[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.Nie wątpiłem, że widzieliśmy pogoń zdążającą za owym samotnym biegaczem.Oczywiście nie pisnęliśmy o nim ani słówka.Pogoń, po krótkiej rozmowie z Pullingo, ruszyła jednak właściwym śladem, a my po-szliśmy do obozu.Po drodze Pullingo wyjaśniał nam, że uciekinier dokonał morderstwa, czyteż popełnił jakieś inne wielkie przestępstwo i ludzie wysłani z wioski mieli wywrzeć na nimzemstę, czyli po prostu dokonać egzekucji.Smutny koniec! Straceniec nie miał gdzie szukać schronienia.Jeśli nie okaże się ba-rdziej przebiegły i wytrwały od swoich siedmiu prześladowców, los jego będzie przesądzony.Zanim wróciliśmy do obozu, nasz czarny przyjaciel odszukał swoje odzienie, które dlajemu tylko wiadomych przyczyn ukrył w krzakach.Nie mogłem odpędzić myśli, że przewi-dywał on spotkanie z tubylcami i dlatego przybiegł ostrzec nas przed niebezpieczeństwem. Opowiedzieliśmy o wydarzeniu memu ojcu i towarzyszom, co jeszcze raz utwierdziłowszystkich w przekonaniu, że należy za wszelką cenę unikać zetknięcia z dzikimi.Upolowane przez nas ptactwo dawno było gotowe do zdjęcia z rożnów.Natychmiast poposiłku ruszyliśmy w dalszą drogę.ROZDZIAA XISpotkania z czarnymi.Stały obóz.Dalekie rozpoznanie.Rzeka.U podnóża gór.Księżycowa grota.Odejście Pullingo.Obóz w górach.PragnienieWędrowaliśmy przez kilka dni w całkowitym spokoju.Spotkaliśmy zaledwie kilkuzaciekawionych naszą obecnością tubylców, którym Pullingo wyjaśnił, że odwiedziliśmy teokolice tylko przemarszem i że pragniemy utrzymać z krajowcami przyjazne stosunki.Jedno-cześnie opowiadał im o naszych miotaczach piorunów, które mają moc zabijania wszystkichnaszych wrogów.Zdarzało się, że od czasu do czasu odwiedzał nas bardziej od innych odwa-żny tubylec, aby zobaczyć z bliska owe miotacze piorunów.Dzicy zawsze patrzyli na strzelby z najwyższym zdumieniem i strachem, po czym szy-bko odchodzili.Zapewne myśleli, że lepiej nie przebywać blisko tak strasznych przedmiotów.Pullingo dotychczas nie odważył się dotknąć broni palnej i nie miał pojęcia, co powodujewystrzał.Pewnego wieczora wspięliśmy się na wyższe od innych wzgórze i dojrzeliśmy nahoryzoncie nieco zamglone, sinawe pasmo gór, znajdujące się na naszej drodze.Jaką miaływysokość? Czy okażą się trudne do przebycia i pustynne? Na te pytania nie mieliśmy jeszczeodpowiedzi.Góry wydawały się wysokie i dzikie.W obozie, gdy matka i Edyta poszły do swego szałasu, ojciec zwierzył się ze swychobaw.Mówił do pana Mudge, że zdaje sobie sprawę, na jakie narazimy się trudy i niebezpie-czeństwa przy przechodzeniu gór. %7łałuję, że nie wykazałem więcej rozsądku i zezwoliłem szturmanom odpłynąćszalupą  rozważał. Gdybym wytłumaczył im, że należy przeczekać okres sztormów,przybyliby szczęśliwie do Sydney i do tego czasu na pewno bylibyśmy zabrani przez statek.Ileż zaoszczędzilibyśmy wysiłków! Działał pan w najlepszej wierze  odpowiedział Mudge. Możliwe, że trudności,jakie nas czekają, nie będą tak wielkie, jak pan przypuszcza.Zastanawiałem się nad tą spra-wą.Chciałbym za pańskim pozwoleniem wziąć jednego człowieka i z Pullingo jako przewo-dnikiem przeprowadzić rozpoznanie terenu, przez który wiedzie nasza droga.Pan z pozostały-mi członkami wyprawy stanąłby obozem w dogodnym miejscu, gdzie będzie odpowiedniailość wody i zwierzyny.Doyle jest świetnym strzelcem i może zapewnić dostawy do pańskiejspiżarni.Malej grupie będzie łatwiej wyszukać przejścia w górach; powróci ona po rozpozna-niu najwygodniejszych dróg.Całkiem możliwe, że po drugiej stronie gór spotkamy osadni-ków, od których dostaniemy konie dla pani Rayner i panny Edyty. Jestem panu niezmiernie wdzięczny za tę propozycję  odpowiedział ojciec  leczkogo ma pan zamiar zabrać ze sobą? Przyznaję, że ze względu na żonę i córkę nie chciałbymosłabiać naszej grupy.Tubylcy, widząc tylko kilku mężczyzn, gotowi zatruwać nam życie [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki