[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Płatnośćw dolarach, frankach szwajcarskich lub w złocie.Mężczyzna otworzył pudełko i zobaczył kamienie.Szafiry i kawałki natural-nego jaspisu.Wziął do rąk jeden z kawałków ważący około pięćdziesięciu gra-mów.Z boku zeszlifowano  okienko : jaspis był bladozielony, niemal przejrzysty.24 Mężczyzna podniósł wzrok i zobaczył martwy uśmiech na wargach kobiety. Wiem, że w normalnych okolicznościach chciałby pan zabrać to ze sobądo Bangkoku w celu obejrzenia przez jeszcze większego eksperta niż pan.Ale nato nie ma czasu, panie Ponnosan.Tu, gdzie jesteśmy, wszystko zawiera elementryzyka, życie także.Drewniany barak, w którym siedzieli, nie był klimatyzowany.Mężczyzna czułspływający po brzuchu pot.Miał ochotę rozluznić krawat, ale powstrzymał się.Po raz pierwszy w życiu przeprowadzał transakcję z kobietą.Wiedział, że inniw Bangkoku handlują z nią od miesięcy.Niektórzy wiele na tym zarobili, inninie.Zdawał sobie sprawę, że jest jakby w kasynie i gra w ruletkę.Gra w ruletkęw dżungli.Kobieta spojrzała na złotego Rolexa, mężczyzna powrócił do drogo-cennych kamieni.Było ich w pudełku dwadzieścia kilka.Podzielił je na dwiekupki.Kobieta powiedziała:  Bierze pan wszystkie albo nic. Znam dobrze procedurę.Pięćdziesiąt tysięcy dolarów  zaproponował.Na jej twarzy pojawił się cyniczny uśmiech. Kupuje pan klejnoty, a nieszkiełka, panie Ponnosan.Bez żartów, proszę.Targowali się przez niespełna pięć minut.Osiągnęli kompromis przy osiem-dziesięciu pięciu tysiącach dolarów.Kobieta sięgnęła po pudełko, zamknęła jei przesunęła na swoją stronę stołu. Niech pan wyciągnie lewą rękę, wewnętrz-ną stroną do góry  powiedziała.Posłuchał, wiedząc, co teraz nastąpi.Jedna z dwóch kobiet stojących za Con-nie Crum obeszła stół, ujęła jego dłoń i w skupieniu zaczęła z niej czytać.Gdyskończyła, obróciła się do swej pani i skinęła głową.Connie przesunęła pudełkona środek stołu  kupujący został zaakceptowany.Wstał, rozpiął marynarkę orazkoszulę, i wyciągnął pas.Z jego kieszonki wyjął jeden tysiącdolarowy banknoti podał kobiecie.Sprawdziła go pod światło i na stole.Skinęła głową.Mężczyznaodliczył pozostałe osiemdziesiąt cztery banknoty, po czym odszedł z pudełkiem.* * *Gdy jego Mercedes odjechał gruntową drogą w kierunku tajskiej granicy,przed barak zajechał podniszczony dżip Willys.Wyskoczył z niego mężczyznaw średnim wieku, w wypłowiałych dżinsach i w grubych szkłach na nosie.Gdywchodził do baraku, obie Khmerki czujnie na niego spojrzały, ale szybko rozpo-znały przybysza i uspokoiły się.Connie Crum zakładała właśnie czarna elastycznąopaskę na plik banknotów.Obdarzyła przybysza szerokim uśmiechem. Witam podróżnika!  powiedziała.Usiadł, zerkając na pieniądze. Ubiłaś dobry interes?  spytał po francusku.25 Uśmiechnęła się jeszcze szerzej. Nie, Wan.Bardzo zły.Zapłacił mi osiem-dziesiąt pięć tysięcy dolarów za kamienie warte dwa razy tyle. Czyżbyś stała się filantropką? Ach, nie.To był prawiczek.Jego pierwsza transakcja.Wróci do Bangkoku,stwierdzi, że doskonale zarobił i będzie myślał, że wcale nie jestem taka sprytna,jak mówią.Przyjedzie po więcej i po raz drugi zrobi doskonały interes.Tak będzieze trzy, może cztery razy.Zrobi się bardzo pewny siebie i chciwy.I wtedy gowykastruję.Wietnamczyk uśmiechnął się do Connie. Jakie wieści przywozisz z Ameryki?  spytała. Wszystko układa się pomyślnie.Trzeciego ubiegłego miesiąca dostarczy-łem nieśmiertelnik i kawałek papieru.Staruszek po dwóch dniach poleciał do Eu-ropy i wrócił do San Diego po tygodniu.Nasi ludzie widzieli, jak wieczoremtrzynastego do jego domu wchodził Creasy.Przebywał tam godzinę.Zgodnie z in-strukcją, nasi ludzie nie próbowali za nim iść.Kobieta rozparła się w prostym drewnianym krześle.Wzrok utkwiła w jakiśpunkt na ścianie nad głową Wana. Czy możesz im zaufać?Wzruszył ramionami [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki