[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Jeno między nami nie masz zdrajców i wszyscyśmy do gardłaprzy jaśnie wielmożnym wojewodzie stać gotowi! - rzekł %7łeromski.- Wierzę, że tu sami zacni żołnierze - odparł wojewoda - i animsię spodziewał, bym tu taki ład i dostatek zastał, za co jegomościpanu Zagłobie muszę być wdzięczny.Pan Zagłoba aż pokraśniał z zadowolenia, bo jakoś mu siędotąd wydawało, że jakkolwiek wojewoda witebski traktujego łaskawie, przecie nie z takim uznaniem i powagą, jakiej bysobie pan eks-regimentarz życzył.Począł więc opowiadać, jakrządził, co uczynił, jakie zapasy zebrał, jak działa sprowadziłi piechotę uformował, wreszcie jak obszerną musiał prowadzićkorespondencję.I nie bez chełpliwości wspomniał o listach wysłanych do królawygnanego, do Chowańskiegó i do elektora.- Po moim liście musi się jegomość elektor jasno opowiedzieć zanami albo przeciw nam - rzekł z dumą.105 Henryk SienkiewiczAle wojewoda witebski był człek wesoły, może też i podochociłtrochę, więc pogładził wąsa, uśmiechnął się złośliwie i rzekł:- Panie bracie, a do cesarza niemieckiego nie pisaliście?- Nie! - rzekł zdziwiony Zagłoba.- A to szkoda! - odrzekł wojewoda - rozmawiałby równyz równym.Pułkownicy wybuchnęli gromkim śmiechem, lecz pan Zagłobazaraz okazał, iż jeśli pan wojewoda chciał być kosą, to w nim trafiłna kamień.- Jaśnie wielmożny panie! - rzekł - do elektora mogę pisać, bom isam, jako szlachcic, elektor i nie tak to dawno jeszcze, jakom dawałgłos za Janem Kazimierzem.- Toć waćpan dobrze wywiódł! - odpowiedział wojewodawitebski.- Ale z takim potentatem jak cesarz nie koresponduję - mówiłdalej pan Zagłoba - żeby o mnie nie powiedział pewnego przysło-wia, którem na Litwie słyszał.- Cóż to za przysłowie?-  Jakaś głowa kiepska - musi być z Witebska! - odparł niezmie-szany Zagłoba.Słysząc to pułkownicy aż zlękli się, ale wojewoda witebski prze-chylił się w tył i wziął się w boki ze śmiechu.- A to mnie splantował!.Niechże waści uściskam!.Jak będęchciał brodę golić, to języka od waści pożyczę!Uczta przeciągnęła się do pózna w noc; przerwało ją dopieroprzybycie kilku szlachty spod Tykocina, którzy przywiezli wieść,że pojazdy Radziwiłła sięgają już tego miasta.106 Potop t.2ROZDZIAA 7Radziwiłł dawno by był uderzył na Podlasie, gdyby nie to, żerozmaite powody zatrzymywały go w Kiejdanach.Naprzód czekałna posiłki szwedzkie, z których przysłaniem Pontus de la Gardieumyślnie zwłóczył.Jakkolwiek jenerała szwedzkiego łączyły węzłypokrewieństwa z samym królem, przecie ani świetnością rodu, aniznaczeniem, ani obszernymi związkami krwi nie mógł sprostaćtemu magnatowi litewskiemu, a co do fortuny, to jakkolwiek w tejchwili w skarbcu radziwiłłowskim nie było gotowizny, jednakowożpołową dóbr książęcych mogliby się obdzielić wszyscy jenerałowieszwedzcy i jeszcze uważać się za bogatych.Owóż, gdy z kolei losówtak wypadło, że Radziwiłł znalazł się zależnym od Pontusa, nieumiał sobie jenerał odmówić tej satysfakcji, aby owemu panu niedać uczuć tej zależności i własnej przewagi.Radziwiłł zaś nie potrzebował posiłków do pobicia konfedera-tów, bo na to miał i własnych sił dosyć, ale byli mu Szwedzi potrzeb-ni z tych powodów, o których wspominał Kmicic w liście do panaWołodyjowskiego.Od Podlasia przegradzały Radziwiłła zastępyChowańskiego, które mogły mu bronić drogi; gdyby zaś Radziwiłłszedł z wojskami szwedzkimi i pod egidą króla szwedzkiego, wów-czas wszelki krok nieprzyjacielski ze strony Chowańskiego musiał-by być uważany jako wyzwanie Karola Gustawa.Radziwiłł w duszychciał tego, dlatego niecierpliwie oczekiwał przybycia choćby jednej107 Henryk Sienkiewiczchorągwi szwedzkiej i zżymając się na Pontusa mawiał nieraz doswych dworzan:- Parę lat temu za fawor by sobie poczytywał, gdyby pismo odemnie otrzymał, i potomkom by je w testamencie przekazał, a dziśzwierzchnika maniery przybiera!Na co pewien szlachcic, gębacz i weredyk znany na całą okolicę,tak raz sobie pozwolił odpowiedzieć:- Wedle przysłowia, mości książę, jak kto sobie pościele, tak sięwyśpi.Radziwiłł wybuchnął gniewem i do wieży go wtrącić rozkazał, alena drugi dzień wypuścił i guzem złocistym obdarzył, bo o szlachcicumówiono, że ma gotowiznę, a książę pieniędzy od niego chciał naskrypt pożyczyć.Szlachcic guz przyjął, ale pieniędzy nie dał.Posiłki szwedzkie nadeszły wreszcie w liczbie ośmiuset koni,ciężkich rajtarów; trzysta piechoty i sto lżejszej jazdy wyekspe-diował Pontus wprost do tykocińskiego zamku, chcąc na wszelkiprzypadek mieć w nim własną załogę.Wojska Chowańskiego rozstąpiły się przed owymi ludzmi nieczyniąc im żadnego wstrętu, którzy też dostali się szczęśliwie doTykocina, bo to działo się wówczas, gdy jeszcze konfederackie cho-rągwie stały rozproszone po całym Podlasiu i zajmowały się tylkorabunkiem dóbr radziwiłłowskich.Spodziewano się, że książę doczekawszy się pożądanych posił-ków ruszy zaraz, ale on jeszcze zwłóczył.Powodem tego były wieściz Podlasia o nieładzie panującym w tym województwie, o brakujedności między konfederatami i nieporozumieniach, jakie wynikłymiędzy Kotowskim, Lipnickim i Jakubem Kmicicem.- Trzeba im dać czas - mówił książę - by się za łby wzięli.Wygryzą się oni sami i ta siła sczeznie bez wojny, a my tymczasemna Chowańskiego uderzymy.Lecz nagle zaczęły przychodzić przeciwne wiadomości; pułkow-nicy nie tylko się nie pobili ze sobą, ale zebrali się w jedną kupę108 Potop t.2pod Białymstokiem.Książę w głowę zachodził, co mogło być powo-dem takiej odmiany.Nareszcie nazwisko Zagłoby jako regimenta-rza doszło do uszu książęcych.Dano też znać o założeniu warow-nego obozu, o prowiantowaniu wojska, o działach wygrzebanychw Białymstoku przez Zagłobę, o wzrastaniu potęgi konfederackieji o ochotnikach napływających z zewnątrz [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki