pierożek w zimnym, ciemnym sosie.- Mamusiu, powiedziałam chodzmy"! - Sam rzeczywiście powtórzyła to kilkakrotniei choć obie kobiety ją słyszały, to przez chwilę ignorowały.- O Boże, jeszcze ci nie mówiłam - zaczęła Rosie - co się stało kilka dni temu.Sam.Sam lunatykowała.Tak, już spałam, kiedy coś mnie obudziło.Wiesz, jak to jest, człowiek siębudzi, bo ktoś stoi obok? I Sam stała koło mojego łóżka.Rosie przeszedł dreszcz po plecach, gdy dotarło do niej, że Sam ciągle jeszcze śpi i nicnie widzi, mimo że jej oczy były szeroko otwarte.%7łe patrzy na kogoś, kto przecież stoi nadnią, a jednak jest gdzie indziej, w krainie snu.- Nie uwierzysz.Podeszła do łóżka i wyciągnęła coś przed sobą.Dla mnie.Wiesz, coto było? Jajko.- Jajko?- Najwyrazniej musiała zejść do kuchni.Po ciemku, sama.I wróciła z tym jajkiem.Położyła mi je na dłoni.- No i co zrobiłaś?- Wzięłam je.Powiedziałam dziękuję" - Rosie zadumała się.- A ona? Obudziła się?- Nie.Odwróciła się i wyszła.A ja wstałam i poszłam za nią.Wróciła do swojegopokoju, do łóżka, i nakryła się kołdrą.Nie budząc się.Sam, której tylko głowa wystawała ponad stół, spoglądała na zdziwione jejprzypadkiem kobiety; ani szczególnie uradowana czy dumna, ani też zażenowana, raczejzadowolona, że się o niej mówi.- Naprawdę nie chcesz z nami iść? - spytała Val Rosie.- Boney na pewno by sięucieszył.A jeśli czuje się zbyt kiepsko, żeby przyjmować gości, to i ja nie będę mogła długozostać.- Nie mogę.Nie mogę go zostawić.- Jemu nic nie będzie.Odwiozę cię jutro.- Mówiły o starym garbusie Val, którywłaśnie przechodził rutynowy przegląd w warsztacie nieopodal Wulkanu, gdzie siedziały.- Nie - odpowiedziała Val.- Nie mam nic przeciwko czekaniu.- Pomachała Rosieszklaneczką z drinkiem.- I czytaniu.Patrz, co pożyczyłam z biblioteki.Z ogromnej, workowatej haftowanej torby, z którą się nigdy nie rozstawała,wyciągnęła dużą, starą książkę; nie tyle tchnącą wiekowością, co po prostu starą.- Sama przeprowadzam małe badanie na temat miłości.Wypełniam luki.Trafiam napokręcone rzeczy, ale w sumie bardzo mi to pomogło.Rosie zauważyła na grzbiecie książki charakterystyczną białą farbę, którą dawno temujakiś bibliotekarz czy bibliotekarka starannie wymalowali numer katalogowy; wzruszyła się.Niewiele osób wypożyczało książki z takimi numerami
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Bruce Lansky [Girls to the Rescue 02] Girls to the Rescue Book 2 (pdf)
- Warren Adler Wojna państwa Rose 02 Dzieci państwa Rose
- Hieber Leanna Renee Percy Parker 02 Walka wiatła i mroku o Percy Parker (2)
- Coulter Catherine Gwiazda 02 Dzika gwiazda
- Kallysten [Blurred Trilogy 02 Blurred Bloodlines (pdf)
- § Trigiani Adriana Pula szczęcia 02 Pula marzeń
- Anne Stuart Czarny lód 02 Zimny jak lód
- Reynard Sylvain Piekło Gabriela 02 Ekstaza Gabriela
- Broadrick Annette Bracia z Teksasu 02 Zaloty po teksasku
- Bidwell George Michał i Pat 02 Synowie Pat
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- zawrat.opx.pl