[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Smith usłyszał ciężki łomotmostu śnieżnego zapadającego się w głąb rozpadliny.Rzuciłsię w tył i zaparł rakami na piętach.Poczuł szarpnięcie na-prężającej się liny, jednakże cały czas wypuszczał ją ostrożnie,żeby Valentina nie znalazła się zbyt głęboko.Dobrze zabezpieczył linę i utrzymał ciężar.Owinął ją wokółjednej ręki, drugą zaś zaczął szukać latarni przy pasie.Nabrałpowietrza, żeby zapytać, czy Valentinie nic nie jest, i jedno-cześnie poczuł szaleńcze szarpanie na drugim końcu.Włączył światło i poświecił wzdłuż liny aż do miejsca,gdzie znikała za skrajem szczeliny.Zdążył zobaczyć, jak czekanhistoryczki wychyla się zza krawędzi.Po kilku sekundachkobieta znalazła oparcie dla stóp i wdrapywała się już napowierzchnię.334  To było.dość interesujące  wysapała, padając naziemię obok Smitha.Smith zsunął gogle na czoło i oświetlił jej twarz. Nic ci nie jest? Jeśli nie liczyć krótkiej chwili dzikiego przerażenia, towszystko w porządku. Valentina również uniosła gogle.jsunęła maskę, żeby przez moment głęboko pooddychać.Jakimż cudownym wynalazkiem jest adrenalina.Ten parszywyplecak waży nie mniej niż Morski Dziad z przygód Sindbada,ile kiedy wygrzebywałam się z tej cholernej dziury, był jaksączka chusteczek!Nabrała kolejny głęboki haust powietrza, stopniowo sięopanowując. Jon.pułkowniku.skarbie.Nie chcę narzekać, ale tusię robi ciut niepewnie. Wiem. Smith niezdarnie wyciągnął dłoń i ścisnął jejamię. Musimy się przenieść na skałę.Według map lot-liczych niedaleko przed nami jest miejsce, w którym możemyejść z lodowca i dotrzeć do zbocza Szczytu Zachodniego,i stamtąd po półkach jak po schodach aż na plażę.Nie powinnobyć zle.Smith zachował dla siebie informację, że mapy lotniczeabsolutnie nie były na tyle szczegółowe, by precyzyjnie osza-cować zejście.To kolejna lekcja dowodzenia.Dobry dowódcalusi zawsze sprawiać wrażenie pewnego siebie i swoichdecyzji, choćby to nie było prawdą.Wyłączywszy latarnię, pułkownik ponownie założył plecaki wstał, po czym podał rękę Valentinie.Następnie odwróciłsię do Smysłowa, jemu również pomagając się podnieść.Gdyzawalił się most śnieżny, Smith poczuł, że lina za jego plecamisię naprężyła.Smysłow również asekurował Valentinę. Dziękuję, majorze.Doceniam wsparcie. Jak pan mówił, pułkowniku. Głos Rosjanina byłwyzuty z emocji. Gdzie wy, tam i ja. Rozdział 37Baza sił powietrznych, Eielson, Fairbanks, AlaskaDwa samoloty pionowego startu i lądowania Air CommandoMV-22 Osprey przemalowano w białoszare barwy arktycznegokamuflażu.Transportowce szturmowe stały w blasku lampłukowych hangaru ze złożonymi skrzydłami i wirnikami orazdługimi, sterczącymi do przodu sondami paliwowymi do tan-kowania w powietrzu.Wyglądały jak narwale wyrzucone nabrzeg.Wokół kręcił się personel naziemny bazy.Wzdłuż jednej ze ścian hangaru siedzieli i leżeli rangersioraz specjaliści od broni ABC z wojsk chemicznych, wszyscyw arktycznych kolorach kamuflażowych.Niektórzy czytaliksiążki, inni grali w kieszonkowe gry wideo albo usiłowalisię zdrzemnąć na zimnym betonie.Wszyscy flegmatyczniepogrążeni w tradycyjnej wojskowej rozrywce czekania w pełnejgotowości.Na dworze, na oświetlonym reflektorami asfalcie płytypostojowej czekał samolot MC-130 Combat Talon.Pod szero-kim lewym skrzydłem miarowo huczała dodatkowa jednostkazasilająca.W kabinie, w zielonej poświacie instrumentówpokładowych siedział znudzony inżynier, utrzymując ogromnytankowiec-transportowiec w gotowości.W biurze operacyjnym na tyłach hangaru członkowie załogi336 ospreyów zgromadzeni wokół biurka patrzyli z pełnym szacun-\gi podziwem na dowódcę, który właśnie odbierał telefon.Major Jason Saunders, krzepki weteran operacji specjalnych0 bujnej czuprynie, wykrzykiwał odpowiedzi do słuchawki. Nie! Nie rozpocznę misji, póki nie będzie odpowiedniejpogody.Tak, mam pełną świadomość, że nasi ludzie mająkłopoty.Chcę do nich dotrzeć tak samo jak pan.Nikomu niepomoże, jeśli stracimy oddział ratunkowy, bo za wcześnierozpoczęliśmy akcję! Nie, to nie jest tylko kwestia pogody naWyspie Zrodowej ani tutaj.Chodzi o to, na co natrafimy podrodze.Możemy dotrzeć na wyspę tylko wtedy, kiedy będziemy tankować w powietrzu.Tak, jesteśmy do tego przeszkoleni,ale zatankowanie ospreya w locie nawet w najlepszych warunkach nie jest łatwe.Turbulencje i oblodzenie to poważneproblemy.Próba przeprowadzenia tej operacji nocą, w samymśrodku polarnej burzy to ryzyko graniczące z samobójstwem.Jeśli nie uda nam się zatankować maszyn, możemy je stracić nadmorzem, a razem z nimi oddziały ratunkowe.A jeśli zderzymysię w powietrzu, stracimy wszystkich, łącznie z tankowcem,1 nigdy nie dotrzemy w pobliże tej wyspy. Major wziąłgłęboki, uspokajający oddech. W mojej profesjonalnej oceniew tej chwili mamy do czynienia z praktycznie niewykonalnymscenariuszem operacyjnym.Nie wystawię moich ludzi i maszynna takie ryzyko! Nawet na pański rozkaz! Tak, rozumiem.Siłysą w pełnej gotowości.Co kwadrans otrzymujemy świeżeinformacje meteorologiczne.Zapewniam, że znajdziemy sięw powietrzu w pięć minut po otrzymaniu sprzyjających danych.Meteorologowie twierdzą, że wkrótce po świcie.Tak,panie prezydencie, rozumiem.Będziemy pana informować.Saunders odłożył telefon na widełki i runął twarzą na biurko.Odezwał się do towarzyszy z eskadry głosem stłumionymprzez skrzyżowane ramiona: Panowie, rozkazuję wam, żebyście nigdy więcej niepozwolili mi czegoś takiego zrobić! Rozdział 38Anacosta, MarylandW pozbawionym okien gabinecie nie można się było zorien-tować, jak w tej chwili wygląda świat na zewnątrz.Tylkoelektroniczny zegar na biurku oraz zmęczenie w kościachmówiły dyrektorowi Tajnej Jedynki, że jest środek nocy.Kleinpodniósł okulary na czoło i potarł piekące oczy. Tak, Sam  powiedział do słuchawki czerwonego telefonu. Porozumiewałem się z kapitanem Haleya.Udałomu się zbliżyć do Wyspy Zrodowej na pięćdziesiąt mil, gdynatrafił na pak tak gęsty, że okręt nie mógł się przebić.Sztormzmusił go do wycofania się, ale zamierza spróbować ponownie,gdy tylko poprawi się pogoda. Czy miał wieści od Smitha i jego ludzi?  spytałprezydent Castilla.Sądząc po głosie, był równie zmęczonyjak Klein. Dyżurni radiowcy na Haleyu donoszą, że być może złapaliślady transmisji z ich przenośnego nadajnika, ale nic zrozumiałego.Najwyrazniej Smith nie był w stanie uruchomićnadajnika ani telefonu satelitarnego w stacji.Może to cośoznacza, a może nic.Na razie mamy jedną dobrą wiadomość.Dowództwo Wojsk Kosmicznych informuje, że aktywnośćrozbłysków słonecznych osiągnęła szczyt i warunki w jono-338 sferze się poprawiają.Już jutro powinniśmy odzyskać normalnąłączność. A rozpoznanie strategiczne?  zapytał Castilla [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki