[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dobrze, że można przynajmniej w milczeniu palić i udawać, że siętu przyszło właśnie po to - że po prostu lubię sobie popalić w miejscupublicznym.Roman rozmawiał z różnymi ludzmi.- Wez sobie trzy minuty czasu reklamowego i przynieś gotowyprogram.- On chce mi wcisnąć nie trzy minuty, ale całe dziesięć, z którychsiedem to dżinsowe.- Rating, gallop.(Co to jest?).- A u niego nie wiadomo, czy to jest program, czy dżins.Kiedy w starych radzieckich filmach o wojnie były sceny z dia-logami po niemiecku, u dołu ekranu pojawiał się napis:  Rozmowa wobcym języku.Z obcego języka znałam (od Romana) tylko słowo dżins - jest to materiał opłacony, kryptoreklama.To tak, jakbymprzypadkiem napisała podręcznik i zapłaciła wszystkim wykładow-com, żeby mówili, że mój podręcznik najlepiej ujmuje zagadnienie, iwykładali tylko według tego mojego podręcznika (dobrze by było,gdybym napisała podręcznik, a wykładowcy.).Wypaliłam już wytwornie pół paczki papierosów i zamierzałamprzystąpić do drugiej połowy, kiedy wreszcie przedstawiono minormalnego człowieka, podobnego do mnie.Jest szefem komorycelnej, nie interesuje się gallopem, ratingiem i dżinsem, postanowiłamwięc porozmawiać z nim o czymś bliskim nam obojgu.- Nie bardzo lubię bluesa, po prostu go nienawidzę - wyznałam.-Lubię muzykę klasyczną, a pan? Lubi pan Brahmsa?- Brahmsa? Najbardziej lubię przyrodę - odparł celnik.- Trochęsłońca, zimną wodę.Bardzo się ożywił, usłyszawszy, że jestem psychologiem - ma do mnie pytanko dotyczące jego własnych problemów psychologicz-nych.- Wczoraj nawalił mi wóz i jechałem do domu tramwajem liniiczternaście - powiedział i popadł w zamyślenie.- No więc jadę, patrzęna ludzi i myślę: co też oni mają w torbach?Na wszelki wypadek przyciągnęłam do siebie swoją torebkę.Wżadnym razie nie mogę jej dać do kontroli celnikowi - mam tamstraszny bałagan: zeszłoroczne programy teatralne, tampony, pustąpaczkę po papierosach, papierki od cukierków.Aby odwrócić jego uwagę od swojej torebki, opowiedziałam mustraszną historię o naszych studentach, przyłapanych na rozprowa-dzaniu narkotyków.Celnik doradził, żeby wystawić posterunek przywejściu do audytorium i przed wykładem sprawdzać studentomkieszenie.Szybko udzieliłam mu konsultacji psychologicznej - powiedzia-łam, że to wielkie szczęście, kiedy człowiek tak kocha swoją pracę.*Wczoraj (piątek - potwornie ciężki dzień!) po trzech wykładachdla studentów dziennych i dwóch dla wieczorowych miałam wraże-nie, że ze zmęczenia jestem w środku zupełnie pusta i lekka i zarazwzbiję się w niebo.A w tym całym  Tadż Mahalu (jest już druga wnocy!) zrobiłam się ciężka i dziwnie stłamszona, jakby wszystkie tespotkania z ciekawymi ludzmi odbywały się bezpośrednio na mnie, aw dodatku jakby mnie zmuszono do zjedzenia całej paczki papiero-sów.Moja dusza jest pełna dziwnych sprzeczności - jedna jej częśćmarzy o nocnym życiu, bankietach i restauracjach (ALE NIE DOTAKIEGO STOPNIA), a druga jest WIECZNIE ZMCZONA iwzdycha do własnego domu i własnego łóżka (w którym mogę zjeśćjabłko albo cukierka i poczytać książkę).Nie cierpiałam na próżno (baranina, blues, brak cukierków itd.). Ten wieczór okazał się nie wieczorem moich udręk, ale WIECZO-REM BARDZO PO%7łYTECZNYM - Roman prawie się dogadał co doswojego programu, hura!Po takim burzliwym światowym życiu każdy człowiek konieczniepowinien położyć się spać w starej flanelowej piżamie w zajączki.GRUDZIEC2 grudnia, sobotaRano zadzwoniła Alona - Stella pilnie potrzebuje porady i manikiuru.Po co porada psychologiczna komuś, kto i tak ma tyle wszystkiego -hotel i całą resztę? Zapisałam Stellę na trzecią na manikiur, a naczwartą do siebie.*Stella była zupełnie spokojna, tylko cały czas przebierała palcami idrgał jej lewy kącik ust.Albo prawy, zawsze mi się myli lewa i prawastrona, kiedy prowadzę auto i kiedy człowiek siedzi naprzeciw mnie.Okazało się, że Stella nie jest główną właścicielką fabryk, gazet,statków, tylko zastępcą niejakiego Pietrowa.Powiedziała, że niebędzie mówić o żadnych  realiach , ale nie wiadomo czemu ciąglepowtarzała  my z Pietrowem ,  Pietrow polegał na mnie we wszyst-kim.(Czy Pietrow zalicza się do realiów, czy nie?).- Wszystko było cudownie, og-gromna forsa - oznajmiła Stella zprzydechem, pochylając się do mnie - po prostu strach powiedziećjaka!Na chwilę oderwałam się myślami od rozmowy, zastanawiając się,co bym kupiła, gdybym miała  strach powiedzieć, jaką forsę.Więctak: najpierw poleciałabym do Mexx; już dawno upatrzyłam tam sobiegarniturek - zamszową kurtkę i spodnie z kieszeniami na kolanach.Dotego torebka.Zaraz, co tam mówi Stella?. - To taki interesujący człowiek, ma taką aurę! Pietrow to praw-dziwie charyzmatyczna osobowość!Co ona ma na myśli? Charyzmatyczna osobowość - coś jak JezusChrystus i Jelcyn? A biedny Gorbaczow nie miał żadnej charyzmy idlatego naród go nie pokochał.- Pracowałabym dla Pietrowa nawet za darmo.Przy nim jestzupełnie inne życie!- A jakie jest życie bez Pietrowa?Stella tylko machnęła ręką - widać w ogóle nie wyobrażała sobieżycia bez Pietrowa.Chciałabym go zobaczyć [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki