[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie chodziło tylko o ich rywalizację,lecz o zaciętą walkę na gołe pięści, na śmierć i życie, przy-pominającą walkę kogutów.Tacy ludzie jak Vladimir chętnieobstawiali tego typu walki, poczynając od oręża, które przyniesiezwycięzcy końcowy sukces, a skończywszy na wyborze dziwki, naktórej obnażonym biuście znajdzie się więcej plam krwi. Kto chciałby oglądać walkę takiego starucha jak ja? zapytał Demetri. Lepiej nie próbuj przede mną udawać niedołężnego starca -odparł Rosjanin.- Mnóstwo młodych wyrwało się przed szereg iskończyło z twarzą w ziemi.Będziemy musieli uzbroić248 twojego przeciwnika w siekierę, żeby zachować interesując;)równowagę sił.Zanim Vladimir zdążył się roześmiać z własnego dowcipu, oknarozsypały się nagle z trzaskiem, a brzęk tłuczonego szkła zlał się zterkotem pistoletów maszynowych.Deme-tri padł plackiem napodłogę.Vladimir poleciał do tyłu, aż grzmotnął plecami o ścianę, iosunął się po niej, zostawiając za sobą na białym tynku smugikrwawej czerwieni.Dopiero gdy legł na podłodze tuż obok Greka,ten dostrzegł na ścianie również odłamki kości i drobiny szarejmaterii z przestrzelonej na wylot głowy Rosjanina.Kolejna seria pocisków z pistoletu maszynowego roztrzaskałaświetlówki pod sufitem.W sali zapadła ciemność.Demetri beznamysłu sięgnął po pistolet tkwiący w kaburze podramiennejzabitego Vladimira.Terkot broni maszynowej ucichł równie niespodziewanie, jaksię rozpoczął.Grek pozostał bez ruchu, wyciągnięty na podłodze, przysypanysetkami okruchów rozbitego szkła.Nadstawił uszu.Zza wybitegookna doleciały stłumione odgłosy czyichś kroków.Sądząc poniezbyt rytmicznym poskrzypywaniu skórzanych obcasów naasfalcie, napastników było dwóch.Chwilę pózniej dołożył się dotego szelest deptanej trawy zlewający się z zawodzeniem wiatru.Tamci szli przez trawnik na podwórzu, zbliżając się do budynku.Demetri zacisnął palce na kolbie pistoletu.Nawet nie musiał naniego patrzeć, żeby domyślić się, co to za model.W jednej chwilizyskał pewność, że ma do czynienia z rosyjskim MR-444 zwanym baghirą", dziewięciomilimetrowym następcą glocka oidentycznych termoplastycznych okładzinach i wielu innychudogodnieniach zapożyczonych od słynnego pierwowzoru.Coprawda nie był to pistolet maszynowy, ale z magazynkiem249 mieszczącym siedemnaście nabojów klasy parabellum przedsta-wiał sobą aż nazbyt wydajne narzędzie do szybkiego zakończenianiemal każdej strzelaniny.Zbliżający się ludzie ewidentnie zwolnili kroku, po czym sięzatrzymali.Najwyrazniej tuż za oknem.Demetri czekał cierpliwiez bronią gotową do strzału.Kiedy do środka wpadł strumieńświatła z latarki, przesączając się przez posiekane kulami listewkiżaluzji, odmalował na ścianie ponad nim pasiasty wzór zebry.Przesunął się powoli, aż wyłowił z ciemności skuloną postaćzabitego Vladimira na podłodze.- Bel colpol  odezwał się któryś z zabójców.Celny strzał.A więc byli to Sycylijczycy.Brzmienie włoskich słów na-tychmiast obudziło w Demetrim czterdziestoletnią żądzę odwetu.Błyskawicznie obrócił się przez prawy bok, wymierzył i nacisnąłspust.Opróżnił pół magazynka, tarzając się w ten sposób popodłodze.Snop światła latarki błyskawicznie przesunął się na sufit,czemu towarzyszył donośny okrzyk bólu, oznaczający, że conajmniej jeden z jego pocisków dosięgnął celu.Ale zaciekły terkotpistoletu maszynowego, jaki nastąpił chwilę po tym, stanowiłdowód, że jeden celny strzał nie wystarczył.Kule zaświstały mutuż nad głową, Demetri potoczył się więc szybciej w głęboki cieńpod przeciwległą ścianą.Strzały nagle umilkły.Wstrzymał oddech, zamieniając się w słuch.Przez dłuższąchwilę nie mógł wyłowić najmniejszego szmeru.Dopiero pózniej,początkowo jakby z oddali, doleciały go odgłosy zza okna.Zacząłw pamięci przeliczać strzały, które oddał, by sprawdzić, ile zostałomu amunicji, ale zaraz przybierające na sile hałasy bez resztyprzykuły jego uwagę [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki