[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.W udzie, dość wysoko, widniała głęboka rana długości czterech cali.Na szczęście byłaczysta.- Istny John Wayne - powiedziałam, próbując lekkiego tonu.Jamie, wpatrzonydotychczas w płomień świecy, przeniósł wzrok na mnie.- Co takiego? - spytał chrapliwie.- Nic poważnego - stwierdziłam.- Kula cię tylko drasnęła.Parę dni będzie ci trudno chodzić, ale bohater przeżywa, by w kolejnym dniu podjąć walkę.Kula w gruncie rzeczy przeszła mu między nogami, przecinając dość głębokowewnętrzną stronę uda w pobliżu genitaliów i tętnicy udowej.Cal w prawo, a już by nie żył,cal wyżej.- To nie bardzo pomaga, Angliszko - powiedział cicho, ale w jego oczach pojawił się cieńuśmiechu.- Nie bardzo - przytaknęłam - ale odrobinę.- Odrobinę - potwierdził i dotknął lekko mojej twarzy.Miał bardzo zimną i drżącą dłoń.Po kostkach drugiej ręki spływał gorący wosk, ale nie zwracał na to uwagi.Zabrałam mulichtarz i odstawiłam na półkę.Czułam, jak wprost emanuje z niego smutek i poczucie winy.Starałam się nie dopuścićtych uczuć do siebie, bo gdybym poddała się sytuacji, która mnie przerastała, nie mogłabymmu pomóc.Nie byłam pewna, czy w ogóle mogę mu pomóc, zamierzałam jednak spróbować.- Jezus Maria - powiedział tak cicho, że ledwo go słyszałam.- Czemu nie pozwoliłem mutego zabrać, jakie to ma w ogóle znaczenie? - Uderzył pięścią w kolano.- Boże, czemu niepozwoliłem mu go po prostu zabrać?- Nie wiedziałeś, kto to jest ani co zamierza zrobić - powiedziałam równie cicho, kładącmu rękę na ramieniu.- To był wypadek.Mięśnie miał napięte, stwardniałe na skutek udręki.Ja też to czułam - węzeł protestu izaprzeczenia w gardle: nie, to nie może być prawda, to nie mogło się zdarzyć - ale miałam cośdo zrobienia.Z tym, co nieuniknione, uporam się pózniej.Zakrył twarz dłonią i powoli kręcił głową.Nie odezwał się, gdy kończyłam czyszczenie ibandażowanie rany.- Czy możesz zrobić coś dla Iana? - spytał, gdy skończyłam.Odsunął dłoń i spojrzał namnie, gdy się podnosiłam.Twarz miał ściągniętą bólem, ale już spokojną.- On.- przełknął irzucił okiem ku drzwiom - jest w złym stanie, Angliszko.Spojrzałam na whisky, którą z sobą przyniosłam - zostało ćwierć butelki.Jamie śledziłmoje spojrzenie, ale pokręcił głową.- To nie wystarczy.- To ty ją wypij.- Włożyłam mu butelkę do ręki i zacisnęłam na niej palce.- Polecenielekarza - powiedziałam cicho, ale zdecydowanie.Opierał się, chciał odstawić butelkę, więczacisnęłam mocniej dłoń na jego palcach.- Ja wiem - powiedziałam.- Jamie, wiem, ale niemożesz się poddać, nie teraz.Patrzył na mnie przez chwilę, a w końcu pokiwał głową; godził się, bo musiał.Czułam, że się lekko rozluznia.Ja też miałam zdrętwiałe palce, zimne od wody i lodowategopowietrza, ale cieplejsze niż on.Ujęłam jego wolną dłoń w obie ręce i trzymałam mocno.- Jest powód, dla którego bohater nigdy nie umiera, wiesz - powiedziałam i spróbowałamsię uśmiechnąć, choć twarz miałam sztywną.- Gdy zdarza się to najgorsze, ktoś musi podjąćdecyzję, co robić.Teraz wracaj do domu i ogrzej się.- Wyjrzałam w noc, na niebo kolorulawendy i powietrze wypełnione wirującymi płatkami śniegu.