[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Byłtak blisko, napięty, gorący, tak pożądany.- Jeśli jesteś na mnie zły, jeśli coś podejrzewasz, możesz sobie pójść - udało się jej wreszciepowiedzićć.- Mogę.- Powinieneś zapukać.- Owszem. 224- Mogłabym cię wyrzucić.- Nie, nie mogłabyś.- Mogę powiedzieć, żebyś wyszedł.- Nie wyjdę.- Jesteś więc nieokrzesany.- Co za wstyd!- Ciekawa jestem, jak się tu dostałeś?- Znam sekretne przejście.To mój zamek, prawda?- Racja.Jesteś królem zamku, panem wszystkich tutejszych istnień - mruknęła z ironią.- Można tak powiedzieć.- Gdzie jest wejście?- To tajemnica zamku.Mój zamek, moja tajemnica.- A to jest mój pokój.- W moim zamku.- Przychodziłeś tu już wcześniej - powiedziała oskarżycielsko.- To nieuczciwe.Nie przestrzegaszreguł.Nagle znieruchomiał.Nie widziała jego twarzy, ale czuła, że jest zdziwiony.- Nie - powiedział.- Nigdy przedtem nie skorzystałem z tego przejścia.Dlaczego tak myślisz? Czułaś,że to ja?- Czułam.- Zawahała się.Co czuła? - Nie wiem.Po prostu, gdy się obudziłam, wiedziałam, że niebyłam tu sama. 225- Nigdy nie wszedłem w ten sposób do tego pokoju.- Naprawdę?- Uważasz, że codziennie zakradam się tutaj? - W jego głosie słychać było rozbawienie.Zaczęła się od niego odsuwać.Przytrzymał ją i mówił dalej.- Rzeczywiście, zakradam się.Ale tylko pożądliwymi myślami.Uśmiechnęła się, zadowolona, że Jon nie widzi jej twarzy.- Może ktoś inny też zna to przejście? - wyraziła przypuszczenie.- To niemożliwe.Przejście prowadzi prosto z mojego mieszkania do tego pokoju.- Interesujące! Czy brałeś to pod uwagę, przydzielając mi ten pokój?- Tak - odparł z bezczelnym uśmiechem.- Ale nie przychodziłeś tutaj?- Nie.- Dlaczego więc zrobiłeś to akurat dziś?- Dałem sobie spokój z czekaniem na zaproszenie.I przestałem się przejmować twoim byłym mężem- wyjaśnił, teraz najwidoczniej zirytowany i spięty.- Poza tym - dodał łagodnie - pożądliwe myśli, októrych ci mówiłem, całkowicie mną zawładnęły. 226- Wczołgaj się z powrotem do tego swojego przejścia i.- Nigdy w życiu - szepnął tak żarliwie, że znów go zapragnęła.Pozostał nieruchomy, jakby czekał na jej reakcję.Potem, gdy nawet nie drgnęła, zaczął łagodniewodzić rękoma po jej ciele.Przypomniał sobie, że są nadal na balkonie.Objął ją i wprowadził dośrodka.Delikatnie zsunął z jej ramion szlafrok.Rzucili się na siebie z dziką pasją.Zabójca Cassandry ich obserwował.Z daleka, przez lornetkę.Nie zwracali uwagi na otoczenie.Zabójca nie chciał spłatać nikomu figla.Był poważny.Widziałbalkon.Kobietę i stojącego za nią mężczyznę.Patrzył, nie mogąc oderwać od nich wzroku.Widziałtwarze ich obojga.Czuł ich pożądanie.Pożądanie Jona Stuarta - wysokiego, przystojnego, tak męskiego.Jego palce dotykały czule ciałakobiety.Coraz gwałtowniej, coraz bardziej jednoznacznie.Potem.Weszli do środka.Tak jakby wiedzieli, że ktoś może ich obserwować.Ktoś wewnętrznie rozdarty.Pragnący.Zły.Ciągle zły.Dlaczego?Skąd ta tęsknota? 227Dziwna tęsknota.I pragnienie, żeby.zabić.I jeszcze raz zabić.Goście już wstali.Jon polecił Camy, by dostarczyła wszystkim list, w którym prosił o zachowanieostrożności i pozostanie w pokojach.Oszust porozkładał jednak inne listy i niektórzy goście jeznalezli.Ryzykowali życie i zdrowie, chodząc po ciemnym zamku, zamiast zachować rozsądek ipozostać w bezpiecznych miejscach.Camy zdumiała się, gdy znalazła notę wzywającą wszystkich, by zeszli do lochu.Ktoś wydawałwłasne wskazówki, grał w jakąś nową grę.W korytarzu na piętrze panowała cisza.Jona nie było w jego mieszkaniu.Nie mogła go odnalezć.Chciała mu powiedzieć, że coś się dzieje, lecz nie wiedziała, gdzie go szukać.Przepełniona obawamii roztrzęsiona, wiedziała, że musi zejść na dół.Gdy schodziła do pierwszego podestu, była pewna, że widzi przed sobą poruszający się cień.Nocnewidma? Wmawiała sobie, że nie boi się zamku ani krypty.Mieszka tu przecież od dość dawna.Nie maw tym zamku żadnych duchów.To tylko Joshua Valine zrobił figury z wosku i drutu.Nic więcej.Niema się czego bać. 228A jednak.Teraz schodziła już bezpośrednio do podziemi.Była przekonana, że usłyszała jakiś szelest.Ktoś sięukrywa? Chroni swoje sekrety i swój strach?Taki, który może prowadzić aż do zabójstwa?Rozległo się szuranie, jakby szczury uciekały od światła, by schronić się w ciemnościach zamku.Dziwne, ale postrzegała wszystkich gości Jona jako szczury.Duże szczury, małe szczury, przestra-szone, niebezpieczne.Reggie Hampton na przykład mogła być dorodnym gryzoniem w kwiecistejsukni.Susan Sharp zaś wygłodniałym stworzeniem z dużymi, szczurzymi zębami.Thayer Newbynosiłby odznakę gliny na szczurzym futrze.Joe Johnston byłby parszywym szczurem rynsztokowym.A stary dotfry Tom Heart, jako szczur w kapeluszu i z laseczką, kręciłby się pomiędzy nimi z gracjąjak Fred Astaire.Camy poczuła dziwny chłód.Co się dzieje? To takie niesamowite.Niemal czuła jakieś tajemniczeruchy, sekretne życie zamku.Nie podobało się jej to.Nie czuła się pewnie.Powoli i ostrożnie weszła do kaplicy.Płonęła w niej jedna lampa, chroniąca przed potykaniem się wciemnościach.Camy nikogo nie zobaczyła.Tylko światło wydobywało z mroku złowieszcze cienie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki