[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.- Czasem przyjeżdżają tu różni dziwni ludzie z Sa-lem, goci i inni tacy.Zdarza im się mazać podobne rysunki sprayem po ścianach.Pentagramy i co tam jeszcze.Ale zwykle nie tak złożone.- Może sądzili, że dom jest opuszczony, skoro taki tu gąszcz i nie ma świa-tła - podsunął posterunkowy Litchman, który tymczasem do nich dołączył.-Chyba wystraszył ich pani pies, bo inaczej wlezliby do środka.To pewnie jakieśdzieciaki szukające guza.Czy czegoś w domu brakuje?- Niczego - odrzekła Connie, wsuwając palec do ust i machinalnie obgry-zając paznokieć.- I tak nie ma tam nic, co warto by ukraść.- Domyśla się pani, co znaczą te słowa? - zainteresował się Cardullo, zer-kając na nią.- Nie - szepnęła.Symbol tkwił niewzruszenie na drzwiach, a w wieczor-nym powietrzu wciąż unosił się ostry zapach palonego drewna.Dym wydawałRLTsię całkiem świeży, jakby pracę zakończono tuż przed ich powrotem z parku.Przed drzwiami leżały niewielkie kupki popiołu.Z kącika oka Connie spłynęłagorąca łza i potoczyła się po policzku.- Alfa i omega to pierwsza i ostatnia litera greckiego alfabetu - włączył sięSam.Connie poczuła, że jego uścisk staje się mocniejszy.- Dominus adjutor meus to tekst łaciński - dodała drżącym głosem Liz.Wzięła latarkę od Sama i skierowała ją prosto na wypalony symbol.- Oczywiściezamiast j w słowie adjutor powinno być jeśli mowa o historycznej pisowni.Wtłumaczeniu znaczy to z grubsza Bóg moim wspomożycielem", a może Panmoim namiestnikiem". Wspomożyciel" wydaje się bardziej prawdopodobny.Agla nic mi nie mówi.Aglaia to imię jednej z Gracji, ale nie sądzę, żeby piszącywłaśnie to miał na myśli.- Eee, niezle - pochwalił ją posterunkowy Litchman, trącając łokciem poste-runkowego Cardullo.- Byłem ministrantem, ale nie potrafiłbym tego tak wyja-śnić.- Ale kto to zrobił? - spytał Sam.Wszyscy troje spojrzeli na policjantów, którzy szybko wymienili międzysobą spojrzenia.- Proszę posłuchać - odezwał się Cardullo po chwili kłopotliwego milczenia,schowawszy notatnik do kieszeni.- Spisaliśmy pani zeznania.Postaramy się,żeby w przyszłym tygodniu patrole jezdziły tędy częściej, ale wygląda to jakzwykły przypadek wandalizmu w ogrodzie.Rozwydrzone dzieciaki i tyle.- Wandalizm w ogrodzie? - powtórzył Sam z niedowierzaniem.- Pan chybażartuje! Nie sądzi pan, że zwykli wandale użyliby sprayu? Albo markerów?Connie pochwyciła jego spojrzenie, by ledwo dostrzegalnie pokręcić głową.Prowokowanie sprzeczki na pewno nie mogło skłonić policjantów do poważ-niejszego zajęcia się sprawą.RLT- Przepraszam, ludzie, ale nie wiem, co wam powiedzieć.Ten dom stoi nauboczu, nie ma świateł.Poszliście oglądać sztuczne ognie, więc było mnóstwohałasu, a tu nikt nie pilnował.Mnie to naprawdę wygląda na znudzone dzieciaki iniefart - powiedział Cardullo, a Litchman mu przytaknął.- Oto moja wizytówka.W razie kłopotów proszę do nas dzwonić, dobrze?- Oczywiście, dziękujemy.- Connie wzięła od niego bilecik i policjanci zni-kli w mroku.- Przydałaby wam się tu elektryczność! - zawołał jeszcze jeden z nich i Con-nie uśmiechnęła się z trudem.Obracające się czerwono-niebieskie światła zgasły,ich miejsce zajmowały jeszcze przez chwilę dwa czerwone punkty tylnych świa-teł samochodu.Connie stała jak skamieniała, a przenikliwy wiatr wpadał jej pod nogi i roz-wiewał spod drzwi drobne kupki popiołu.RLTInterludiumMarblehead, Massachusettskoniec kwietnia 17ó0 rokuZ tawerny dobiegł głośny łoskot przyjęty śmiechem i wiwatami.Ponad rej-wach wybijał się grzmiący głos Josepha Hubbarda, wydający niezrozumiałe roz-kazy, a pohukiwania i okrzyki coraz bardziej zbliżały się do wyjścia, aż w końcudrzwi z trzaskiem otworzyły się na oścież, wypluwając człowieka ubranego wprzetarty płaszcz, o wiele na niego za duży.- Ja chciałem zapłacić - wybełkotał młodzieniec z nalaną twarzą i prze-krwionymi oczami, opadając na czworaki.Prudence Bartlett spojrzała na niego surowo; chłód w jej oczach zamienił sięw lodowate zimno, gdy pochyliła się, by ująć pijanego pod ramię.Nie bez trudupomogła mu wstać, a potem uchwyciła go silnymi, żylastymi rękami za ramiona ipodtrzymała w pionie, póki nie stanął pewniej na nogach.To był zwykły żółto-dziób, niewiele starszy od jej Patty.We włosach miał piach, brudne strąki ucie-kały mu z końskiego ogona i sterczały na wszystkie strony.Górną wargę zdobiłwidoczny puszek i nic więcej.Prudence westchnęła.- Musi, że chciałem - powtórzył chłopak, wydychając chmurkę o ostrej wonirumu z Barbadosu.Prudence wstrzymała oddech.RLT- Występek tobą rządzi - oświadczyła po chwili.Chłopakowi poczerwieniałnos, a twarz zaczęła mu się krzywić od wzbierającego płaczu.Położyła mu dłonie na rozpalonych policzkach i spojrzała skupionym wzro-kiem prosto w twarz.Jej oczy rozjarzyły się białym żarem, gdy wysyłała nakazydo swych dłoni.Wkrótce poczuła, że ciało chłopaka chłonie jej wolę, która prze-nika do jego zatrutego krwiobiegu.Pod opuszkami jej palców skóra nabrała in-tensywnie czerwonej barwy, a on wydał cichy jęk.Wypowiedziała szeptem kilkazdań, po czym go puściła.- Idz do domu - poleciła.- I żeby ci się więcej mocnych trunków nie za-chciało.Chłopak niezgrabnie dotknął miejsc na skórze, gdzie po krwistoczerwonychznamionach prawie nie było już śladu, a gdy zamrugał, mgła z oczu mu ustąpiła.Przełknął ślinę, popatrzył na Prudence z przestrachem, bez słowa obrócił się iuciekł ulicą prowadzącą do nabrzeża.Prudence parsknęła, bynajmniej tym nierozbawiona.- Uwaga, wylewam! - rozległ się nagle okrzyk przy końcu ulicy, gdzie chło-pak znikł za rogiem.Nieczystości z nocnika rozprysnęły się na ziemi
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Żółte oczy krokodyla 01 Żółte oczy krokodyla Pancol Katherine
- Erikson Steven Malazańska Księga Poległych Tom 10 Okaleczony Bóg Tom 1 Szklana Pustynia
- Kolina Elena Dziennik nowej Rosjanki
- Kaim Karolina Cykl Cztery Żywioły Powietrze
- Marta Osadkowska Primus
- Updike John Brazylia
- Yerby Frank Foxowie z Harrow
- Michael Hirsh At War with Ourselves, Why America Is Squandering Its Chance to Build a Better World (2004)
- Veronica Roth Niezgodna
- Jill Barnett 2 Dreaming
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- ko7ko7ko7.htw.pl