- Ja poszukam Iana.* * *Gdzież on mógł pójść? Przy tej pogodzie - niezbyt daleko.Zważywszy na to, w jakim stanieducha był, gdy razem z Jamiem przynieśli ciało pani Bug, pomyślałam, że mógł po prostupobiec w las, nie dbając o to, gdzie idzie ani co się z nim dzieje.Miał jednak z sobą psa.Cokolwiek czuje, nie zabrałby Rolla w wyjącą śnieżycę.A śnieżyca właśnie się zaczynała.Powoli wchodziłam po zboczu ku zabudowaniomgospodarczym, kryjąc latarnię w fałdach peleryny.Przyszło mi nagle do głowy, że Arch Bugmógł się schronić w chłodni lub w wędzarni i.- o Boże, czy on wie? Na momentznieruchomiałam na ścieżce, a gęsto już padający śnieg otulił mi głowę i ramiona jakwelonem.Byłam tak zaszokowana tym, co się stało, że nawet nie pomyślałam, czy Arch Bug wie,że jego żona nie żyje.Jamie powiedział, że gdy tylko zdał sobie sprawę z sytuacji, wołaliArcha, by się pojawił, ale nie było odpowiedzi.Może Arch podejrzewał, że to pułapka, amoże po prostu uciekł.Widząc Jamiego i Iana, założył, że przecież nie zrobią krzywdy jegożonie, a w takim razie.- Och, do diabła - mruknęłam pod nosem, ale nie mogłam nic z tym zrobić.Miałam tylkonadzieję, że uda mi się coś zrobić dla Iana.Starłam dłonią śnieg z oczu i z twarzy i powoliruszyłam dalej.Zwiatło latarni ginęło w wirze płatków śniegowych.Gdybym znalazła Archa -zacisnęłam mocniej palce na uchwycie latarni - musiałabym mu powiedzieć, wziąć go dochaty, pozwolić mu zobaczyć.O mój Boże! Jeśli wrócę z Archem, czy Jamiemu i Ianowiuda się zająć go na tyle, bym zdążyła przenieść panią Bug ze spiżarki i pokazać mu ją wbardziej odpowiedni sposób? Nie miałam czasu usunąć wystającej strzały ani przyzwoicieprzygotować ciała.Wbiłam w dłoń paznokcie wolnej ręki, starając się opanować.- Jezu.Obym go tylko nie znalazła - mruknęłam pod nosem.- Proszę, żebym go tylko nieznalazła.Ale chłodnia, wędzarnia i stodoła były, dzięki Bogu, puste.Nikt też nie mógł się schowaćw kurniku, bo kury głośno by się rozgdakały, a tymczasem spokojnie przesypiały burzę.Nawidok kurnika oczyma duszy ujrzałam nagle panią Bug, jak rozrzuca im ziarno z fartucha i zwołuje te głupie zwierzątka.Wszystkim im nadała imiona.Było mi wszystko jedno, czy jedliśmy Izabelę czy Alasdaire'a, ale na myśl, że teraz niktjuż nie zdoła odróżnić jednego kurczaka od drugiego ani nie będzie się cieszyć, że Elspethsiedzi na dziesięciu jajach, ścisnęło mi się serce.W końcu znalazłam Iana w stodole - ciemną postać, zwiniętą na sianie przy nogach mułaClarence'a, który nastawił uszy, gdy się pojawiłam, i ryknął zachwycony perspektywąliczniejszego towarzystwa.Kozy zamęczały histerycznie, sądząc pewnie, że zjawił się wilk.Konie, zaskoczone, rzucały głowami, parskały i rżały pytająco.Rollo, zwinięty w sianieobok swego pana, szczeknął krótko na znak, że nie podoba mu się to zamieszanie.- Mamy tu całą cholerną arkę Noego - odezwałam się, strząsając śnieg z peleryny iwieszając lampę na haku.- Brakuje nam tylko pary słoni.Cicho, Clarence.Ian zwrócił ku mnie twarz, widziałam jednak po wyrazie jego oczu, że nie dotarło doniego to, co powiedziałam [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki