[ Pobierz całość w formacie PDF ]
.78 Wielodrzewie iglaste twych zrenicOsty srebrne szarpiące dna światłoW najpiękniejsze klejnoty odmienićBursztyn ciemny a w środku ptak z klatkąUśmiechając sie niezmienieniUtrwaleni swoją miłościąUrośniemy w kolor jesieniPogodzeni z taką wolnościąZnikąd stało się to największeKsiężyc, słońce w nagły stają zenitPrzeświecając kędy najgęstszeWielodrzewie iglaste twych zrenicRondo IVMoja pustynna inna AnnoJesteś miłością lotnych piaskówDrogi przede mną, drogi za mnąSą snem, który z pragnienia zasnąłBoję się tylko bestii smagłejCzarnego cienia czerwonych słońcI śmierci z przesilenia nagłejBo w miejscu trwam jednako chcącNie boję się błękitnych burzBo z mą miłością piorunem rannąIdę wśród twych piaszczystych wzgórzMoja pustynna inna AnnoRozmyślania na dworcuNa wszystkich dworcach świataW poczekalniach, na peronachKażda rozmowa o życiuZostaje niedokończonaPodróżni różniNic się nie różniąNa dworcach każdyStaje się próżniąJest tak jak wszędzieSzczęście, nieszczęścieTylko, że w pędzieTylko, że częściejNa wszystkich dworcach świataDaleką drogą olśnienieToczysz się losu kolejąPo swoje przeznaczenieSuma powrotów i pożegnańDaje w efekcie zeroNiektórym życie jak pociągstr.79 Niektórym życie jak peronWsiadają, wysiadająW bufetach piwem się racząPrzyjeżdżają, odjeżdżająPłacząGubią się, odnajdująWalizy taszcząZjadani, wypluwaniDworców studrzwiową paszcząNiech wszystko działaZgodnie z rozkłademPociąg odchodziJa, nie pojadęSamba na rozstanieNie, nie możesz teraz odejśćKiedy cała jestem głodemTwoich oczu, dłoni twychMów, powiedz, że zostaniesz jeszczeNim odbierzesz mi powietrzeZanim wejdę w wielkie nicNie, nie możesz teraz odejśćJestem rozpalonym lodemZrobię wszystko, tylko bądzBądz, zostań jeszcze chwilę, momentPłonę, płonę, płonę, płonę.Zimnym ogniem czarnych słońcNie, nie możesz teraz odejśćPopatrz listki takie młodeNim jesieni rdza i śmierćBądz - proszę cię, na rozstań mościeNie zabijaj tej miłościDaj spokojnie umrzeć jejSłońceZa długo milczęPewnie chceszUsłyszeć coś ode mnieWłaściwie wszystko jedno coByle słuchało się przyjemniePo co wspominaćstr.80 Padał deszczA ty wybiegłaś ku mniePo co powtarzaćSama to wieszA ja rozumiemNie będę pytał cię o zdrowieAni czy drażni cięTa pluchaBo to, co właśnie teraz powiemTo bardzo ważneSłuchaj:Małe jasne - to jest piwoDuże jasne - to jest słońceMała czarna - to jest kawaDuża.czarna - to jest nocNoc odchodzi, słońce wschodziChyba nam go nie ubyłoMała miłość - to nic nie jestDuża miłość - to jest miłośćAatwo się zgubićWielki światI tyle rzeczy na nimI nie jest wszystko jedno coMówią do siebie zakochaniCo jest coś warte, aCo kłamieBez tego miłośćBywa kruchaWięc proszę, naucz się na pamięćTo takie prosteSłuchaj:Małe jasne - to jest piwo.Duże jasne - to jest słońceMała czarna - to jest kawaDuża czarna - to jest nocNoc odchodzi, słońce wschodziChyba nam go nie ubyłoMała miłość - to nic nie jestDuża miłość - to jest miłośćSłowo i ciałoPrzyszła do mnie prosto z pianKiedy smutno wiądłem samSącząc napój nazywany "małe jasne"Przyszła do mnie z piwa pianZapytała: "Czeka pan?"Gdy myślałem, że już lada chwila zasnęI natychmiast pierzchnął senI szepnąłem wiotko jej:Tyś jest WenusTwoje ciało świadkiem temuPrzyszłaś do mnie z piwa pianstr.81 Niechaj zabrzmi ten peanDalszy ciąg też będę mówił ciDo rymuTak chciałemTak bardzo chciałemBo słowo stało się ciałemBy pod metafor upałemUległo im - samo wspanialeNareszcie do czegoś użyć PegazaBy słowo ciała się imałoSłowo i ciałoRazemO bogini, szepnij coś%7łe negujesz, że masz dośćNaokoło mdłych chlupotów oraz burczeńMnie całego wziąłeś w pachtChcesz? Kupimy sobie jachtAlbo osiądziemy w Domu Pracy TwórczejNie słuchała moich słówWidać byłem wtedy zdrówGdym jest chory, tom jest potwórMetaforyMoże miała tych pięć klasTak to się zabija w nasO bariery kulturowe serca porywNie poszło mi tak, jak chciałemSłowo nie stało się ciałemChoć mowę ciału wiązałemChoć je śmieszyłem kawałemI komplimentu formą ozdobnąSłowo i ciałoOsobno!Song o ciszyWy mnie słuchacie, a jaZpiewam tekst z muzykąTaka konwencja, taki momentWięc tak jestZaufaliśmy obyczajom i nawykomJuż nie pytamyCzy w tym wszystkim jakiś sensA ja zaśpiewać dzisiaj chcę w obronie ciszyChoć wiem, nie pora, nie miejsce i nie czasBo gdy się milczy, milczy, milczyTo apetyt rośnie wilczyNa poezjęCo być może drzemie w nasPrzecież już dosyć mamyHuku i jazgotustr [ Pobierz całość w formacie PDF ]

  • zanotowane.pl
  • doc.pisz.pl
  • pdf.pisz.pl
  • drakonia.opx.pl
  • Linki