[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Zaklinali go, by wrócił,ale on był niewzruszony, a zirytowany ich naprzykrzaniem sięi naleganiem, posunął się do grózb: jeśli nie zostawią gow spokoju - napisał - wyrzeknie się ich.W klasztorze łączył kontemplację z aktywnością: modliłsię i biczował, zmywał naczynia i czyścił ustępy.Nie uchylałsię od żadnej ciężkiej czy budzącej wstręt pracy, wręcz przeciwnie, szukał przedewszystkim tego rodzaju zajęć.Ujawniłtakże wyjątkowy talent oratorski, w związku z czym po sześciulatach przeniesiono go do słynnego florenckiego klasztoru św.Marka i mianowanokaznodzieją w kościele św.Wawrzyńca.Nie utrzymał się tam jednak długo, gdyżjego kazanianie przyniosły spodziewanego sukcesu, a nawet budziły rozczarowanie.Byłyniezmiernie uczone, przeładowane cytatami, ale brakowało im patosu.Trafiały doumysłu, ale nie rozgrzewały serca.Było w nich więcej dialektyki niż pasji, więcej scholastyki niż Ewangelii.Entuzjazmowały teologów, ale nieporywały wiernych.Wreszcie pozbawiono go tej funkcji i odesłano do uczenianowicjuszy.W ciągu następnych pięciu lat wzmógł praktyki pokutnei nasilił walkę z grzechem, zwłaszcza cielesnym, przejmującym go największymlękiem, być może dlatego, że najbardziejgo kusił.Całe dnie spędzał w celi na modlitwie, bijąc sięw piersi, wyrywając sobie włosy, wzywając Chrystusa, Najświętszą Pannę, świętych iproroków.Zaczęli go nawiedzaćaniołowie i archaniołowie, ujawniający swoje sekrety.Dziękitemu uwierzył - może nie bez racji - że został wybranyprzez Boga jako ziemski depozytariusz jego niebiańskich tajemnic.Po tychniezwykłych wizjach nie miał już żadnychwątpliwości co do swego posłannictwa.Nowy Ezechiel wziął się natychmiast do dzieła zapowiadając przyjście antychrysta,po którym w krótkim czasie przyjdzie Chrystus i poskromiwszy szatana przeobraziziemięw szczęśliwą krainę - bez despotów, ateuszy, heretyków,a przede wszystkim rozpustników.Nie on jeden wygłaszałtakie proroctwa, ale tylko on czynił to z taką pasją.Chybadlatego, że sam w nie wierzył.Przeor klasztoru był pod tak wielkim wrażeniem, żez powrotem wpuścił Savonarolę na ambonę.Ale nie we Florencji, gdzie pamięć ojego niepowodzeniach była jeszcze żywa,lecz w Brescii, mieście mniej wymagającym i dobrodusznym.Tutaj sukces był natychmiastowy.Nie tylko dlatego, że słuchacze byli inni, aleodmienny był już ton jego nowych kazań.Girolamo wyrzekł się uczonych cytatów, scholastycznychozdobników, teologicznego chłodu.Z jego ust padały oskarżenia, klątwy, ostrzeżenia,proroctwa płynące prosto z serca, bez pośrednictwa mózgu.Tłum, miotając się między strachem a ekstazą, słuchałw upojeniu słów zakonnika, rozdartego między tym a tamtym światem.Z jegowychudzonego i nerwowego ciała,z kościstej i nieregularnej twarzy o cierpiących, a zarazemłagodnych oczach, z ogromnym zakrzywionym nosem i mięsistymi wargami,emanowała wiara szaleńca i apokaliptycznafuria.Było to tak, jakby na ambonę zamiast biednego mnicha wszedł Bóg we własnejosobie.Audytorium egzaltowałosię, wzruszało, płakało.Im głośniej rozbrzmiewały oklaski,tym goręcej płonęły oczy Girolama, tym gwałtowniej wymachiwał rękami, tymgwałtowniej rozżarzała się jego elokwencja.W 1489 r.wielkie powodzenie jego kazań skłoniło przeora klasztoru św.Marka dosprowadzenia go z powrotem doFlorencji.Entuzjazm, który tu wywołał, był jeszcze większyniż w Lombardii.Savonarola stał się bożyszczem wiernych,którzy tłumnie przychodzili go słuchać, porzucając kaznodziejów z innychkościołów.Najbardziej uderzająca była odwaga, granicząca z zuchwałością, z jakąatakował możnych,królów, książęta, cesarzy, papieży, kardynałów [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki