[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Dostrzegłuśmiechy i wiedział, że wygrywa.Przestał śpiewać dopiero wtedy, kiedy zachrypł, i bez zdziwienia stwierdził, żetrwało to nieco ponad dwie godziny.Roześmiany i rozgadany tłum zaczął się rozchodzić.Tu i ówdzie słychać było jeszcze gniewne pomruki, lecz przytłaczające poczucierozpaczy zostało rozproszone.Roland rozprostował zdrętwiałe palce i uśmiechnął się.Beatlesi Ciemność, jedendo zera. Sądzę rozległ się cichy głos że powinniśmy porozmawiać.Roland uśmiechnął się szerzej.Po tym z łatwością poradzi sobie z gliniarzami.Odwrócił się i zamarł.Mrok uśmiechnął się.Rozdział dziewiąty Bardzo dobrze grasz. Adept Mroku wskazał głową na Cierpliwość, którą Rolandtulił w objęciach. Byłbyś świetny, gdybyś miał lepszy instrument.Roland ścisnął mocniej polerowane drewno. Jestem zadowolony z tego, co mam oznajmił z urazą przebijającą się przez strach. Ależ, oczywiście. Postawiwszy pionowo swą gitarę, Adept Mroku wsparł się naniej. Gdybyś nie był zadowolony, nie byłbyś taki dobry.Zapewne jednak zastanawiałeśsię, jak by to było zagrać na gitarze naprawdę wysokiej klasy.Takiej, która ma porządnyrezonans i struny nie podwyższające tonu, gdy najmniej się tego spodziewasz.Palce Rolanda z własnej woli odszukały strunę A.Rzeczywiście miała takietendencje bez względu na to, ile razy zmieniał strunę ani jak starannie ją stroił.Cierpliwość, choć była najlepszym instrumentem, na jaki było go swego czasu stać,zawsze miała trochę głuche brzmienie.Musiałem być szalony, żeby się porywać na niegotylko z takim.Zaczekaj! Oderwał wzrok od Ciemności i spojrzał na resztkęrozchodzącego się tłumu.Zwyciężyłem.Ponownie ogarnęło go uczucie dumy zezwycięstwa, a wraz z tym wróciła pewność siebie. Jestem zadowolony z tego, co mam powtórzył tonem, który definitywnie kończyłdyskusję.Schował ostrożnie Cierpliwość, pieszcząc ją delikatnie podczas układania nafilcu futerału.Kiedy się wyprostował, trzymając mocno w dłoni znajomy uchwytfuterału, Adept Mroku zagrodził mu drogę. Przespaceruj się ze mną. Co mam zrobić? Przespaceruj się.Teraz nie musisz się obawiać niczego z mojej strony.Pokonałeśmnie.Możesz pozwolić sobie na wspaniałomyślność.To mowa o spacerze przez puszczę.Roland wbił wzrok w punkt ponad ramieniemubranego w bawełnę mężczyzny i starał się uporządkować myśli.Nie miał zamiaru iść naspacer z tym pozornie przyjaznym młodzieńcem i kropka, lecz Evan potrzebowałinformacji, gdzie kryje się Mrok i gdzie będzie brama, a to może być najlepszai prawdopodobnie jedyna szansa, żeby się tego dowiedzieć.Oczywiście, będzie się z tymłączyło pewne ryzyko, lecz czyż nie warto? Wciąż czuł ogrzewające go resztki mocy,jaką włożył w swoją muzykę.Poza tym, z bliska Mrok nie wydawał się aż takprzerażający.Pokonał go raz i może to zrobić ponownie.Dwie duże, ubrane na niebiesko postaci, które nadchodziły z południa, podjęły zaniego decyzję. Dokąd pójdziemy? spytał, ruszając na północ.Adept Mroku dołączył do niego. Och, tak się przejdziemy.Szli w milczeniu, dopóki nie skręcili w lewo w Dundas.Wtedy Adept rzekł: Chciałbym zawrzeć z tobą umowę.Zdumiony Roland obejrzał się z przestrachem. Umowę? Jakiego rodzaju? W zamian za to, czego najbardziej pragniesz, przestaniesz pomagać Zwiatłości.Zabrzmiało to tak lekko, że Roland mógł powiedzieć tylko jedno: Kusisz mnie?Adept uśmiechnął się z odrobiną zakłopotania. Cóż, w końcu to moje zajęcie.Mimo wszystko Roland nie potrafił powstrzymać się od śmiechu.Znów skręciliw lewo, do małego parku za Centrę i szli teraz po trawie w stronę wysokich wieżyckościoła Zwiętej Trójcy. Więc kuś, ale ostrzegam cię, nie pragnę niczego, co możesz mi dać. Ostatnio pragnąłeś jednak czegoś innego.Zarys policzka Evana, długa linia jego ud, żar w jego dłoniach. Nie. Roland stanowczo pokręcił głową. Nie, nie pragnąłem.Adept Mroku wyglądał na zaskoczonego. Wypierasz się swego pragnienia Zwiatłości?Roland otworzył usta, żeby powiedzieć tak , nie mógł bowiem przyznać się przedMrokiem do czegoś, do czego nie mógł przyznać się przed samym sobą.Zatrzymał sięjednak, nagle świadom niebezpieczeństwa, jakim było okłamanie Ciemności.Zdał sobiesprawę, że kłamstwo byłoby wyparciem się Zwiatłości, słowa natomiast, z których sięskładało, były nieważne. Nie powtórzył jeszcze raz, powoli i wyraznie. Nie wypieram się mojegopragnienia. Ale powiedziałeś. Zaprzeczyłem temu, że pragnąłem ostatnio czegoś innego. Co nie było dokładnieprawdą, lecz Roland sądził, że ujdzie mu to na sucho. Pragnąłem miłości już wcześniej.Ale po co to sondowanie? Rzeczywiście, po co?, pytał sam siebie, obracając tękoncepcję w myślach i czując się tak, jakby przed chwilą oberwał cegłą.Evan miał rację.Nie ma nic złego w kochaniu.Zaczekaj, aż go znowu zobaczę, a wtedy.Przerwałrozmyślania.Nie był pewien tego, co zrobi, ale przynajmniej wiedział, że przestałuciekać.Zwiatło przy drzwiach kościoła padło na twarz Mroku i Roland uświadomiłsobie, że znów wygrał. Nie to zamierzałem ci zaproponować warknął Adept, gdy zawrócili w stronęCentrę. Nie tego pragniesz najbardziej. Więc? zachęcił go Roland, chcąc być, jak zasugerował Mrok, wielkodusznymzwycięzcą.Adept nabrał głęboko tchu i przyłożył dłoń do szklanych drzwi wiodących docentrum handlowego.Drzwi się otworzyły. Hej, przecież jest po północy.Nie powinny być otwarte. Nie były. Adept posłał mu przez ramię szeroki uśmiech.Jego niebieskie oczywydawały się w słabym świetle prawie czarne. Wchodzimy.Roland wzruszył ramionami. Jak się powiedziało A, trzeba powiedzieć B. I wszedł za nim.Wnętrze Eaton Centrę w nocy wyglądało inaczej, zupełnie jak scena czekająca naaktorów.Ich buty na miękkich podeszwach nie wydawały dzwięku podczas stąpania popłytkach posadzki.Przeszli przez rozległą halę i zatrzymali się za szklanymi drzwiamiprowadzącymi na Yonge.Po drugiej stronie szyby, w miejscu, gdzie grali, były terazjedynie śmieci.Ciemność zrobiła gest dłonią o długich palcach. Proponuję ci to, czego doświadczyłeś tam dzisiejszej nocy. To już należy do mnie rzekł pogardliwie Roland, czując resztki ciepła tej potęgi. Wypłynęło z mojego wnętrza, nie z jakiegoś zewnętrznego zródła.Nie możesz mi tegodać ani odebrać. Nie pozwoliłeś mi dokończyć westchnął Adept Mroku
[ Pobierz całość w formacie PDF ]
Linki
- Indeks
- Larry Niven Cykl wiat Piercienia (1) Piercień
- Zbigniew Błażyński Mówi Józef wiatło. Za kulisami bezpieki i partii 1940 1955
- Laini Taylor Córka dymu i koci 02 Dni krwi i wiatła gwiazd
- Wasserstein Bernard W przededniu. Żydzi w Europie przed drugš wojnš wiatowš
- 002. Robert Jordan Koło Czasu t1 cz2 Oko wiata
- Asher Bridget (Baggott Julianna) wiat po wybuchu 02 Nowy przywódca
- Gutberlet Bernd Ingmar 50 Największych kłamstw i legend w historii wiata
- Dunaj, Magdalena GŁUCHY WIAT. Głuchota w perspektywie antropologii zaangażowanej (2015)
- Ciencin Harpers 04 The Night Parade
- City of Fallen Angels Cassandra Clare
- zanotowane.pl
- doc.pisz.pl
- pdf.pisz.pl
- natiwa.pev.pl