[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Gdy wchodzili razem na schody, przedstawił się jeji powiedział: Zajechałaś w wielkim stylu. Poczekaj, aż zobaczysz, co zastaniesz w moim domu  zażartowała. Do mo-ich różnorodnych obowiązków zawodowych należy także prowadzenie limuzyny.Jedenkolega, z którym pracuję, podrzuci tu mój samochód, a ten zabierze.Po zakończeniu przyjęcia Fred odprowadził ją do jej dwunastoletniego chevroleta. Możesz mówić do mnie po prostu  Kopciuszku  powiedziała z uśmiechem.Robiła wrażenie bardzo młodej, może dzięki długim czarnym włosom i zarazliwemuśmiechowi.Wprost trudno było uwierzyć, że jest matką dwóch małych chłopców. Czy Kopciuszek ma jakiś numer telefonu?  zapytał.Teraz, gdy przyłapał się na tym, że jedzie do jej domu, zaczął się zastanawiać, czy tobył dobry pomysł.Na jezdniach panował ruch większy, niż się spodziewał, a on jeszczenie zaczął się pakować przed swą zagraniczną wyprawą.Nie jest również wykluczone,rozważał, że pojawienie się w domu Rosity mogłoby być przez nią odebrane jako nie-właściwy sygnał.Obecnie nie zamierzał się zbytnio angażować wobec żadnej kobiety.W przewidywalnej przyszłości nie miałby czasu na poświęcanie się tego rodzaju związ-kowi, zwłaszcza gdy w grę wchodziłyby dzieci.Rosita mieszkała w jednym z budynków skromnego, otoczonego zielenią osiedla,w pobliżu Summit.Wczoraj był najkrótszy dzień roku, pomyślał Fred.I to się zgadza-ło.O wpół do piątej robiło się już zupełnie ciemno.Zaparkował w miejscu przezna-czonym dla gości, wszedł na prowadzący do domu chodnik i przełożywszy świątecznieopakowaną doniczkę z kwiatami do jednej ręki, nacisnął dzwonek do mieszczącego sięna parterze mieszkania Rosity.26 Tam zaś siedemnastoletnia Nicole Parma była w stanie graniczącym z histerią.Nadzwięk dzwonka pośpieszyła do drzwi. Wasza mama pewnie zapomniała kluczy!  zawołała do siedzących po turec-ku na podłodze przed telewizorem Chrisa i Bobby ego.%7ładen z nich nie odwrócił w jejstronę głowy. Nasza mamusia nigdy nie zapomina kluczy  zauważył rzeczowo sześcioletniChris, zwracając się do młodszego brata.Różnica wieku między nimi wynosiła tylko je-denaście miesięcy, mogli uchodzić za blizniaków. Ale mamusia powiedziała, że do tego czasu będzie już w domu  odezwał sięBobby cichym i zatroskanym głosem. Nie lubię Nicole.Nie bawi się z nami tak jakSarah. Sarah była ich stałą opiekunką.Nie zważając na ostrzeżenia Rosity, żeby nie otwierać nikomu drzwi, dopóki nie bę-dzie wiadomo, kto za nimi stoi, Nicole rozwarła je na oścież.Uwagi Freda nie uszło spojrzenie pełne gorzkiego rozczarowania na jego widok. Czy pani Gonzalez jest w domu?  Cofnął się o krok, nie chcąc sprawiać wraże-nia intruza, który ma zamiar wejść do środka bez zaproszenia. Nie, a ja czekam na nią już od godziny!  Odpowiedz brzmiała niemal jak płacz-liwe zawodzenie. To Fred!  wykrzyknął Chris, zrywając się z podłogi. Fred!  powtórzył za bratem Bobby.Obaj chłopcy byli już przy drzwiach, przepychając się koło Nicole, żeby go powitać. To przyjaciel mamusi!  wyjaśnił jej Chris. Jest policjantem.On aresztuje lu-dzi. Cześć, jak się macie. Fred przeniósł wzrok na Nicole. Chciałem tylko pod-rzucić ten kwiatek mamie chłopców.Chłopcy ciągnęli Freda za kurtkę. Chyba może pan wejść  rzekła Nicole. Rosita powinna nadejść lada chwila. Lepiej, żeby mamusia zaraz wróciła  wygłosił swą opinię Chris, gdy Fred prze-kroczył próg mieszkania. Nicole wariuje, bo musi się przygotować na tańce.Nie chcebrzydko wyglądać, bo kooocha swego chłopaka.Ha, ha, ha, Nicole.Gdyby wzrok mógł zabijać!  pomyślał Fred, widząc wściekłe spojrzenie, jakiedziewczyna rzuciła Chrisowi. Ty łobuziaku! Już ci mówiłam, że masz odkładać drugą słuchawkę, kiedy rozma-wiam. Buzi, buzi, do zobaczenia, nie mogę się doczekać!  Chris wydawał z siebie gło-śne cmokania. Buzi, buzi  powtórzył Bobby, usiłując naśladować brata mlaskaniem. Dajcie spokój, chłopcy  powiedział Fred. Już wystarczy.27 Zobaczył łzy w oczach Nicole. Bardzo ci się śpieszy, prawda? Jest już strasznie pózno  potwierdziła.Wargi jej drżały, a łzy zaczęły płynąć popoliczkach. Czy Rosita telefonowała? Nie.Usiłowałam się z nią połączyć, ale bez skutku. Z pewnością jest w drodze do domu. Ten sam impuls, który zatrzymał Fredaprzed kwiaciarnią, zmusił go do wypowiedzenia następnych słów:  Słuchaj, mam tro-chę czasu.Mogę posiedzieć z dziećmi. Wyjął policyjną odznakę. Przecież widzisz,że chłopcy mnie znają.Chris podbiegł do stołu i sięgnął po oprawione w ramkę zdjęcie.To było grupowezdjęcie z przyjęcia, na którym Fred i Rosita się poznali. To on!  zawołał, wskazując na fotografię i pokazując ją Nicole. Tam, w tyl-nym rzędzie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki