[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Clary otworzyłają z mocno bijącym sercem.Mimo pęknięcia biegnącego przez cały ekran był na nimwyświetlony tekst: Teraz mam wszystkich.Oszołomiona Clary opadła na łóżko.Poczuła, że Luke wyjmuje jej telefon z ręki.Zsykiem wciągnął powietrze, kiedy odczytał wiadomość.- Co to znaczy:  Teraz mam wszystkich ? - zapytała Clary.Luke położył komórkę nabiurku i przesunął dłonią po twarzy.- Obawiam się, że Valentine porwał nie tylko Simona, ale również Maię.I to oznacza,że ma wszystko, czego potrzebuje do Rytuału Konwersji.Clary wytrzeszczyła oczy.- Twierdzisz, że nie chodzi o mnie ani o ciebie? Nas zapewne uważa za bonus, ale niejesteśmy jego głównym celem.Jest nim zmiana charakteru Miecza Anioła.I do tegopotrzebuje.- Krwi dzieci Podziemnych.Ale Maia i Simon nie są dziećmi tylko nastolatkami.- Kiedy został stworzony czar, który zwraca Miecz Anioła ku ciemności, nie istniałojeszcze pojęcie  nastolatek.Nocny Aowca staje się dorosłym, kiedy kończy osiemnaście lat.Wcześniej jest dzieckiem.Jeśli chodzi o cele Valentine a, Maia i Simon to dzieci.On zdobyłjuż krew faerie i czarownika.Potrzebował jeszcze wilkołaka i wampira.Clary nagle zabrakło tchu, jak po ciosie w brzuch.- Więc dlaczego nic nie zrobiliśmy? Dlaczego nie pomyśleliśmy, żeby ich jakośochronić?- Do tej pory Valentine kierował się wygodą.Wybierał dostępne ofiary.Czarownikazatrudnił pod pretekstem wezwania demona.Faerie też jest dość prosto znalezć w parku, jeśli siewie, gdzie patrzeć.A  Księżyc Aowcy to idealne miejsce, żeby dopaść wilkołaka.Podtym względem się nie zmienił.Nie lubi niepotrzebnie narażać się na niebezpieczeństwa ikłopoty.- Jace - przerwała mu Clary.- Co z nim?- Myślę, że to o niego mu chodzi.Jace musiał zeszłej nocy zrobić na łodzi coś, conaprawdę wkurzyło Valentine a, tak że porzucił swój stary plan i ułożył nowy.Luke wyglądał na zaskoczonego.- Dlaczego myślisz, że zmiana planów Valentine a ma wspólnego z twoim bratem?- Bo tylko Jace potrafi tak bardzo kogoś wkurzyć - odparła z posępną miną Clary.* * *- Isabelle! - Alec zabębnił pięściami w drzwi pokoju siostry.- Isabelle, otwórz.Wiem,że tam jesteś.Drzwi uchyliły się odrobinę.Alec zajrzał do środka ale nikogo nie zobaczył po drugiejstronie.- Ona nie chce z tobą rozmawiać - usłyszał znajomy głos.Alec przeniósł wzrok niżej i ujrzał szare oczy łypiące na niego zza pogiętychokularów.- Wpuść mnie, braciszku.- Ja też nie chcę z tobą rozmawiać - oświadczył Max i chciał zamknąć drzwi, jednakAlec błyskawicznie wsunął nogę w szparę.- Nie zmuszaj mnie, żebym cię przewrócił, Max.- Nie zrobisz tego.- Chłopiec z całej siły naparł na drzwi.- Nie, ale mogę pójść po rodziców, a mam wrażenie, że Isabelle tego nie chce.PrawdąIzzy?- Och, na litość boską - rzuciła siostra wściekłym tonem.- Dobrze, Max, Wpuść go.Brat odsunął się, a Alec wcisnął się do pokoju i zamknął za sobą drzwi.Isabelleklęczała na parapecie, ze złotym batem owiniętym wokół lewego ramienia.Miała na sobiestrój do polowania: wąskie czarne spodnie, obcisłą koszulę ze srebrzystym, ledwo widocznymwzorem z runów, buty do kolan zapinane na klamerki.Wiatr wpadający przez otwarte oknorozwiewał jej długie włosy.Gdy spiorunowała Aleca wzrokiem, przez chwilę przypominałamu Hugona, czarnego kruka Hodge a. - Co ty, do diabła, wyprawiasz?! - krzyknął z wściekłością Alec, idąc przez pokój.-Próbujesz się zabić?Bat wystrzelił jak wąż i owinął się wokół jego kostek.Alec stanął w miejscu.Wiedział, że jeden ruch nadgarstka Isabelle wystarczy, żeby zrobił fikołka i wylądował natwardej podłodze.- Nie podchodz do mnie, Alexandrze Lightwood - ostrzegła go siostra gniewnymtonem.- Nie jestem teraz wobec ciebie życzliwie usposobioną.- Isabelle.- Jak mogłeś odwrócić się od Jace a? Po tym wszystkim, co przeszedł? A składałeśprzysięgę, że będziecie się nawzajem strzec.- Nie, jeśli to oznaczałoby złamanie Prawa - przypomniał jej Alec.- Prawo! - warknęła Isabelle.- Istnieją ważniejsze rzeczy niż zasady Clave.Praworodziny.Jace jest twoją rodziną.- Prawo rodziny? - prychnął Alec.- Nigdy o nim im szałem.- Wiedział, że powiniensię bronić, ale trudno mu było uwolnić się od długoletniego nawyku poprawiania młodszegorodzeństwa.- Czyżby dlatego, że właśnie je wymyśliłaś?Isabelle wykonała lekki ruch nadgarstkiem.Alec runął na podłogę, ale na szczęściezamortyzował upadek rękami.Natychmiast przetoczył się na plecy i zobaczył, że stoją nadnim oboje: siostra i brat.- Co mamy z nim zrobić, Maxwell? - zapytała Isabelle.- Zostawić tutaj związanego,aż znaj dago rodzice?Alec błyskawicznie sięgnął po nóż i ciął nim bat owinięty wokół kostek.Gdy drut zelektrum pękł z trzaskiem, on zerwał się na nogi w chwili, gdy Isabelle odchylała ramię dotyłu.W tym momencie od drzwi dobiegł cichy śmiech.- No dobrze, już dość go wymęczyliście.Isabelle wytrzeszczyła oczy.- Jace!- We własnej osobie.- Jace wszedł do pokoju i zamknął za sobą drzwi.- Nie mapotrzeby, żebyście ze sobą walczyli.- Skrzywił się, kiedy podbiegł Max, z radościąwykrzykując jego imię.- Ostrożnie.- Aagodnie odsunął chłopca.- Nie jestem teraz wnajlepszej formie.- Widzę - powiedziała Isabelle, przyglądając mu się z niepokojem.Nadgarstki miałzakrwawione, jasne włosy przykleiły się , do karku i czoła, twarz i ręce były pobrudzone ziemią.- Inkwizytorka zrobiła ci krzywdę?- Niezbyt wielką.- Jace spojrzał na Aleca.- Po prostu zamknęła mnie w galerii broni.Alec pomógł mi się wydostać.Isabelle opuściła rękę z batem.- Ale, to prawda?- Tak.- Jej brat z ostentacją otrzepał kurz z ubrania.- Nie mógł sie oprzeć, żeby niedodać: - A nie mówiłem?- Powinieneś był nam powiedzieć.- A ty powinnaś mieć trochę wiary we mnie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki