[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Delikatnie odsunął rękę Maddee i nigdy więcej do tego nie wracali, kontynuując przyjazne kontakty.Była przy nim, kiedy otrzymał wiadomość o śmierci Evan.Maddee i Roland przyjechali tamtego dnia do Londynu i zatrzymali się w mieszkaniu Memphisa w Chelsea.Poszli we troje na zakupy i do kina.Zjedli kolację w przytulnej knajpce.A Evan była już wtedy martwa, samochód utopiony w lodowatej wodzie, dziecko…Nie, musi natychmiast przerwać te ponure rozmyślania.Evan odeszła na zawsze.Nie mógł się o to oskarżać, i dobrze o tym wiedział.Maddee powtarzała mu to przy każdej okazji.Mimo to nosił w sobie poczucie winy.Gdyby nie zostawił jej samej…Taylor poruszyła się we śnie, przywołując Memphisa do rzeczywistości.Wyjrzał przez okno.Znajdowali się przy rondzie Killicrankie, z którego skręcało się na teren posiadłości.Delikatnie trącił Taylor.Obudziła się natychmiast i spojrzała na niego szeroko otwartymi oczami.– Przyśnił ci się koszmarny sen?– Tak – wychrypiała.Zabrzmiało to prosto i szczerze, przez co poczuł się z nią jeszcze silniej związany.Gdyby nie dopuściła go do swych tajemnic, pozbawiłaby go szansy, ale przyznając się do lęków, okazując słabość, nieco uchyliła wrota wiodące do jej duszy, serca, umysłu… uczuć.Ziewnęła rozdzierająco i otworzyła notes.Gdzie jesteśmy?– Prawie na miejscu.Zjechaliśmy z ronda na zamek Dulsie.Z uśmiechem rozejrzała się dokoła.Dostrzegł, że jest oczarowana.Pola uprawne przeszły w pagórkowate, gęsto porośnięte wrzosem wzniesienia, nagle pojawił się las, w którym wyniosłe świerki stały tak ciasno, że z trudem można by wsunąć rękę między pnie.Były też modrzewie, dęby, brzozy, osiki i posadzone przez ludzi sekwoje.Jechali przez las blisko dwadzieścia kilometrów, po czym rozpostarła się przed nimi dolina w otoczeniu wysokich gór i nieduże jezioro.Wjazd – masywny kamienny łuk wysokości dwunastu metrów z rozsuwaną bramą ze stali – robił ogromne wrażenie.Wypłoszona z kępy przydrożnych wrzosów kura z gdakaniem przefrunęła przez bramę.Gdy Taylor zachichotała, Memphis z wysiłkiem powstrzymał grymas niechęci.Jakże daleki byłten przykry dźwięk od beztroskiego śmiechu, który przywykł słyszeć z jej ust.Jaka duża.Nigdy nie widziałam tak wielkiej kury.– To rasa buff orpington.Z wolnego wybiegu.Bosko smakują.Samochód jechał jeszcze przez minutę.Memphis popatrywał na Taylor, kiedy jej oczom ukazał się zamek, i z satysfakcją odnotował widoczne na jej twarzy radosne zaskoczenie.Uścisnął dłoń Taylor i powiedział z prostotą:– Witaj w domu.ROZDZIAŁ SZESNASTYTaylor niemal dosłownie opadła szczęka.Memphis poinformował ją, że ma w Szkocji„pokryte pajęczyną domiszcze”, którego nie sposób porządnie ogrzać.Powtórzyła te słowa Sam, przekonana, że to przynajmniej część prawdy.Memphis zawsze lekceważąco odnosił się do swojej błękitnej krwi i związanej z nią pozycji społecznej, przez co czuła z nim szczególną więź.Też pragnęła pójść własną drogą, zdystansować się od aspiracji rodziców i wieść życie wolne od przywilejów wynikających z zamożności.Co za krętacz z niego, narzekała w duchu.Cholerny wicehrabia.„Domiszcze” okazało się prawdziwym zamkiem, a takie budowle wprost uwielbiała.Posiadał wieże, wieżyczki, blanki, a otaczała go fosa, obecnie zdegradowana do zarośniętego trawą i chaszczami rowu.Jakby tego było mało, w bramie za fosą znajdowała się spuszczana krata, a nad nią kamienne rzygacze.Można by pomyśleć, że Memphis zakradł się do jej umysłu i poznał dziewczęce marzenia, po czym zadbał o to, by znalazły spełnienie w rodowej siedzibie.Zwieńczona szarą dachówką kamienna fasada z ciemnobrązowym belkowaniem przywodziła na myśl zamki z epoki Tudorów i francuskie château.Budowla była monstrualnie wielka.Ile ma powierzchni?Wyraźnie zakłopotany Memphis szurał stopą po wysypanym żwirem dziedzińcu jakdzieciak przyłapany na dokazywaniu.Wiedziała, że Anglicy, w przeciwieństwie doAmerykanów, nie lubią otwarcie omawiać kwestii typu ilość, wielkość, luksus.– No wiesz, zamek Dulsie nie różni się od typowych wiejskich rezydencji z tamtego okresu.W obecnym stuleciu zostały dokonane pewne zmiany, z myślą o zwiedzających dobudowano herbaciarnię i powiększono salę bankietową, którą wynajmujemy na wesela i inne imprezy.Większa część terenu także jest dostępna.Ludzie uprawiają tu różne sporty, a nocują w przyczepach albo w gospodzie w pobliskiej wiosce.No dalej, mów.Spuścił nisko głowę.Nie wiedziała, czy chciał ukryć zakłopotanie, czy radość, że tak ją zaskoczył.– Zamek nie jest wcale taki wielki.Mamy tylko siedemnaście sypialni.Przeprowadziła w duchu obliczenia, porównując rezydencję rodziców, w której było sześć sypialni i osiem łazienek, i wyszło jej około czterech i pół tysiąca metrów kwadratowych.Udała, że nie robi to na niej wrażenia.Już rozumiem, dlaczego trudno go ogrzać.Memphis parsknął śmiechem, a jej zrobiło się przyjemnie, że go rozbawiła.Co zaidiotyzm.– Wcale nie żartowałem.Ogrzewanie to poważny problem, a podatki zwalają z nóg.To dlatego udostępniamy zamek turystom, oczywiście nie cały, tylko dwa najniższe piętra i strych, gdzie najlepiej brzmią opowieści o duchach.Poza tym od piętnastego listopada do id marcowych jest zamknięty dla zwiedzających.Na wyższych piętrach znajdują się wyłącznie kwatery prywatne, tereny wokół zamku także są podzielone, mamy więc dużo swobody i miejsca dla siebie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki